I

28 2 0
                                    

Bolało. Bolało koszmarnie. Niestety nic nie mogłem z tym zrobić. Albo mogłem? Sam już niewiem.  Wiedziałem tylko że nie mam na to siły.

Znowu to zrobił. Ten pieprzony dupek Vernon znowu mnie uderzył. Miałem go, jego syna i jego żony serdecznie dość. Zawsze mnie boli gdy coś źle zrobiłem. A dla nich zawsze coś źle zrobiłem.

Siedziałem obok łóżka opierając się o nogi plecami przez co jeszcze bardziej bolały. Ale nie miałem jak inaczej się ułożyć by się jakoś trzymać. 47 uderzeń pasem w plecy. Tyle ile wuj Vernon ma lat. A to wszytko tylko i wyłącznie dlatego że Harry kosząc trawę zapomniał zrobić kolację. Harry dostawał wielokrotnie kary od Vernona, Dudley też często go bił, a nawet Petunia.

Harry był umięśnionym chłopakiem o jasno brązowej karnacji, czarnych kręconych włosach i zielonych jak las oczach.

Więc miał siłę żeby się im postawić. Ale nie widział w tym sensu. W zeszłym roku powiedział o tym dyrektorowi, obiecał że coś z tym zrobi, udawał zmartwionego. A teraz co? Gówno. Ten starzec nic nie zrobił.

Vernonowi też się próbował sprzeciwić. Ale jak pewnie wiadomo nic dobrego z tego nie wyszło.

Ron i Hermiona też się nie popisali. Zawsze mówią, że napiszą, ale nigdy nie napisali. Harry za każdym razem im wybaczał. Lecz tym razem im nie wybaczy. Wszystko ma swoje granice.

Ratować świata też już za bardzo nie miał ochoty robić. „Dla większego dobra Harry" mówił starzec. Gówno prawda. Miał oddać życie dla większego dobra? Niech ten starzec sam se go ratuje, a jego niech zostawi w spokoju.

Harry stęknął ale wsunął rękę pod łóżko. Znalazł tam pudełeczko z maściami i bandażami. Ostatkiem sił zdjął zakrwawiona koszulkę, oczyścił rany, posmarował maściami (specjalnymi z magicznego świata) i owinął plecy bandażami.

To nie pierwszy raz kiedy został bity po plecach albo gdziekolwiek przez co miał wiele widocznych blizn. Teraz doszły kolejne. Na szczeście znał zaklęcie maskujące dzięki któremu nikt nic nie widział.

Nikt ich nigdy nie zauważył, każdy myślał, że idealny chłopiec ma idealne życie. Cóż każdy się mylił. Harry miał także widoczne mięśnie, nie tak przesadnie, ale miał. Najgorzej było z plecami. To było ulubione miejsce Vernona. Tam blizny były najbardziej widoczne i nawet dzięki zaklęciom maskującym te największe były dalej widoczne. Na szczęście  nigdy nie chodził w Hogwarcie bez koszulki więc nikt ich nie widział.

Harry położył się na brzuchu na łóżku. Był wyczerpany. Miał dość bicia i poniżania. Na szczęście był to ostatni tydzień wakacji. Harry'ego naszła myśl żeby rano jak wstanie uciec i zostać w Dziurawym Kotle do końca wakacji. Odrazu zakupi sobie nowe książki i resztę przyborów. Może nawet kupi sobie inne ubrania niż te trzy razy większe po Dudleyu. Tak to był zdecydowanie dobry pomysł. Zwłaszcza kiedy miał wrażenie, ze już tu nigdy nie wróci. Z tymi miłymi myślami zasnął.

*****

Wstałem rano cały obolały, na początku nie wiedziałem dlaczego dopiero po chwili wróciły wspomnienie z wczorajszego wieczora.

-Vernon- warknąłem cicho.

Usiadłem na łóżku i spojrzałem na zegar 4.37. Idealnie. Wujostwo wstaje o siódmej więc mam niecałe dwie godziny żeby się spakować i wyjść jak najciszej z domu.

Wstałem i sięgnąłem po kufer by nie tracić czasu. Spakowałem wszystkie potrzebne rzeczy oprócz ubrań, kupię je na Pokątnej.

Kiedy byłem gotowy podszedłem do klatki z Hadwigą otworzyłem ją a potem okno.

Nothing else matters-DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz