Chapter 15 (18+)

529 34 169
                                    

Dwaj anonimowi czytelnicy, dziękuję za pomoc w pisaniu i liczę na to, że się ujawnicie :)

Dla każdego, kto długo czekał na ten rozdział <3

(Kto nie chce czytać można pominąć, nic to nie wnosi do fabuły)

(Może być fatalnie bo pierwszy raz w życiu piszę taką scenę więc nie płacę za psychologa xd)

❛ ━━・❪ ERWIN ❫・━━ ❜

             Zbliżał się koniec tygodnia, a co za tym idzie koniec zwolnienia Grzesia. Jasno mi oznajmił, że po weekendzie wraca na służbę, więc dzisiaj był ostatni dzień jego wolnego. Dlatego odmówiłem chłopakom doglądania krzaczków i chciałem się nacieszyć obecnością Montejna.

             Leżałem w salonie na kanapie, z głową na kolanach szatyna. On za to przeczesywał siwe kosmyki, czemu nie protestowałem. Tydzień temu, dzień po pobiciu przez typa od gróźb też tu leżałem w tej samej pozycji. Jednak już wszystko było okej, jedynie zostało mi kilka siniaków. No i oczywiście popękane żebra, ale w moim przypadku to już normalne i się przyzwyczaiłem.

             W pewnym momencie podniosłem się i usiadadłem obok niego. Mruknął zawiedziony, zabierając rękę z moich włosów.

             — Czemu wstałeś? — wymamrotał obniżonym głosem. 

             Specjalnie to zrobił, bo wiedział, jak na mnie to działa. Kurwa, jego głos był wtedy tak pociągający…

             Usiadłem okrakiem na jego kolanach, zwrócony przodem do niego. Zarzuciłem mu ręce na szyję, zbliżając swoją twarz do jego.

             — A coś ci nie pasuje? — szepnąłem.

             Poprawiłem się, bo zacząłem się zsuwać. Niechcący się o niego otarłem, na co jęknął. Za to gdy spojrzałem na niego zaskoczony z zażenowaniem odwrócił wzrok. Powtórzyłem ten ruch jeszcze raz, a on ponownie jęknął.

             Zwróciłem jego spojrzenie z powrotem w na mnie i go pocałowałem. Położył obie dłonie na moich biodrach, jeszcze bardziej mnie do siebie przysuwając tak, że teraz nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały.

             Po chwili zszedłem z pocałunkami niżej, na jego szyję. Odchylił głowę do tyłu, dając mi lepszy dostęp.

             Zostawiłem na delikatnej skórze kilka bardziej czerwonych śladów. Wciąż schodziłem coraz niżej i zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy dotarłem do krawędzi jego koszulki.

             — Chcesz? — spytał nagle. Nie musiał mówić nic więcej, wiedziałem doskonale co ma na myśli.

             — Chcę.

             Nagle wstał, podnosząc mnie. Oplotłem go nogami, żeby nie spaść, po czym ruszył w stronę sypialni i rzucił mnie na łóżko. Pochylił się nade mną, opierając się na łokciach po obu stronach mojej głowy i pocałował mnie, patrząc mi w oczy. Nie odwróciłem wzroku, za to potarłem kolanem o jego wrażliwe miejsce, na co jęknął w moje usta. Czułem, jak robi mi się ciasno w spodniach, jemu zresztą pewnie też.

             Zdjął z siebie górną część ubioru i odrzucił ją gdzieś na bok. Niepewnie przejechałem opuszkami palców po jego piersi i brzuchu, patrząc z podziwem na każdą bliznę, jaką miał na ciele. Zadrżał pod moim dotykiem, zapewne dlatego, że miałem jak zwykle zimne dłonie.

He's mine • MORWIN IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz