AleksandraMaterkowsk
Piosenka:
Rhinestone eyes - The Gorillaz- Ostatni widok na dziś: plaża Artificial, na brzegach Malé - mówi William, i odtyka mi oczy. - To jeden z widoków na twoim magnesie.
Kiedy otwieram oczy, zapiera mi dech w piersiach. Dookoła siebie dostrzegam skąpaną w półmroku plażę otoczoną ciemnymi, kulistymi skałami. Miejsce jest gdzieniegdzie oświetlone, co sprawia, że jest jeszcze piękniej. Wyjmuję automatycznie telefon i robię zdjęcie plaży. Wiem, że to będzie ten widok, który zostanie w moim umyśle na zawsze, i już nigdy nie będzie chciał się z niego wydostać.
Patrzę na przejrzystą plażę, która dosłownie sprawia, że czuję definicję szczęścia po raz pierwszy w życiu. Zdejmuję powoli bluzkę, chcąc wejść do wody. Chłopak uważnie mnie obserwuje, choć tego nie widzę, to mogę to poczuć na moim ciele. Uśmiecham się delikatnie, po czym zdejmuję spodnie i klapki, aby wejść do wody. Tym razem jestem do tego w pełni przygotowana, ponieważ rano ubrałam pod spód strój kąpielowy. Chłopak przez moment nie rusza się z miejsca, po czym również się przebiera. Moje nogi od razu smagają delikatne fale wody, na co się uśmiecham. Wchodzę nieco głębiej, i delikatnie chlapię swoje ramiona i uda, aby przyzwyczaić się do temperatury wody, która nie należy do najcieplejszych. William zdejmuje okulary i wchodzi do wody za mną. Dostrzegam znów ten tors, który od początku uważam za atrakcyjny. Zauważam nawet na jego lewej piersi tatuaż, a dokładniej jakiegoś ptaka. Nie chcę go pytać, o co chodzi, więc bez zbędnego gadania zanurzam się w wodzie. Chłopak zanurza się zaraz po mnie i płynie nieco dalej.
- Chodź ze mną - mówi, wystawiając rękę w moją stronę.
- Niech będzie - wzdycham teatralnie, łapiąc go za rękę.
Nurkujemy razem pod wodą i oglądamy piękno znajdujące się w niej. Widzę piach, gdzieniegdzie kamienie, a także muszlę. Wynurzam się z wody, i klepię chłopaka po plecach, na co ten również przestaje nurkować i patrzy prosto na mnie.
- Pod wodą widziałam zajebistą muszelkę. Poczekaj, muszę ją wziąć - oznajmiam, na co chłopak chichocze kpiąco.
- Nie potrzebujesz muszelki. To ty nią jesteś - szepcze, na co ja lekko go popycham.
- Przestań wyśmiewać się z mojego imienia - warczę, po czym zanurzam się z powrotem.
Kątem oka dostrzegam tą samą muszlę, która mi mignęła, kiedy razem nurkowaliśmy. Podpływam szybko na dół i patrzę na piękną, błyszczącą, białą muszlę. Natychmiast łapię ją w dłonie i wypływam na powierzchnię, patrząc na to, co właśnie wyłowiłam z wody. Muszla w świetle księżyca wygląda dwa razy lepiej. Obracam nią wokół jej osi, przyglądając się każdemu jej szczegółowi. Dokładnie obmywam ją w wodzie, po czym raz jeszcze patrzę na muszelkę. Wypływam na powierzchnię i chowam mój łup do torebki zostawionej na brzegu. William podpływa do mnie i obserwuje bacznie każdy mój ruch, śmiejąc się delikatnie.
- A ty? Dlaczego się śmiejesz? - pytam, wywracając oczami.
- Bo zachowujesz się jak dziecko - szepcze, a do mnie znów dociera ten, niestety, ładny zapach cynamonu i męskiego dezodorantu.
- Teoretycznie jeszcze nimi jesteśmy - mówię z nutą jadu.
William się śmieje, po czym płynie dalej. Chowam muszlę i postanawiam do niego dołączyć. Dryfuję po wodzie, patrząc na rozciągającą się przede mną panoramę wieczornego nieba, co zapiera mi dech w piersiach. Czuję, że w moje włosy wsiąka malediwska woda, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Patrzę z radością na gwiazdy migające gdzieniegdzie przed oczami po niebie. Przerywa mi jednak to męczące uczucie głodu. William prawdopodobnie słyszy to, że cholernie głośno burczy mi brzuch, więc do mnie podpływa i próbuje zagadać:
CZYTASZ
Room (15+)
RomansaPROLOG 27 LIPCA Wszystko zaczęło się od jednej ucieczki. Shelly Clarke jest zbuntowaną szesnastolatką, pragnącą ucieczki od swoich skłóconych rodziców. Co noc budzą ją krzyki i dziwne odgłosy. Tym razem jednak zaplanowała sobie ucieczkę: potajemnie...