Rozdział 2

9.3K 643 30
                                    

Ten dzień dla Lucasa Roberta Hemmingsa nie musiał wcale następować. Lekcje tańca. Którego prawie mężczyznę ( sądził, że jest gdzieś pomiędzy chłopakiem a mężczyzną) wysyła się na lekcje tańca?! Zdecydowanie wyznawał zasadę '' Cool Kids Can't Dance". Nie czuł wcale, że rusza się jak kłoda, przysłowiowe nogi z waty na scenie nie czyniły go jeszcze kłodą na scenie – tak sobie wmawiał. O dodatkowy ból głowy przysparzało go wspomnienie na pozór normalnego recepcjonisty..


Zdawać by się mogło, że zbyt wolnym krokiem wszedł do pomieszczenia gdzie znajdowało się studio. Po prawej stronie w dość ładnie urządzonym halu znajdowała się recepcja a za nią siedział jakiś brunet w jego wzroście. Zawzięcie rozmawiał przez telefon kręcąc ołówek między palcami.
Luke podszedł do wielkiej lady i cichutko odchrząknął dając delikatnie do zrozumienia recepcjoniście, że już nie jest sam. Brunet miał na imię Zack a przynajmniej tak wskazywała jego plakietka przyczepiona do ciut, ale tylko ciut ciasnawej koszulki jak na Hemmingsa gust.
Zack wstał z fotela i zmierzył go wzrokiem w niezbyt dyskretny sposób, po czym uśmiechnął się firmowym uśmieszkiem.
- Hej, jeśli się nie mylę, Ty musisz być Luke Robert Hemmings tak?
Świetnie, David pewnie sprzedał już mu cały życiorys
- Taa, wystarczy Luke.
- Więc Luke – tu Zack zrobił małą przerwę i uśmiechnął się w jego kierunku – Jako, że wydajesz się być fajną osobą a ja jestem zbyt dobrą osobą, zaszła mała zmiana planów...
Zapowiada się świetnie pomyślał
- Nie mam serca zapisać cię na zajęcia z gorylicą Amy, będziesz chodził do mojej przyjaciółki, Marthy, która jest uosobieniem dobra, spokoju i słodkości. Nie zrobi z ciebie papki potu i smrodu jak Amy. Czasami mam wrażenie, że ta kobieta robi tym biednym ludziom poligon wojskowy zamiast zwykłej rozgrzewki...
- Oh.. um, dzięki w takim razie.. um.. Zack – wydukał Hemmo
- Dobra, teraz wypełnię kilka danych do formularza. Odpowiadaj krótko i zwięźle. Wiek, data urodzenia, wzrost i..... orientacja seksualna.
Dobrze, że nic nie pił, bo już dawno krztusiłby się pitym napojem.
- 19,
16 lipca '96, okolice 190cm i um.. nie jestem gejem.
- Szkoda.. Okay, zajęcia masz jutro, bądź kilka minut przed 16:00, weź ciuchy na przebranie a tutaj jest Twój kluczyk do szatni, które znajdują się tam. – Zack puścił w jego kierunku oczko.
OCZKO.
CO SIĘ DZIEJE DO CHOLERY, CZY TE INFROMACJE BYŁY NA PEWNO POTRZEBNE?!
Z prędkością światła zabrał kluczyk i prawie wybiegł z pomieszczenia próbując pojąć czy ten recepcjonista go nie starał się poderwać. Przez chwilę chciał powiedzieć o tym chłopakom ale zrezygnował z tego pomysłu, bo i tak wystarczająco jest już u nich obiektem żartów.


I właśnie dzisiaj, o godzinie 15:30 przemierzał ulice Sydney w zabójczo wolnym tempie idąc na pierwsze lekcje tańca. Z przewieszoną torbą sportową na ramieniu i słuchawkami w uszach modlił się, aby Zack go nie podrywał lub robił innych dziwnych rzeczy.
Wtem zobaczył biegnącą dość blisko krawędzi ulicy – zapewne, aby nie wpaść na innych przechodniów – niską brunetkę wyglądającą trochę egzotycznie, była trochę podobna do tych wszystkich Azjatek, ale nie dał sobie ręki uciąć, bo nigdy nie wiadomo – tak samo jest z Calem.
Dziewczyna biegła na stojący na przystanku autobus, ale nadjeżdżające auto ochlapało ją z góry na dół wodą z kałuży i jak się zdawało jej autobus odjechał. Dziewczyna próbowała nie wybuchnąć – widział to nawet z odległości tych kilkudziesięciu metrów, współczuł jej, ale bardziej pocieszało go, że nie tylko on ma dziś kiepski dzień.


Zaspała na zajęcia, dostała pałę na czerwono z odpowiedzi z matmy a jej włosy nie mogły rano się gorzej ułożyć. Prawie wszystko to było winą perfekcyjnego Camerona, nie mogła uwierzyć, że pisali wczoraj wieczorem do później nocy. Oczywiście jedynym pocieszeniem było to, że Cama nie było na pierwszej lekcji – pewnie też zaspał. Jednak, gdy zobaczyła jak dobrze wyglądał na przerwie obiadowej w przeciwieństwie do niej. Żałowała, że nie wyglądała ciut lepiej, gdy chłopak przytulał ją na powitanie dzisiaj, gdy stali w kolejce po tacki.
Po skończonych zajęciach szybko pobiegła do domu i wzięła upragniony prysznic, zjadła szybko obiad z mamą, rozmawiając o jej tragicznym poranku. A wszystkie te starania na wyglądanie ładnie a przynajmniej znośnie na pierwszych zajęciach z ''przesłodkim ciasteczkiem" zdaniem Zacka brutalnie zepsuło nadjeżdżające auto i odjeżdżający autobus. Świetnie, po prostu świetnie. Gorzej już chyba być nie mogło.

Gdy zmachana w brudnej białej koszulce dotarła do studia był kwadrans przed 16:00. Zanim Zack zdążył jej powiedzieć cokolwiek na to jak wygląda, ona już zdążyła warknąć w jego stronę, aby niczego nie komentował i poszła szybko się przebrać.
Gdy weszła na salę, odetchnęła głęboko i wreszcie się uspokoiła. Nie miała pojęcia, dlaczego to miejsce tak na nią działało, ale lubiła to.
Jej przygoda z tańczeniem wcale nie była typowa jak u innych, – czyli urodzili się z talentem i ćwiczyli od małego.
Na początku mama zapisała ją na balet, Martha będąc jeszcze 7-letnią dziewczynką lubiła patrzeć na filmach jak inne dzieci tańczą i chciała tego spróbować, ale nie to ją wystarczająco zachęciło jak to, że na święta okolicznościowe dziewczynki dostawały świetne prezenty.
Owszem, dzieci to materialiści.
Niestety jej przygoda z baletem, zakończyła się po tym, gdy pierwszy raz złamała nogę. I nie doczekała prezentów na dzień dziecka.
Później były tańce towarzyskie, była nawet na kilku zawodach, lecz i ta przygoda została brutalnie przerwana kolejnym złamaniem tej samej nogi.
Przez następny rok ćwiczyła w domu układy z Internetu np. Shuffle Dance.
Potem Moon Walk. No i tak zapisała się na zajęcia z hiphopu ale jej serce zostało przy tańczeniu Popping & Locking. Lecz profesjonalnego nauczania zabroniło jej kolejne złamanie tym razem kostki u drugiej nogi. Tajemnicą nie było to, że dziewczyna była kompletną niezdarą.
Dzięki z inicjatywy Zacka, mogła teraz tańczyć dla siebie w małej salce w studiu. Nie wiązała przyszłości z tańcem, była to tylko odskocznia od szkoły i gotowania. Bo to właśnie to, co chciała robić w życiu. Jej marzeniem było otworzenie własnej restauracji pierwsze drzwiczki na jej Ścieszce kariery miała otworzyć jej prywatna szkoła przygotowująca ją do zawodu, do której chodziła ostatni już czwarty rok. 

Włączyła pierwszą lepszą piosenkę w odtwarzaczu i zaczęła robić piruety. Jedyne, co dobrze wspominała z baletowych zajęć były piruety i szpagat, który potrafi o dziwo zrobić dzisiaj.
Gdy zaczynało już się jej kręcić w głowie, przestała i już miała się zająć następnymi krokami, gdy zobaczyła stojącego w drzwiach wysokiego ( bardzo wysokiego do jej zabójczego 158 cm wysokości) blondyna, z kolczykiem w wardze. Zamrugała kilka razy w duchu przyznając rację Zackowi, co do jego atrakcyjności.
- Cześć, to chyba ze mną masz dziś pierwsze zajęcia
Powiedział pierwszy uśmiechając się w jej stronę a pod dziewczyną ugięły się nogi. Tylko leciutko.


/Witam, cześć i czołem. Jest rozdział drugi. Oby się podobał :D.

Przystojniak pokazany u góry to nasz nie zawodny Zack recepcjonista jakby ktoś się nie skapnął :D 

Zostaw komentarz i gwiazdeczkę jeśli się podobało to mega motywuje do dalszego pisania. ♥

Breathe | l.h| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz