VIII. zapamiętaj to, wiewiórko

424 14 0
                                    

O tym co się stało i w sumie o nas.

Jego słowa przez dobre kilka chwil krążyło mi po głowie. Dosłownie zamurowało mnie na te słowa. Totalnie się ich nie spodziewałam z jego strony.

- Wszystko okej?

Z tego dziwnego stanu wyrwał mnie właśnie jego głos. Pokręciłam głową, chcąc przywrócić się do porządku. Odchrząknęłam i wbiłam wzrok w te jego zielone tęczówki. Miał tak piękne oczy, chciałam mieć takie.

- Tak, tak. Tylko zaskoczyłeś mnie tym. Czemu niby chcesz rozmawiać o nas? Przecież nie ma żadnych nas. Wpadliśmy na siebie kilka razy i tyle. - wzruszyłam ramionami i podeszłam w stronę drzwi, aby je otworzyć i zaszyć się z książką na łóżku.

Chłopak na moje słowa zacisnął widocznie szczękę, jednak nie zatrzymywał mnie gdy wyciągałam klucz do pokoju. Jak weszłam do środka i chciałam zamknąć za sobą drewniane drzwi, chłopak nie pozwolił mi na to przytrzymując drzwi stopą.

Zdziwiona jego reakcja popatrzyłam na niego w szoku, za to z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Cholerne zielone tęczówki, które wyglądały jak dwa szmaragdy. Może się powtórzę, ale on miał cudne oczy i nie mogłam oderwać od nich swojego spojrzenia.

- Zajmę ci tylko chwilkę, obiecuję. Chce tylko wyjaśnić tą sytuację z soboty, nic więcej. - wzruszył ramionami i nie ruszył się ze swojego miejsca.

W mojej głowie było milion myśli, czy go wpuścić i porozmawiać z nim? Czy zamknąć przed nim drewno przed nosem i udawać, że nie ma mnie w pokoju? Ten drugi pomysł podobał mi się bardziej, ale ja nigdy nie wybierałam dobrze.

Westchnęłam ciężko i otworzyłam szerzej drzwi, aby brunet mógł wejść do środka. Odwróciłam się i rzuciłam na swoje łóżko, opierając się plecami o ścianę. Miałam idealny widok na drzwi i większość pokoju w takiej pozycji.

Pedro przez kilkadziesiąt sekund nie ruszył się z progu, wyglądał jakby go ktoś zamroził. Jedyne co upewniało, że chłopak żyje to była jego unosząca się co parę chwil klatka piersiowa i mrugające powieki. Po chwili Pedro się ocknął i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Postawił kilka kroków w moją stronę i stanął przed moim łóżkiem.

Ciągle patrzyłam na jego ruchy, będąc cały czas czujną. Nie wiedziałam co mu chodzi po głowie. A przez to, że naczytałam się dużo książek, to niezbyt fajne myśli mi krążyły w tamtej chwili po głowie.

- I co? Zamierzasz tu tak stać i się na mnie gapić? Czy porozmawiać? Bo ja już nie ogarniam. - patrzyłam na niego z niezrozumieniem w oczach.

Westchnął ciężko i przysiadł na skraju mojego łóżka, odwracając się tak aby nie urwać naszego kontaktu wzrokowego. Coś dziwnie mi się skurczyło w moim wnętrzu. Nie zwróciłam na to abytnio uwagi, ciągle patrząc na zielonookiego chłopaka przede mną.

- No więc, nie mam do ciebie żalu, ani pretensji o ten wypadek przy pracy. - uniósł kpiąco kącik ust, a mnie zszokowało na chwilę. - Rozumiem, pełne poświęcenie i te sprawy. Jednak nie musisz unikać wychodzenia z pokoju. - dodał już z łagodnością w oczach.

Z szoku otworzyłam usta, nie wiedząc co mu mam niby odpowiedzieć.

- Camila do mnie wczoraj wieczorem przyszła i kazała mi coś z tym zrobić, bo inaczej nie będzie miło. - zakpił.

A ja nadal z szokiem wymalowanym na twarzy gailam się na niego z otwartą buzią.

- Zamknij tą buźkę, bo ci muchy do niej wlecą.

Po jego słowach poczułam jakby ktoś wylał na mnie kubeł ziemnej wody. Wzdrygnęłam się i popatrzyłam na niego z pytaniem wymalowanym na twarzy. Nadal nie rozumielam co tu się stało.

Camp loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz