🕷Przerwa...🕸

136 10 1
                                    

- To co mam robić? - warknąłem zirytowany bo nie widziało mi się stać cały czas w jednym miejscu kiedy Stark się na mnie wgapia.

- A no.. Chodź tu - powiedział pokazując mi ręką że mam podejść. Podszedłem do niego ale nie aż tak byśmy się chociażby dotykali. - Tu postawiłem ci twoje własne biurko. - wskazał ręką na biurko które było może metr od jego. Na serio? Muszę tak blisko niego siedzieć. Ehhh. - ja na razie ulepszam rękawice a ty zrób jakiś sprzęt który ułatwi Nataszy w misjach.. Czyli.. Może jakieś ostrze na łańcuchu czy coś podobnego. - kiedy skończył poszedłem obejrzeć co on w ogóle tu ma i poszukać czegoś co przyda mi się w zrobieniu tego ostrza na łańcuchu miałem już nawet bujny pomysł na niego.

Przez godzinę Stark próbował mnie zagadywać i wypytywać o coś. W końcu stwierdził że wejdziemy na piętro mieszkalne i zamówimy pizze. Normalnie bym się nie zgodził jednak faktycznie może to godzina ale dla mnie jako nastolatka z super metabolizmem i symbiontem to było nawet długo dlaczego właśnie jechaliśmy windą na górę.

- jaką chcesz? - spytał próbując mnie zagadać.

- obojętnie byle nie z ananasem. - drzwi windy się otwarty a my poszliśmy do jadalni. - chce ktoś pizze?! Bo zamawiamy! - krzyknąłem do Wandy, Pietro, Nataszy i Steve którzy byli siedzieli na kanapie.

- Dzieciaku co ty zrobiłeś... - powiedział pod nosem załamany Stark a ja usłyszałem to tylko dlatego bo mam wyostrzone zmysły...

- Ja! - krzyknęli wszyscy z salonu biegnąc do kuchni a nawet Wanda z Pietrem przez to że się przepychali oby dwoje się wywalili jednak po chwili także do nas dołączyli.

- Jakie chcecie i ile? - spytał znów załamany Miliarder.

- My chcemy dwie 40 margerity. - powiedziała Wanda wskazując na siebie i Pietro a Stark kazał Friday zapamiętać co każdy chce na początku mówiąc co on by chciał i na koniec to wszystko zamówić na jeden paragon.

- Jedna 30 też margerita. - powiedziała Natasza.

- 1 hawajska 50. - powiedział Steve a my wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na dziwaka. Na serio? Hawajska?

- A ty dzieciaku? - spytał Tony a ja musiałem się chwilę zastanowić.

- wEŹ 4 SAlamI 50. - podpowiedział mi Kas.

- 4 salami 50. - powiedziałem pewnie pani Romanoff popatrzyła na mnie dziwnie.

- zjesz tyle? - spytała mając co do tego wątpliwości.

- No może jeszcze ice tea jeśli można. - powiedziałem już mnie pewnie niż na początku. No sorry muszę wykarmić tego darmozjada we mnie a do tego jak coś zjem to szybciej mi się rana na ramieniu zagoi. To dość... Żenujące jak ją zdobyłem więc... Zostawię to dla siebie i Gwen może kiedyś ją komuś opowiem ale... Wątpię.

- No jasne że można to już wszystko Fri. - powiedział z uśmiechem Stark. Po chwili Friday odpowiedziała że szacowany czas to godzina więc zaczęliśmy rozmawiać. - Więc dzieciaku... - wszyscy spojrzeliśmy na Starka. - Czemu nie ma cię nigdzie? W żadnej bazie danych nawet w tarczy u Friday na policji nic o twoim istnieniu. - Japierdole wiedziałem że będzie szukał. I super teraz wszyscy spojrzeli na mnie.

- Bo nie. - chciałem by chodź trochę mój ton wskazywał na znudzenie ale chyba się nie udało i usłyszeli tą pustkę w moim głosie. Czemu mnie w tym wszystkim nie ma? To historia na kiedy indziej. Nie teraz. Nie jestem gotowy na to. Kiedy widziałem że znowu odbiera usta dodałem. - nawet nie próbuj znowu pytać bo wstanę w jadę windą na parter i sobie pójdę do domu. - ostrzegałem.

- Okej.. Więc Tony kim dokładnie jest ten dzieciak? - spytała Natasza.

- oł to jest mój osobisty asystent i ... -  Steve otworzył szeroko oczy i przyłożył rękę do jego czoła.

- Tony ty i ktoś w pracowni? Przecież ty wszystkich wywalasz jak tylko krok tam postawią...

Zjebałeś StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz