145.

249 26 68
                                    


Ważne: Wczorajszy rozdział 144 od połowy (gdzie jest przeskok czasowy) jest zwyczajnym rozdziałem.

------- 


- To był naprawdę gówniany pomysł - podsumował Lucyfer siedzący na toaletce w łazience, patrząc jak Alastor wiąże muszkę.

Wczorajszą rozmowę telefoniczną można zaliczyć do tej z najciekawszych jaką odbył kiedykolwiek, jak nie jedynej odbytej od dwudziestu pięciu lat (chyba). Czy ten czas naprawdę tak zapierdala?

Wracając. Na początku Lucyfer zachował pełną formalność i profesjonaliści, jednakże po jakichś trzech minutach Asmodeusz przerwał mu pochłonięty ekscytacją i niedowierzaniem, że Król Piekła naprawdę do niego zadzwonił. Szczerze zaczynał już tracić nadzieję miażdżoną latami. Nie dając mu dojść do słowa Grzech zaproponował spotkanie, właściwie nie była to propozycja, a decyzja podjęta bez zgody pary. Zaprosił na nie również Alastora, który podczas tej dziwnej konwersacji, bądź bardziej monologu, zdołał wtrącić dwa, krótkie zdania.

Po zakończeniu połączenia obaj skonsternowani mężczyźni, przez jakieś dobre pięć minut patrzyli na wyłączony telefon jak zahipnotyzowani, prawdopodobnie nawet nie mrugnąć, próbując zrozumieć co właśnie zaszło.

- Hm... cóż, gdy staniemy naprzeciw siebie okaże się, czy twe wysiłki były daremne, czy wręcz przeciwnie mon roi - radiowiec poprawił niesforny czerwony kosmyk włosów, który natychmiastowo podległ woli swego Pana jakby niesubordynacja była co najmniej karana śmiercią, w gruncie rzeczy było to prawdą.

- Nie wiedziałem go przez lata, nawet nie wiem co u niego słychać - pogłębiał zmartwienia - Nie mogę tak po prostu wpaść i udawać, że ostatnie trzydzieści lat nie miało miejsca.

A może trzydzieści pięć?

- Nie obarczaj się winą - chwycił kredkę do oczu - Nie miałeś dobrego czasu, to fakt. Jednakże błędy innych oraz ich trywialne oczekiwania wobec ciebie doprowadziły do twego załamania. Zwyczajnie nie radziłeś sobie z tym wszystkim Lu Lu. To zrozumiałe.

Delikatnym ruchem zaczął podkreślać oczy partnera. Uwydatnianie swej groźnej natury drobnym makijażem zawsze pobudzało przerażające wizje Grzeszników względem jego osoby, nie zaszkodzi więc dodać odrobiny pewności siebie zżeranemu przez nerwy Diabłu. No dobrze, w tym przypadku potrzebna jest dość spora ilość, ale czego nie jest w stanie zrobić niesamowity, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju Radiowy Demon.

- Dlaczego zawsze mówisz o tym tak swobodnie, jakby było to oczywistością? - blondyn uniósł lekko kącik ust, jednak oczy były przepełnione pewnego rodzaju smutkiem, którego Władca nienawidził - Al, co jeśli oni mieli rację, jeśli ja...

- Lucyferze Morningstar - stanowczy ton Władcy sprowadził anioła na ziemię krzyżując spojrzenie z partnerem, patrzącym na niego z całkowitą powagą oraz skrywaną czułością.

Użycie nazwiska zazwyczaj nie zwiastowało czegoś dobrego, prawda? Anioł z trudnością przełknął ślinę.

Szlag!

Długie szpony ścisnęły jego policzki, nie zbyt boleśnie.

- Nigdy nie waż się umniejszać swej osobie oraz nie pozwól żeby robił to ktoś kto niczego o tobie nie wie - zmrużył rozżarzone jak słońce spojrzenie - Tylko ja posiadamy przywilej obrażania samego Króla, nie odbieraj mi tej przyjemności.

- Wałdzoo posiessszająseee - przez trudność mówił niewyraźnie, lecz czuć było sarkazm.

- Traktuj to jak swego rodzaju zaszczyt, którego nie każdy może dostąpić - odparł dumnie nieco rozluźniając uścisk.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz