Kolejny spacer, kolejny dzień ale nie taki jak pozostałe. Jestem Felicja i mieszkam w małym miasteczku, moi rodzice jak i większość mieszkańców są katolikami którzy mają obsesję na punkcie tej religii i wszystko wygląda jakby tworzyli z niej dużą sektę. Ja nie uznaje kościoła i kilka osób o których wiem tylko ja. Dzieci i nastolatkowie którzy nie chcą się udzielać do wspólnoty religijnej zostają ukarani przez rodziców lub kościół a kary są dosyć bolesne. Podczas moich 17 urodzin wyszło na jaw że nie jestem zwykłą nastolatką. Miałam w sobie magię ziemi, od zawsze czułam połączenie z tym żywiołem, zawsze ubierałam kolory pod niego i biżuterię, uwielbiałam spacery i podziwianie całej zieleni. Zaczęło się od tego że wróciłam jak zawsze do domu, rodzice mnie powitali i chcieli mnie gdzieś zabrać, posłusznie poszłam do samochodu i pojechaliśmy do budynku gdzie ludzie mogli organizować przyjęcia, oczywiście budynek stał obok kościoła i do niego należał. W wielkiej sali byłam ja z rodzicami, parę ich znajomych z miasteczka których nie znałam i księża. Impreza była w miarę spokojna, dzieci się bawiły balonami, dorośli rozmawiali a ja siedziałam sama jedząc ostani kawałek mojego torta. Powiedziałam mamie że się przejdę i zaraz wrócę. Poszłam do pięknego ogrodu który miał wiele do zaoferowania. Piękne kwiaty i drzewa, przestrzyżona trawa oraz mały staw. Nie byłabym sobą gdybym nie użyła swojej mocy więc zaczęłam ruszać ziemią, tworzyć skały i głazy. Było pięknie do czasu gdy nie zauważyłam jak przyszli rodzice i parę innych osób. Jeden z nich zaczął panikować i krzyczeć że jestem wiedźmą. Odwróciłam się do ludzi i poczułam wielki stres, stali rodzice z rozczarowaniem na twarzach i reszta ludzi którzy panikowali albo patrzeli na mnie jakby chcielby mnie zabić. Nie rozumieli że kościół to nie tylko jeden przepis na życie, nie rozumieli tego że z moim darem się urodziłam i nikt nie miał na to wpływu a jednak postanowili mnie potraktować jak złoczyńcę mimo że wcześniej niczego złego nie zrobiłam i nigdy nie chciałam. Przyszedł ksiądz który powiedział że trzeba mnie spalić na stosie jak inne wiedźmy w średniowieczu. Wszyscy się zgodzili razem z moimi rodzicami, nazbierały mi się łzy w oczach, poczułam wielką rozpacz w moim sercu, myślałam że mnie kochali tak jak ja kochałam ich a okazało się że religia jest ważniejsza od własnej córki która była po prostu inna od pozostałych i chciała tylko akceptacji jak każde inne dziecko. Zauważyłam jak jeden z księży biegł w moją stronę a ja musiałam uciekać. Nie chciałam umierać, bardzo nie chciałam to nie jest jeszcze ten czas. Musiałam trochę dobiec do lasu i tam ich zgubić, znam tutejsze lasy bardzo dobrze więc mam większe szanse na zdezorientowanie ich. Używałam mocy aby zagrodzić drogę tym którzy chcieli mojej śmierci. Mimo tego nie chciałam ich zabijać czułam że nie mogę czułam że to nie jest to co chce w moim życiu. Dobiegłam do lasu i wciąż biegłam, zrobiłam parę manewrów trochę skrętów i już ich nie słyszałam, czułam że już mnie nie znajdą a przynajmniej na razie. Chciałam się trochę uspokoić ale nie mogłam, nie umiałam zaakceptować tego do czego zdolni byli moi rodzice nawet nie wiedzą jak bardzo mnie rozrywa od środka gdy o tym myślę, mają mnie za potwora którym nigdy nie byłam i nie chciałam być.
Po dłuższym czasie gdy się uspokoiłam zaczęłam iść przed siebie. Nie wiem co mnie spotka ale cokolwiek to będzie nie mogę się poddać i nie mogę dać się złapać ludzią którzy są zbyt zaślepieni religią aby mogli zaakceptować fakt że jednak moce istnieją, znajdę jakiś sposób na normalne życie nawet w takich okolicznościach.
CZYTASZ
Magiczne Zdolności
Viễn tưởngNastolatki zmuszone do radzenia sobie w niezbyt tolerancyjnym środowisku odnajdują takie które pomaga im rozwinąć ich dar. Mimo tego muszą uważać na niebezpieczeństwa ze strony osób które nie chcą się pogodzić z tym kim są.