12

14 2 1
                                    

Zmieniłam wygląd Rogue na ten z serialu X-Men 97, w piątym rozdziale wrzuconym na nowo zostało to też zmienione

Do planowego przyjścia pierwszych gości zostało im ponad pół godziny dlatego też Loki zaproponował aby zająć miejsca siedzące, gdy Amora odpowiadała im na różne pytania.

– Byliście już kiedyś na Ziemi? – spytała Peggy.

– Tak, jakieś trzysta lat temu. Odwiedziliśmy jedną z naszych ziemskich wyznawczyń. Wiktoria, dobrze pamiętam?

– Dokładnie – potwierdził książę. – Daliśmy jej kilka podarków. Parę różnego rodzaju błogosławieństw za wyznawanie naszych imion.

– Była czarodziejką, jak wy? – dopytała młodsza Carter.

– Wręcz przeciwnie. Była zwykłą śmiertelniczką – odpowiedziała Amora. – Ale jej wiara była niesamowita. Wspólnie uznaliśmy, że należy ją nagrodzić. Od tego czasu Ziemia ogromnie się zmieniła. Wysokie budowle, nowe sposoby podróży, naprawdę się rozwijacie.

– Czyli ludzie mogą stać się waszymi wyznawcami i dostawać jakieś błogosławieństwa, ułatwiające życie? – Shay się zaciekawiła.

– W dużej mierze tak.

– Można się jakoś zapisać? – kontynuowała starsza Carter. 

– Można tak to nazwać. Wymaga to jednak pewnych ofiar.

– Mam nadzieję, że nie z ludzi.

– Niech cię wszechmatka broni. Czy ty masz pojęcie jak trudno się zmywa krew z marmuru?! – uniosła się bogini. – To już dawno wyszło z mody.

– To co w takim razie można złożyć w ofierze?

– Ja z przyjemnością przyjmuję błyskotki, Loki woli wiedzę.

– Chwila moment – wtrącił Tony. – Czy to znaczy, że gdy wczoraj ja i Bruce daliśmy Lokiemu po książce to teraz należymy do tego grona?

– Z tego co mi wiadomo nie obyło się to za pośrednictwem ołtarza, więc nie. No i bez modlitwy. A to właśnie te dwa czynniki są niezbędne do rytuału składania ofiar bogom – wyjaśniła. – W przeciwnym razie to jak, to co nazywacie dawaniem prezentów.

– A ołtarz i modlitwa mają jakieś specjalne wymagania? – Sharon kopała dalej. 

– W zasadzie nie, chodzi przede wszystkim o szczerość intencji. To ktoś od ciebie używał trzech kamieni jako ołtarza, prawda? – zwróciła się do asgardzkiego księcia. – Dobrze zapamiętałam?

– Dokładnie, Daeron byli niesamowitym poetą. Dostrzegali piękno magii otaczającego świata – Loki uśmiechnął się lekko z pewnym rozmarzeniem widocznym w oczach przez co Tony wysnuł wniosek, że Daeron był… byli kimś ważnym w życiu księcia.

– Używali swoich wierszy jako modlitwy – oznajmiła Amora. – Jak już mówiłam wszystko może być modlitwą.

Stark zauważył, że w ich stronę zmierzała Val. Czarnowłosa też dostała komplet ziemskich ciuchów. Błękitna koszulka była o rozmiar za duża, ale pod czarną, skórzaną kurtką nie było tego aż tak widać do tego idealnie pasowały dopasowane skórzane spodnie. W Asgardzie musieli mieć coś do warkoczy, bo Val zaplotła dwa dobierańce, połączyła je z tyłu, a resztę włosów puściła wolno.

– Val! Wyglądasz prześlicznie! – zawołała złotowłosa, klaszcząc z uciechy w dłonie.

– Innego wyjścia mi nie dałaś – odpowiedziała czarnoskóra z wymuszonym uśmiechem. – Ale najbardziej podoba mi się to – odwróciła się i wskazała namalowane na materiale błękitne skrzydła. – Są zajebiste.

Kiedy TARCZA i Xavier Łączą SiłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz