XXIX. Sojusz

84 11 387
                                    


Rose

Sam nie utrzymał mnie długo, wywinęłam się i skoczyłam w kierunku mężczyzn. Skorzystałam z tego, że Orifiel opuścił mur i dołączyłam do nich. Trzymałam się z boku, byłam cicho. To, co zobaczyłam w ich umysłach, wstrząsnęło mną dogłębnie. Kiedy ujrzałam Ezaiacha, miałam ochotę wszystko spalić, ale wiedziałam, że muszę zrozumieć. Zażyłość, jaka łączyła go z Orifielem, zabiła mnie, dosłownie wyrwała mi serce.

Zobaczyłam twarz złotookiego anioła, której nie znałam. Był normalny, wręcz dobry, kiedy na klifie umacniał Orifiela w jego przekonaniach. Wspierał go, mentorował mu. Wydawał się być nim urzeczony i to mogłabym mu wybaczyć, rozumiałam, jak łatwo było się w nim zakochać. Ale ten przeskok... To, co stało się między nimi w Międzyświecie, to, jak bez wahania na niego wpłynął i przerażenie na twarzy mojego anioła...

„Musisz go zabić" – odezwał się głos, tonem nieznoszącym sprzeciwu.

„Wiem" – odpowiedziałam.

Obserwowałam dalej i z każdą sekundą pałałam do niego większą nienawiścią, nawet nie wiedziałam, że to możliwe po tym, co mi zrobił. Jego wsparcie i mentorska miłość zmieniły się w coś niezdrowego. Przekonania, które pokazał na początku zdegenerowały, stały się mroczne, dziwne, niepokojące. Włożył je do głowy Orifiela.

„Bóg nie istnieje, tak powiedział, kiedy spytałam go o niego, gdy graliśmy w prawda czy wyzwanie" – zdałam sobie sprawę, wsłuchując się w instrukcje, które programował w nim Ezaiach. – „Pokonał jego wpływ, ale czy aby na pewno nie podzielał jego przekonań"?

Pokręciłam głową. To wszystko było tak zawiłe.

„Wykorzystał go" – powiedziałam sobie, starając się odegnać wątpliwości.

Pocałował go. Wiedziałam, jak to jest, kiedy ktoś robi coś wbrew woli. Znałam przerażenie, jakie odczuwa człowiek w momencie, gdy ktoś, komu ufa, nadużywa tego zaufania. Nie tak dawno to ja stałam pod drzewem koło De-Town, kiedy Benji pod wpływem Piekielnej Frajdy próbował wmusić się na mnie.

Zadrżałam.

Byłam przerażona tym, jak bardzo Ezaiach ukształtował mężczyznę, którego kocham.

„Dlaczego mi nie powiedział"? – zastanawiałam się. Znał moje najgorsze koszmary, a jednak nie mówił o swoich. - „Nie ufa mi"?

„Może bał się, że go znienawidzisz"? – podsunął głos.

Nie miałam czasu nawet zastanowić się, jak się z tym czuje. Moje myśli były chaotyczne, a potem nagle znaleźliśmy się w umyśle Kapelusznika.

Wspomnienia Księcia zaszokowały mnie. Zarzekał się, że nikogo nigdy nie kochał, a jednak... Nie potrafił wybaczyć sobie tego, co stało się z Mirandą, chociaż nie miał na to wpływu. Serce mnie bolało, gdy usłyszałam ten obezwładniający krzyk, który wydał z siebie, kiedy zrozumiał, że jej już nie ma.

Współczułam mu.

Ale gdy usłyszałam, jakie rzeczy mówi do Orifiela, kiedy zobaczyłam, jak próbuje go skrzywdzić...

„Powstrzymaj go" – szepnął głos.

Wyjątkowo często ostatnio się z nim zgadzałam. Uwolniłam Płomień w jego umyśle, nie patrząc na konsekwencje.

Potem czekałam, aż się wybudzą.

Pierwszy był Orifiel.

Potem ON.

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz