Rozdział 16

40 2 1
                                    

~ 🌼 ~

  Kolejny odgłos skrzypienia niewygodnego taboretu rozniósł się po, w odczuciu Josie, pustej sali. Choć podobnie jak ona, niewiele ludzi wyczekiwało momentu, aż osoba, z którą przyszli, wyjdzie zza przerażających drzwi sali, brunetka czuła się całkiem opuszczona, a echo panujące w okół niej jeszcze bardziej to potęgował.

Potrzebowała obok siebie szatyna, bo tylko on był w stanie zapełnić pustkę, która przeszywała jej wiotkie ciało. Ten jednak prowadził rozmowę z psychologiem dotyczącą stanu jej zdrowia.

Josephine wiedziała, że już kiedyś zdarzało im się tu bywać i było to w prawdzie dosyć częste, bo w przeszłości, której nie pamiętała, zmagała się z bardzo podobnymi problemami. Teraz znów ją dopadły.

Jan bardzo się angażował w całą sprawę i chciał jak najlepiej dla Josie, rzecz w tym, że ona nie chciała tego wszystkiego. Nie chciała tego szumu wokół siebie, tej dziwnej uwagi Janka, która sprawiała, że Josie czuła się jak kula u nogi, a tym bardziej nie potrzebowała psychologa, do którego niemalże od razu zapisał ją po całym incydencie w nocy.

Odbyła dzisiaj już jedną rozmowę i jedyne słowa, jakie wypowiedziała to te, że nie ma ochoty dziś rozmawiać. Chciała stamtąd jak najszybciej uciec i pójść na plaże, aby się wyciszyć i zapomnieć o swoich problemach. Chciała zniknąć. Plaża i morze były jej bezpieczną otchłanią, w której chętnie się zatapiała, lecz często było jej ciężko się tam dostać.

Odmęty jej myśli spontanicznie przerwał wrzask, który pod wpływem panującego echa, rozbrzmiał z podwojoną siłą w cichym pomieszczeniu. Zielone tęczówki Josie niemalże od razu powędrowały ku stronie chłopaka, który już po raz kolejny krzyczał „Inka”, patrząc w stronę brunetki.

Z początku sądziła jedynie, że zachowanie bruneta było spowodowane jakąś chorobą. W końcu znajdowali się w pomieszaniu pełnym psychologów i innych specjalistów, więc zignorowała to zachowanie, wzrokiem ponownie powróciwszy do drzwi, zza którymi znikną Jan.

Wysoki, jak na gust Josie, chłopak podszedł do niej, szeroko się uśmiechając, dlatego też dziewczyna znacznie się spięła, nie wiedząc co robić. Pozostać przy ignorowaniu niepokojącego zachowania nieznajomego czy może zapytać, czy wszystko jest w porządku?

Brunetka przystała przy dalszym ignorowaniu, teraz w duchu modląc się, by Janek jak najszybciej opuścił gabinet i zabrał ją z tego coraz bardziej odstraszającego miejsca, które już wcześniej zdążyła w głowie nazwać przeklętym.

— Dawno się nie widzieliśmy — zagadną ją wyraźnie podekscytowany męski głos, którego nie była w żaden sposób rozpoznać. Nie wiedziała czy może chłopak z kimś ją pomylił, czy faktycznie jest poważnie chory i ma jakieś urojenia.

Ignorowała dalej.

A raczej starała się, bo ciemne, wrzerające się w nią spojrzenie bruneta, jedynie zwiększało jej napięcie i niepokój.

— Chyba mnie z kimś pomyliłeś — Postanowiła w końcu się odezwać, gdy czuła, że jedynie chwila dzieliła ją od ucieczki z tego przerażającego ją miejsca.

Chłopak w odpowiedzi zaśmiał się melodyjnie, doprawdy będąc rozbawionym jej postawą i obojętnym na wszystko wzrokiem.

— Josie, na pewno nie pomyliłbym swojej przyjaciółki z kimś innym — odrzekł rozbawiony, lecz Josephine dostrzegła w jego oczach lekkie powątpienie, jakby faktycznie przeszło mu przez myśl, że mógł ją z kimś pomylić.

Remind me of our past | JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz