Czas zdawał się stać w miejscu, a każdy kolejny dzień przynosił coraz większy ciężar na nasze serca. Jungkook leżał w szpitalnym łóżku, a jego nieruchome ciało było jak bolesne przypomnienie, że nikt z nas nie miał kontroli nad tym, co się działo. Monitory wyświetlały spokojne, jednostajne linie, a regularne bicie jego serca było jedynym dowodem na to, że wciąż walczył.
Jimin siedział obok łóżka, trzymając dłoń Jungkooka, jakby próbował przekazać mu swoją siłę. Jego twarz była zmęczona, pełna troski i bezsilności. Przez ostatnie dni prawie nie spał, czuwając nad swoim przyjacielem, modląc się, by ten w końcu otworzył oczy.
– Lekarze twierdzą, że to tylko kwestia czasu – powiedział cicho, jakby bał się, że głośniejsze słowa mogłyby zakłócić ten delikatny balans. – Ale co jeśli coś go trzyma w tym stanie? Co jeśli nie chce wrócić?
Spojrzałam na niego, czując w sercu ten sam niepokój. Myśli kłębiły się w mojej głowie, nie dawały mi spokoju. Jungkook zawsze był silny, zawsze był tym, który wszystkich wspierał, a teraz... teraz on potrzebował nas.
– Musimy być cierpliwi, Jimin – powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie, choć sama nie byłam tego pewna. – Może... może potrzebuje więcej czasu, żeby znaleźć drogę z powrotem.
Jimin skinął głową, choć wyraz jego twarzy zdradzał, że nie był przekonany. W ciszy szpitalnego pokoju czekaliśmy, czuwaliśmy, trzymając się nadziei, że Jungkook w końcu do nas wróci.
Z każdą godziną, która mijała, coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, jak bardzo ten młody mężczyzna był ważny dla nas wszystkich. Jak bardzo brakowało jego uśmiechu, jego energii. Gdy patrzyłam na niego teraz, leżącego bez ruchu, przypomniałam sobie wszystkie chwile, kiedy był siłą napędową naszej grupy. Chwile, kiedy śmiał się z nami, kiedy nas wspierał, kiedy był po prostu... Jungkookiem.
Mimo że mój umysł próbował zająć się czymś innym, serce nie mogło oderwać się od myśli, że świat bez Jungkooka nigdy nie byłby taki sam.
– Jungkook... – wyszeptałam cicho, prawie nie słysząc własnych słów. – Proszę, wróć do nas.
W ciszy pokoju nagle rozległy się kroki na korytarzu. Odwróciłam się w stronę drzwi, a moje serce zamarło na widok kobiety, która weszła do środka. To była matka Jungkooka. Jej twarz była surowa, pełna bólu i gniewu, jakby całe cierpienie, które przeżywała, skupiło się na mnie.
– To wszystko twoja wina – syknęła, a jej głos drżał z emocji.
Spojrzałam na nią, czując, jak zimne macki strachu ściskają moje serce.
– Gdyby nie ty, Jungkook byłby teraz bezpieczny. Życie mojego syna nigdy nie było zagrożone, dopóki się nie pojawiłaś i nie zabrałaś naszej rodzinnej pamiątki! Co ty mu zrobiłaś?! – Jej słowa były jak ostrza, tnące moje serce na kawałki.
– Nie chciałam tego... – zaczęłam, ale głos ugrzązł mi w gardle. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie mogłam ich powstrzymać. – Nigdy nie chciałam, żeby coś mu się stało.
Matka Jungkooka nie słuchała. Jej gniew narastał z każdą chwilą, a ja czułam, jak powoli się duszę pod ciężarem jej oskarżeń.
– Przez ciebie teraz leży tutaj, nieprzytomny. Nie wiesz, ile bólu mi sprawiłaś! Ile on musiał cierpieć! – Jej głos złamał się, a w oczach pojawiły się łzy. To były słowa matki, która bała się o swoje dziecko, która czuła, że traci coś, co było dla niej najcenniejsze.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wszystko we mnie krzyczało, że muszę coś zrobić, ale byłam zbyt sparaliżowana bólem i winą.
W tej chwili Jimin wstał i stanął pomiędzy mną a jego matką. Jego spojrzenie było pełne determinacji, jakby chciał chronić mnie przed jej gniewem.
CZYTASZ
Destined with you || 𝐣.𝐣𝐤
Fanfic"Przeznaczenia nie da się oszukać ani uniknąć. Przeznaczenie pojawi się niespodziewanie. Moim przeznaczeniem jest zmienić nienawiść, zamienić nienawiść w miłość".