Dzień dobry!
Dzisiaj mam dla Was nie jeden, a dwa rozdziały.
I lubię Was zaskakiwać... Dzisiaj będzie dość ciężki (emocjonalny) rozdział, mimo wszystko, życzę Wam miłego czytania.
Buziaki, J-----------------------------------------------------------------
40. ZOE
Głos Mauricia ociekał odrazą, jakby każde słowo nasączone było trucizną. Jego postawa reprezentowała arogancję, a w oczach tkwiła istna żądza mordu. Z niemałym wahaniem zmierzyłam postawną sylwetkę Orvaldiego, z zaskoczeniem odkrywając, że śmierć to jednak nie jest to, o czym aktualnie marzę.
— Odpraw go — jego ostre słowa zmroziły mi krew w żyłach, przywołując wspomnienia rozmów, które najchętniej zatrzymałabym w najgłębszej szufladzie umysłu zamkniętej na klucz i zapomniała o nich raz na zawsze.
Z trudem przełknęłam ślinę, wciąż nie spuszczając wzroku. Byłam tym wszystkim piekielnie zmęczona. Patrząc na Mauricia, widziałam, że nie żartuje, ale i ja nie miałam nastroju do żartów, gierek i intryg. Tym razem nawet nie próbował maskować własnych emocji i niechęci, którą nie wiedzieć czemu, do mnie żywił.
— Chcę tylko porozmawiać.
Jego słowa ociekały fałszem. Gdy odepchnął się od framugi balkonowych drzwi i wszedł do środka, dostrzegłam, że jest bardziej wstawiony, niż sądziłam. Przyglądałam się, wciąż stojąc niczym słup soli. Nie wiedziałam, co robić, ani co powiedzieć. Na ratunek pospieszył mi Dex, który stanął przede mną.
— Wyjdź na zewnątrz, dziewczyno.
Słowa dotarły do mnie z opóźnieniem, w końcu przebijając się przez mgłę spowijającą mój zagubiony umysł. Przeniosłam spojrzenie na Dex'a, który w tej chwili był całkowicie skoncentrowany na Orvaldim.
— Cofnij się — Dex był nieugięty. — Najpierw doprowadź się do porządku. Nie zostawię cię z nią w takim stanie.
— Jeśli masz trochę oleju w głowie, to posłuchasz mnie. — Mauricio spojrzał wprost w moje oczy, uśmiechając się cynicznie. — Odpraw go — ponowił komendę. Z jego twarzy zniknął nieznośny grymas. — Albo gorzko tego pożałujesz.
Nie zamierzałam uciekać. Uciekałam dostatecznie długo, choć sama nie byłam tego świadoma.
— Zostaw nas samych.
— Jestem za ciebie odpowiedzialny.
— To rozkaz, Dex. Nic mi nie będzie.
Olbrzym spojrzał ostatni raz na Orvaldiego.
— Będę tuż za drzwiami.
Odwrócił się i niechętnie wyszedł zostawiając nas samych.
Mauricio nie tracił ani sekundy więcej. Usłyszawszy trzaśnięcie drzwi, z miejsca podszedł do mnie, znacznie naruszając moją przestrzeń osobistą.
Naruszając?
Poprawka.
On dosłownie do niej wtargnął.Cofnęłam się ze strachu. Uderzyłam w stolik, który zakołysał się niczym statek na wzburzonym morzu. Orvaldi zaśmiał się kpiąco. Jego głos ociekał szyderstwem. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy opór ściany uniemożliwił mi dalszą ucieczkę.
— Dlaczego nie uciekasz, nie krzyczysz? Dlaczego, do diabła, jesteś tak cholernie uparta?
Zmarszczyłam brwi, śledząc tak dziwny zestaw emocji kotłujących się na jego twarzy. Ten mały wybuch pokazywał tylko, że i w jego głowie nie wszystko szło tak, jak powinno.

CZYTASZ
Podziemny układ. Vendetta [18+]
Lãng mạnCykl: Elitarny krąg ( tom 4) thriller psychologiczny/romans/akcja Romans mafijny. "Do czego jest zdolny człowiek, dla którego zemsta to mało?" ⚠ UWAGA: opowiadanie zawiera SCENY EROTYCZNE, PRZEKLEŃSTWA, PRZEMOC.