Rozdział 16

33 1 0
                                    


Odbierz. Odbierz. Użytkownik, do którego próbujesz się dodzwonić nie odpowiada.

Do: Hugo
Nic. Nie odbiera.

Przetarłam zapłakane oczy i z rozdrażnieniem rzuciłam telefon na łóżko. Stella nie żyje. Ta wiecznie wesoła staruszka, która mimo tragedii wciąż starała się uśmiechać odeszła.

Po telefonie Hugo który pytał, czy wiem, gdzie znajduje się Wille, bo nie ma z nim kontaktu a przeszukali dom i wszystkie możliwe miejsca powiedział mi, że jego matka umarła. A dopiero co się dowiedziałam, że jego matką była Stella. Była.

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, krążyłam po domu jak opętana. Stella była mi bliska, traktowałam ją jak babcię. Co musi czuć on.

Co musi czuć Wille który stracił ojca, siostrę i.. matkę. Stracił wszystkich.

-Kurwa! – Krzyknęłam uderzając się w czoło.

On nie może być teraz sam. Nie może. Wzięłam telefon drżącą dłonią i wybrałam ponownie jego numer.

-Halo ? – Usłyszałam niemrawy głos Willhelma.

-Gdzie jesteś? – Zapytałam starając się brzmieć normalnie.

-A czy to ma znaczenie? Jest mi tu dobrze. – Powiedział łamiącym się głosem.

-Gdzie jesteś? – Powtórzyłam pytanie.

-W lesie.

-Jakim? – Zapytałam ubierając kurtkę i buty.

-Nie martw się.

Kurwa. Rozłączył się. Hugo też nie odbierał. To nie mógł być ten las, do którego zabrał mnie dwa dni temu, ponieważ Hugo wiedział o tym miejscu i również go przeszukali.

Zamówiłam taksówkę i podjechałam pod blok, w którym byłyśmy któregoś razu z Aurorą.  Waliłam w drzwi jakby się paliło, nie miałam pewności czy tam jest ale miałam nadzieję.

-Znalazłaś ? – Zapytał otwierając drzwi. Był w kurtce co oznaczało że albo się gdzieś wybierał albo niedawno wrócił.

-Powiedział, że jest w lesie, wiesz jakim?

-Przeszukaliśmy przecież.... – Urwał a po chwili westchnął jakby dobrze zdawał sobie sprawę o jaki las chodzi. -Wracaj do domu. Znajdę go. – Zamknął drzwi i ruszył schodami na dół.

-Jadę z tobą. – Powiedziałam gdy ruszyłam za nim.

-Nie , nie jedziesz. – Warknął wychodząc z klatki.

-Jadę, gdyby to nie było ważne nie dzwoniłbyś do mnie tak samo jak Wille który odebrał tylko ode mnie.

-Nigdzie nie pojedziesz. Wracaj Ophelia i radzę ci odpuścić. Wiem, skomplikowaliśmy ale w tym momencie to już nie ma znaczenia. Musisz zapomnieć. I żyć tak jak przed paroma miesiącami. – Tracił kontrolę. Był zły.

-Odpuścić? Niby czemu?

-Bo masz nie po kolei w głowie! Groził ci a ty pchasz się do niego jak mucha do lepu. Nie wiesz w co się wpakowałaś.- Odpowiedział bardziej opanowany otwierając drzwi.

-Ja się pcham? A co z wami? Cały czas dajecie nam powody by się widywać! Tak wiem, że jestem stuknięta ale o tym możemy porozmawiać jak znajdziemy Wille! – Krzyknęłam zasiadając po drugiej stronie.

-Nie możesz tam jechać. – Tym  razem brzmiał jakby mnie prosił.

-A właśnie że pojadę.

-Ophelia, to jest niebezpieczne. Nie wiesz w co się pakujesz.

It Wasn't Your Fault Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz