135.

286 33 94
                                    


Wychodząc z łazienki Alastora spotkał ujmujący widok pokazu rodzicielstwa. Na środku łóżka Lucyfer układał do snu Charlie, przykrywając ją kołdrą i składając delikatny pocałunek na jej czole. Miękkość spojrzenia tych żółto-czerwonych oczu spoglądających na małą istotę okupującą ich pościel, wprawiała demona w pewien rodzaj nostalgie, cofając do wspomnień z dzieciństwa i matki troszczącej się o niego na każdym etapie życia. Obraz rodzicielki nigdy nie wyblakł w jego głowie, choć wiele razy był już temu bliski, jednakże Al zachował najlepsze wspomnienia z życia ziemskiego, pielęgnując je najlepiej jak potrafił. Zdecydowana większość obejmowała matkę, a reszta polowania w których uczestniczył rozwijając swe umiejętności myśliwskie do zwierząt jak i również ludzi, głównie ludzi, co aktualnie ma doszlifowane do perfekcji.

Obecna sytuacja przypominała mu codzienność jakiej doświadczał na Ziemi, może dlatego, że Lucyfer był w podobnej sytuacji jak jego matka. Samotny rodzic wychowujący dziecko. Jedyna różnica, w przypadku Radiowego Demona rodzic ze strony męskiej został nieodwracalnie wyemitowaniem z powodu przemocy jaką ojciec wystosowywał na matce. Nie trzeba geniuszu by wiedzieć kto był zabójcą. Dla młodego chłopca w wieku czternastu lat zabicie pijanego człowieka, rozczłonkowanie ciała oraz rzucenie szczątek na pożarcie pobliskim aligatorom, nie było dużym wysiłkiem. Zrobił to bez mrugnięcia okiem, dwa razy. Ten drugi był zaraz po przybyciu do Piekła gdzie bez problemu odnalazł szkodnika. Nigdy nie powiedział matce co tak naprawdę stało się mężczyźnie, którego nie mógł nazwać ojcem, żeby jej nie martwieć. Również o zamiłowaniu do morderstw i praktykowaniu kariery jako seryjny zabójca nie pisnął ani słówka, utrzymując wszystko w sekrecie, choć podejrzewał, że wiedziała. W końcu była najmądrzejszą i najwspanialszą kobietą jaką znał, poza tym znała go na wylot, jednak nigdy nie usłyszał od niej komentarza, bądź aluzji do tego co robi. Wciąż kochała go całym sercem prawdopodobnie modląc się za niego w kościele od którego on był stronniczy. Była pobożną kobietą, pomimo że nie zawsze w jej życiu było kolorowo. Jest jej wdzięczny za wychowanie i wszystko co dla niego zrobiła, nawet po tylu dziesięcioleciach.

Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos.

- Podoba Ci się ckliwy obrazek? - zapytał uwodzicielsko Diabeł bezczelnie prześwietlając go wzrokiem od góry do dołu.

- Skądże znowu. Podziwiam jak niski jesteś z tak odległej perspektywy. Nie przypuszczałem, że to możliwe - obrócił sytuację na swoją korzyść.

- Podziwiasz? Jak miło z twojej strony - poruszył sugestywnie brwiami ignorując zaczepkę wyłapując jedynie pochwalę.

- Niefortunny dobór słowa - sprostował - Jak zwykle skupiasz swą uwagę na nieistotnym wątku.

- Nieistotnym? - prychnął - To, że patrzysz tylko na mnie jest cholernie istotne - zauważył.

- Oh tak Lu Lu, jesteś moim centrum wszechświata - mówił prawdę, jednak powiedział ją nieco sarkastycznym tonem.

- Wiem, że nim jestem, nie musisz mi tak słodzić - machnął lekceważąco ręką, jednak demon wiedział, że poruszył serce Diabła - A teraz chodź tu i mnie przytul - nie był to rozkaz, a prośba na nią nie brzmiąca.

- Ubytki w manierach - Al pokręcił głową zrezygnowany z większym uśmiechem na ustach niż poprzednio ruszając w stronę łóżka.

- Nie porównaj tego swojego czegoś, co zwiesz manierami z moimi. Pomiędzy nimi jest duża przepaść.

- Szczególnie z twojej strony - parsknął.

- Obrażanie mnie w wysublimowany sposób nie jest częścią bycia dżentelmenem Bambi - zrobił urażoną minę.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz