Rozdział 35

4.7K 510 52
                                    

- Jest tu Adelaide? Cholernie się o nią martwię, bo nie wiem gdzie się podziewa... - słyszałam, jak jego głos w pewnym momencie się załamuje. Jeśli czuje się tak samo źle, jak wygląda to jest naprawdę bardzo źle...  

- Nie - odpowiedział Ashton bez jakiegokolwiek zastanowienia. Wprawdzie nie prosiłam go, aby ukrywał miejsce mojego pobytu, ale byłam mu za to wdzięczna. Wiedział, że tak będzie lepiej, bo inaczej Hemmings nachodziłby mnie i nie dawałby żadnych szans na przemyślenie wszystkiego, co między nami zajdzie.

Nie potrafiłam oprzeć się pokusie, aby na niego popatrzeć, dlatego ociężale wstałam z kanapy i stanęłam przy oknie. Musiałam wybrać takie miejsce, z którego wszystko dokładnie widziałam i miałam pewność, że Luke mnie nie zauważy. Niebieskooki wyglądał okropnie... Jego postawa mówiła, a wręcz krzyczała o małej ilości snu. Blond włosy były rozczochrane, oczy podkrążone i zaczerwienione, natomiast ubrania brudne, jakby właśnie wpadł w błoto po wczorajszym deszczu. Widząc, jak załamuje się na słowa Irwin'a i niezadowolony mówi krótkie "kurwa", poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Miałam wrażenie, że zaczął płakać, ale nie byłam do końca pewna, ponieważ zaczął chaotynie się poruszać i odchodzić. Wzięłam głęboki oddech, a następnie ruszyłam z powrotem w stronę kanapy. Zatrzymałam się w połowie drogi, myśląc o spojrzeniu Luke'a pełnym bólu. Nie mogę tego tak zostawić. Nie pozwolę, żeby zamartwiał się, bo nie wie, gdzie jestem.

W pełni zdecydowana na wykonanie następnego posunięcia, pobiegłam w stronę drzwi, gdzie cały czas stał Ashton. Sięgnęłam po swoje buty, natychmiast spotykając się ze zdziwionym spojrzeniem przyjaciela. Zorientował się, co chcę zrobić, dlatego złapał mnie za ramiona, próbując zatrzymać przed popełnieniem błędu. Jest silny, ale ja jestem drobna i zwinna. Wykorzystałam to, że trzyma mnie lekko, aby nie zrobić jakiejkolwiek krzywdy i wyrwałam się z jego uścisku. Bez wahania otworzyłam drzwi i wybiegłam na zewnątrz, gdzie dopiero wsunęłam na stopy buty. Biegłam w stronę ulicy, ignorując nawoływania Irwin'a i wilgotne powietrze, drażniące moje płuca. Muszę znaleźć Luke'a. Biegłam przez kilka minut, o mało nie wywalając się na twarz. Byłam pewna, że szedł na tyle szybko, że jest już w zupełnie innej dzielnicy Sydney. Mój nierówny oddech zatrzymał się, kiedy zobaczyłam znajome blond włosy na rogu jednego z większych domów w tej okolicy. Przyśpieszyłam i już po chwili znalazłam się obok Hemmings'a. Pociągnęłam go za rękę, na co natychmiast odwrócił się w moją stronę. Jego oczy były zaczerwienione, szkliste i podrażnione od płaczu. To okropne widzieć miłość swojego życia w takim stanie...

- Adelaide - wymamrotał zaskoczony. Już miał zaczynać kolejne zdanie, jednak przerwałam mu, przytulając się do jego twardego torsu. Tak samo, jak ja nie wiedział, co właśnie się wydarzyło.

Musiałam go poczuć, chociaż na moment. Zaciągnęłam się jego zapachem i momentalnie poczułam, że słone łzy zaczynają wypływać z moich oczu. Kiedy chłopak pokonał pierwszy szok, chciał odwzajemnić uścisk i objąć mnie swoimi silnymi ramionami. W pierwszym momencie byłam gotowa wybaczyć mu wszystko i dać ukryć się w mocnym uścisku. Niestety czując na sobie jego dłonie, nie wytrzymałam. Coś we mnie pękło. Gwałtownie oderwałam się od chłopaka i wycofałam o kilka kroków, wywołując na twarzy niebieskookiego ponowne zaskoczenie. Nie chciałam tego robić, ale byłam w pełni przekonana, że tak będzie lepiej... Potem już tylko musiałam dać upust swoim emocjom. W tym momencie cieszyłam się, że Ashton mieszka w takiej dzielnicy, gdzie rzadko można spotkać spacerujących ludzi. Wszyscy są zapracowani i całymi dniami siedzą w firmach, a nie ogródkach swoich domów. Nawet w sobotni poranek.

- Kurwa, ja tak cholernie cię kocham - warknęłam, krztusząc się własnymi łzami. - Musiałeś wszystko spieprzyć, Hemmings?

- Adelaide, kochanie... - wyszeptał, próbując do mnie podejść i uspokoić. Był gotowy zaryzykować, kładąc dłonie na mojej talii, ale odepchnęłam go, nie przestawając łkać. - J-ja...

oppressor .:l.h:.Where stories live. Discover now