Rozdział 1 5 urodziny

344 18 0
                                    


-Mamusiu, mamusiu wstawaaaaj! – krzyczałam skacząc po łóżku rodziców. -Dziś są moje urodziny!

-Sophi jeszcze 5 minutek i mamusia wstaje. – powiedziała a następnie obróciła się na drugi bok.

Postanowiłam dać jej się wyspać, w końcu to moja mamusia ona też musi odpoczywać. Ale ciekawe, gdzie mój tatuś, nie było go w łóżku obok mamusi. Wpadłam na pomysł, że go poszukam. Zeszłam z łóżka i biegiem ruszyłam na dół do kuchni. Gdy wbiegłam ujrzałam pełen talerz naleśników i obok mój ulubiony czekoladowy sos. Ale tatusia nadal nigdzie nie było. Nie poddam się i go znajdę. Pobiegłam jeszcze do salonu, do łazienki na dole, obeszłam całą górę a jego nadal nie było. Mamusia dalej spała a mi się bardzo nudziło, wyszłam przed dom na ganek i usiadłam na schodach.

-Tatusiu, gdzie jesteś? – zapytałam kwiatuszka obok, akurat stał w doniczce koło mnie, była to biała róża.

Moja mama bardzo lubi białe róże, przez to też i ja je polubiłam.

-Tu jesteś szkrabie mały! – odwróciłam się na te słowa i ujrzałam tatusia.

-Tatuś! – krzyknęłam i od razu ruszyłam na niego, by dostać ogromnego przytulasa.

Tatuś wziął mnie na ręce i wniósł do kuchni, posadził na krześle przy stole i podał talerz tych pysznych naleśników.

-Wszystkiego Najlepszego kochanie! Teraz naleśniki, ale później dostaniesz prezencik. – powiedział po czym ucałował mnie w czółko.

-Ughh. Za mocne dajesz mi te tabletki na sen, nie mogę po nich otworzyć oczu. – mówiła mama wchodząc do kuchni.

-Miałaś to zakryć. – oburzył się tatuś.

Odwróciłam się w stronę mamusi i zobaczyłam wielką fioletową plamę pod okiem. Zrobiło mi się bardzo smutno, to nie pierwszy raz jak mamusia budzi się z takim czymś. Było mi bardzo przykro, że mamusi dzieje się takie coś, gdy idzie spać nic nie ma na twarzy, a jak wstaje to ma fioletową. To chyba oznacza coś nie dobrego.

-Mamusiu czy ty pójdziesz do aniołków? – zapytałam z łzami w oczach, schodząc z krzesła. Naprawdę chciałam jeść te naleśniki one były pyszne i jeszcze ten czekoladowy sos, ale mamusia była smutna i w dodatku nie miała pierwszy raz coś fioletowego na twarzy. Musiałam w końcu zadać to pytanie.

Mama przystanęła z szeroko otwartymi oczami, zaś tato zacisnął mocno pięść.

-Kochanie, to nic... – chciała dokończyć, lecz ojciec jej przerwał.

-Sophia maluszku idź do swojego pokoju i się przebierz zaraz idziemy do wesołego miasteczka. – ucałował mnie kolejny raz w czółko i lekko pchnął.

Wiedziałam co to oznacza, jak zawsze mnie wysyła do pokoju to potem bardzo się kłóci z mamą. Krzyczą na siebie a czasami nawet widziałam, jak kubek leciał hen hen daleko. Ulubiony kubek mojej mamusi. Ale wesołe miasteczko jest cudowne i niedaleko nas, więc biegiem ruszyłam w stronę pokoju z zamiarem ubrania moich różowych ogrodniczek i nowych różowych sandałków.

Gdy już się przebrałam nadal słyszałam krzyki, mamusia i tatuś bardzo krzyczeli postanowiłam zejść na schody, może jak zobaczą, że siedzę to już przestaną.

-Nie możesz mi tego zrobić, już wystarczy, że faszerujesz mnie lekami. Nie możesz mi jej odebrać.

-Sama bierzesz te leki nic w ciebie nie wpycham. A mała jest stworzona do tego biznesu zrobię to z tobą albo bez ciebie.

-To twoja córka. Jak możesz pozwolić na to wszystko. Nie możesz nie pozwalam.

-Z taką ilością leków jaką masz w sobie i przy sobie policja odda mi ją bez mrugnięcia okiem. Widzę, że już wybrałaś w takim razie możesz się z nią zaraz pożegnać, bo gdy wyjdziemy już nie wrócimy.

-NIE!

-Nie dramatyzuj, bo jej nawet nie pożegnasz.

Usłyszałam plask.

I nastała cisza.

Postanowiłam zejść na dół, już chyba się nie kłócą i chyba znowu kolejny kubek poleciał hen daleko.

-Tatusiu jestem gotowa! - odpowiedziałam radośnie.

Lecz ta radość szybko zniknęła, jak spojrzałam na mamusię, ona płakała.

-Mamusiu czemu płaczesz? – podbiegłam od razu wtulając się w jej nogę.

-Źle się poczułam skarbie, niestety... niestety nie mogę z wami pójść, chyba jestem chora...- odpowiedziała płacząc i od razu schyliła się, by wziąć mnie w ramiona.

-Pamiętaj bądź silna kochanie co by się nie działo bądź silna. – szepnęła mi w ucho, pocałowała w czoło i poszła nie odwracając się na górę.

Stałam i wpatrywałam się w schody, szkoda, że mamusia z nami nie idzie.

-Chodź kochanie, idziemy w nową zabawę. – tatuś złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu w stronę auta.

***

W wesołym miasteczku było suupeeer. Byłam z tatusiem na kolejkach, nawet jeździłam na kucyku. Szkoda, że nie było jednorożca. Na jednorożcu było, by super. Tatuś nawet kupił prezent dla mamusi. Zobaczyłam misia, który trzymał białe róże, od razu powiedziałam, że musimy kupić dla mamusi i tatuś się zgodził. Już wychodziliśmy z wesołego miasteczka, a ja byłam bardzo zmęczona. W tym roku nie miałam tortu, ale miałam tatusia, który się ze mną bawił.

-Kochanie, teraz pojedziemy z takim panem. Nazywa się William i będzie się tobą opiekował wtedy, kiedy ja nie będę mógł. – zwrócił się do mnie tata.

-Pan William będzie z nami mieszkał tatuś? – zapytałam, patrząc w oczy taty.

-Tak, ale zamieszkamy, gdzie indziej myszko, w innym mieście, ale nie martw się będziemy się super bawić – uśmiechnął się po czym puścił do mnie oczko.

-A mamusia? – zapytałam.

I nastała cisza.

Tatuś długo się nie odzywał, ale cały czas szliśmy na parking.

-Tatusiu?

-Sophie, mamusia jest chora i musi wyjechać na jakiś czas. Wszystko skarbie będzie dobrze. William będzie z tobą robił co będziesz chciała. O popatrz- pokazał ręką we wskazanym kierunku- tam jest Will.

Szliśmy w stronę wielkiego pana, który był ubrany w czarny garnitur. Uśmiechał się, więc również się uśmiechnęłam. Był bardzo wysoki i nie miał włosów na głowie, ciemne oczy spoglądały na mnie, gdy już bliżej podeszliśmy z tatusiem do pana.

-Dzień dobry – powiedziałam.

-Dzień dobry Sophie, jestem William, proszę mów mi po imieniu, spędzimy bardzo dużo czasu razem.

-Dobrze Williamie, mam nadzieje, że lubisz herbatki, bo tatuś kupił mi zastawę do herbaty.

-Z przyjemnością kruszynko. – odpowiedział i puścił do mnie oczko. Uśmiechnęłam się bardzo szeroko czuję, że będzie to mój nowy przyjaciel.

Tatuś zwrócił się do Willa a mnie zapakowali do auta, kupili mi nowy różowy fotelik, stary był czarny taki zwykły a tu jest różowy aż zapiszczałam z zachwytu.

Drzwi od mojej strony się otworzyły i napotkałam spojrzenie taty i Willa.

-Co się stało? – zapytał zaniepokojony tatuś.

-Nic. – odpowiedziałam.

-Jak to nic piszczałaś.

-Ucieszyłam się – uśmiechnęłam się szeroko – ten fotelik jest różowy! – krzyknęłam, aż ruszałam z zachwytu nóżkami.

William się roześmiał, a tatuś zawtórował mu. Obaj wsiedli do auta i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. 

Urodzona, by umrzeć (I TOM BORN TO DIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz