Bakugou stał w drzwiach i patrzył jak jego wychowawca zostawia go z zasmarkanym dzieciakiem. Czuł jak Izuku trzyma się jego bluzki. Zastanawiał się jak długo Deku będzie siedział w takiej formie. Często nawet w swojej dużej wersji był bezużyteczny - tak sądził Katsuki - ale teraz to musi być żart. Małego Midoriyę pamiętał tylko jako zapłakanego, mizernego chłopca. Jednak zawsze się o niego troszczył. Jako dziecko Bakugou czuł w pewnym sensie zobowiązany do opiekowania się swoim byłym przyjacielem.
Westchnął. Kotłujące się myśli w jego głowie zmęczyły go. Trochę przeraża go niewiadoma i rzeczy, które mogą się wydarzyć przez tą głupią sytuację.
- Kacchan... jesteś smutny? - Starszy skierował wzrok na dzieciaka obok niego. Zauważył te zmartwione zielone oczy, które dokładnie mu się przyglądały. Poczuł złość na ten widok, bo ten smarkacz przejmuje się nim. Jak zawsze zresztą. Od tylu lat bez zmian.
Głęboko odetchnął, aby nie zacząć się wydzierać na małego Izuku. Pokręcił lekko głową, uspokajając się.
- Tch... nie powinno cię to interesować, smarkaczu. - Odpowiedział powoli kierując się w stronę kuchni. W połowie pokoju wspólnego jednak zauważył brak małych stóp kroczących za nimi lub chociażby obecności małej istoty koło niego.
Spojrzał się na miejsce, gdzie stał dzieciak. Z wydętą wargą i założonymi rękami.
Patrzył się na Bakugou w butny sposób. - O co ci chodzi? Czemu nie idziesz za mną?
- Jesteś niemiły Kacchan.
Katsuki wywrócił swoimi oczami na zachowanie tego upartego dzieciaka. Musi się przemęczyć tylko do jutra z tym bachorem. Jutro jak przyjedzie ciocia Inko, jego problem się skończy. Chyba może przeboleć i postarać się być... miłym. Lub przynajmniej być mniejszym dupkiem.
To nie będzie trudne. Przecież kiedyś jakoś się przyjaźnił z Izuku.
- Czy niemiły Kacchan szedłby właśnie do kuchni tylko po to, aby zrobić nieznośnemu nerdowi jakieś słodkie przekąski? - Na te słowa, aż z tej odległości mógł dostrzec jak w zielonych oczach pojawiły się iskierki radości. Zawsze był łakomy na słodycze - uśmiechnął się do swoich myśli. - Więc jak 'Zuku? Chciałbyś dango? Czy dalej będziesz się boczył, że jestem okropny?
Chłopczyk podbiegł do Bakugou z wielkim uśmiechem wpadając na niego, aby się przytulić do nóg.
- Kacchan! Już nigdy nie powiem, że jesteś niemiły! - Wykrzyczał patrząc na niego z dołu. - To były żarty... przecież wiesz, że kocham Kacchana!
Katsuki prychnął na to wyznanie. Deku zawsze tak gadał. Zawsze patrzył na niego z podziwem. Dlatego Katsukiemu się to podobało. Ludzie powinni podziwiać go, a nie się martwić o niego. Przecież sam się może sobą zająć. Nie potrzebuje nikogo.
Spojrzał na tego dzieciaka. Widział te oczy, które zawsze były obok niego - a jeśli nie, to patrzyły na niego z dala.
- Dobrze Izu. - Rozczochrał zielone loki na główce dziecka. - Chodźmy już do tej kuchni to zrobię ci te kulki.
- JEJ! - Podskoczył z radości. Bakugou widział tylko te wielkie oczy pełne szczęścia, które świeciły jak gwiazdy. - A mogą być zielono pomarańczowe? Proszę Kacchan!
Blondyn odwrócił się w stronę kuchni i zaczął się tam kierować, nie mogąc już patrzeć w to szczęście w samej istocie.
- Zobaczymy co da się zrobić. - Odpowiedział, zadowolony, że tym razem słyszał kroki za nim. Już od dawna ich nie słyszał. Czyżby mógłby za tym tęsknić?
|Mam coś dzisiaj dla was :))
Napiszcie jak wam się podobało!
miłego dnia/nocy
Lilka
CZYTASZ
Wróćmy do tego co było| bkdk
FanficCo by się stało gdyby, Izuku trafiony przez Quirk stał się dzieckiem? Przekonajcie się!