~11~

25 3 2
                                    

AleksandraMaterkowsk
Piosenka:
Måneskin - Coraline

Idziemy w stronę domu Leili i Freda, który rzekomo znajduje się niedaleko naszego hotelu. W rzeczywistości dojście do ich mieszkania zajmuje nam około dwudziestu minut.

- Mówiłeś, że to niedaleko - wzdycham, ścierając kropelki potu z czoła.

- Dawno tam nie byłem - William drapie się po głowie, na co ja uderzam go lekko w ramię.

- No i właśnie dlatego już ci nie zaufam - odpieram zdecydowanym tonem głosu.

Will patrzy na mnie z udawanym smutkiem, a ja się śmieję. Wczoraj nie działo nic się ciekawego: przyjechali do nas nasi przyjaciele (bo chyba już tak mogę ich nazwać), oprócz Meave. Podobno musiała pojechać na spotkanie rodzinne, głównie aby powitać ojca, który wrócił z wojny. Do tej pory myślę o tym jak bardzo przejebane musi być posiadanie ojca wojskowego. Na pewno ten strach o jego śmierć jest przerażający. Podobno dziś miała się zjawić, ale nie wiedzieliśmy, czy to prawda. A skoro chodzi o nasze spotkanie, to powłóczyliśmy się trochę po mieście, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nasz dzień zakończyliśmy karaoke, nawet ja dałam się przekonać na piosenkę bellyache od Billie Eilish. Leila powiedziała mi, że bardzo ładnie śpiewam, co sprawiło, że zrobiło mi się jakoś tak... Cieplej na sercu.

Wreszcie dostrzegamy dom, który William określa jako willa zakochanych gołąbków. Faktycznie, wygląda cudownie. Dom jest pomalowany na biało, i dostrzegamy również płaski dach. Okna są duże, i bardzo modne, a wnętrze domu jest zakryte czarnymi zasłonami. Idealnie wystrzyżone krzaki i wykoszona trawa dodają temu miejscu uroku. Na przodzie domu zauważamy drewniany, duży stół, z dołączonymi dwoma, takiego samego koloru ławkami, ułożonymi naprzeciwko siebie. Na stole znajdują się papierowe talerzyki, a po środku szklany wazon z różowymi, sztucznymi piwoniami. Wchodzimy do środka poprzez otwartą, metalową furtkę, i dostrzegamy Leilę i Freda, którzy właśnie wychodzą z domu.

- Hejka! - woła Leila, przytulając się z nami zupełnie tak, jakbyśmy się ze sobą nie widzieli wczoraj.

- Cześć - mówi Fred, podając nam rękę.

- Julian i Meave mają przyjechać skuterem - oznajmia Meave, kiedy siadamy naprzeciwko siebie na ławkach.

Leila i Fred wyjmują z lodówki turystycznej kiełbasę, i odpalają grilla. Will postanawia im pomóc, więc mi pozostaje samotność. Sprawdzam, czy na mnie patrzą, po czym włączam pod stołem Instagrama, w celu zobaczenia, czy moja idolka wstawiła nowe zdjęcie. Niestety nie. Pozostaje mi więc wyczekiwanie na dwójkę naszych przyjaciół. Mija minuta, i słyszę ryk motora. Automatycznie się odwracam, i to, co widzę, mnie zadowala. Z pojazdu wysiadają Meave i Julian. Obydwoje witają się z nami, po czym Meave siada obok mnie, a Julian idzie do motora tylko po to, aby wrócić ze zgrzewką piwa.

- Uuuu - kwituje Leila, po czym dosiada się obok Meave. - Co tam, Mea? Jak tam na spotkaniu?

Od razu widzę, że coś jest nie tak. Mimo tego dziewczyna przybiera zadowolony wyraz twarzy, a kiedy zaczyna gestykulować, podwija jej się rękaw od bluzki, a to, co tam dostrzegam, mnie przeraża. Widzę nowy ślad po cięciu, a na jej kciuku znajduje się zaschnięta krew.

A najgorszy jest fakt, że tylko ja to dostrzegam, ale jestem zbyt nieśmiała, aby zapytać, czy wszystko w porządku.

- Było... Było bardzo fajnie. Mieliśmy ognisko, rozmawialiśmy i takie tam - mruczy tak, jakby w ogóle nie chciała o tym opowiadać.

- Brzmi fajnie - uśmiecham się delikatnie, a Meave odwraca się w moją stronę i beznamiętnie przytakuje.

- No to co? Piwko na rozgrzewkę? - pyta Julian, wyjmując piwo, i daje każdemu z nas po jednym.

Room (15+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz