ROZDZIAŁ 6
▪︎Lucyfer▪︎
Leżałem pogrążony w słodkim śnie, kiedy nagle coś mnie obudziło.
~Al śpi obok mnie~
Wziąłem do ręki telefon i odpaliłem. Zostałem chwilowo oślepiony, ponieważ jasność była nastawiona na maxa. Zmniejszyłem ją i spojrzałem.
-KURWA JEST 2 W NOCY!
Spojrzałem na Alastora, jego uszy drgnęły słodko i się obrócił na bok. Wyglądał tak słodziutko. Niechętnie wstałem i poszedłem zaspany do drzwi. Otworzyłem je i na początku nic nie widziałem.
Poszedłem najciszej jak się dało. Rozglądałem się za każdym szmerem. Coś przebiegło w ciemności. Jego ostre zęby zalśniły, a ostry przedmiot zaświecił złowrogo.
Poszedłem do nieznanej mi części budynku. Coś wyskoczyło na mnie przerwacając mnie. Ostrze ponownie zaświeciło, a ostre zęby ułożyły się w grymas. Krzyknąłem na cały hotel i starałem się strząść. Było to małe, ale zwinne i szybkie. Wskoczyłem na szafę i ten demon do mnie nie dosięgał.
Dalej krzyczałem że chociażby Husk mnie usłyszy. Nagle w korytarzu pojawiła się czyjaś sylwetka.
-CHARLIE! *snif snif* to chce mnie zabić!-zaświeciła światło, a moim oczom ukazała się nikt inny jak Niffty.
-Tato spokojnie, to tylko Niffty.
-Oh! Wybacz panie Lucyferze! Wzięłam pana za nieprzyjaciela! Bardzo przepraszam!
-Okej.-nagle pojawił się Alastor. Spojrzał na mnie siedzącego dalej na szafie i na swoją przyjaciółke z ostrzem.
-Pomyliła się.-wyjaśniłem szybko. Siedziałem na szafie, a Charlie zabrała Niffty do pokoju.
-Lucy chodź do mnie.-powiedział Al podchodząc do szafy, by mnie złapać. Powoli podchodziłem do krawędzi, kiedy szafa zaczęła się kołysać wróciłem na środek.
-Kici kici Lucy.
-Kurwa nie jestem kotkiem!-podszedłem jeszcze raz, szafa znów się zakołysała i skoczyłem przerażony faktem, że zaraz spadnie. Al mnie złapał i powoli odstawił na ziemie.
Szliśmy do pokoju, a z swojego wychodził Angel.
-Cześć. Co to było za zamieszanie z Niff?
-Długa historia przyjacielu. Dokąd się wybierasz?
-Do pracy. Val nie daje mi spokoju.
-Czekaj!-powiedziałem i pobiegłem do pokoju. Wróciłem z małą puszką, którą dałem Angelowi. Wziął ją i zaczął czytać.
-Sprej na robaki.-uśmiechnął się i poszedł biorąc sprej. My z jelonkiem udaliśmy się do pokoju. Położyliśmy się i zasneliśmy.
•Alastor•
Obudziłem się wcześnie rano. Ubrałem się i zszedłem do kuchni. Nie miałem pomysłu co robić na śniadanie. Zrobię to co najlepiej umiem.
Wziąłem się do gotowania jambalay. Zapach tego pięknego przyciągnął do kuchni Lucyfera. Usiadł na krześle i zaczął oczekiwać na danie. Kiedy skończyłem podałem mu je w misce.
-Smacznego.
-Dziękuje.-i wziął pierwszy kęs.-Bardzo dobre.
Po skończonym jedzeniu udałem się do salonu by posłuchać muzyki, a Lucy zmywał naczynia. Siadłem na kanapie i włączyłem muzyke klasyczną. Lucyfer wszedł do pokoju i klęknął przede mną wyciągając swoją dłoń.
-Czy mogę prosić pana do tańca?
-Ależ oczywiście.-i podałem mu swoją ręke, pociągnął mnie na środek i zaczeliśmy tańczyć. Starałem się tańczyć tak, by małe nóżki Lucyfera nadążyły. Cudem, udawało mu się. Nasz taniec trwał w najlepsze, kiedy do pokoju wparował Angel.
-Siema ludziska. Co ta za impreza bez Angela?
Był pijany.
-Wyłączcie to gówno...włączcie coś norm-.-zwymiotował na dywan. Jakimś cudem w jego wymiotach znalazła się rękawiczka. Lucyfera zemdliło na widok tego, ledwo powstrzymywał by nie zwrócić jambalayi.
-Cholera..Husk miał racje, że będę rzygał.
-Mhm. Charlie moja droga!-zawołałem, a dziewczyna zeszła po 2 minutach.-Nasz przyjaciel..-spojrzała na Angela i natychmiast się przeraziła.
-Dobrze Aniel..idź się połóż do pokoju..-podeszła do niego, a on znowu zwrócił. Spojrzałem jak trzyma się Lucyfer. Jego twarz była nawet lekko zielona. Wiedziałem że jeszcze chwila.
-Lucy..może pójdź do łazienki?
-N-nie potrzebuje..
-Lucy. Łazienka. Już.-skierował się w stronę łazienki, a ja udałem się za nim. Kiedy doszedłem drzwi były zamknięte i słyszałem lejącą się wodę.
▪︎Lucyfer▪︎
Przemywałem twarz w celu pozbycia się chęci wymiotowania od tego co zobaczyłem u Angel'a. Zakręciłem kran i złapałem ręcznik, wytarłem twarz i szedłem w stronę drzwi. Jednak jak to zwykle ja muszę coś odwalić poślizgnąłem się na kałuży od wody.
Huknąłem o podłogę i chwile leżałem z ogromnym bólem ciała.
-Nieźle rąbnąłem..
Drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nich stał Al. Patrzył chwilę co się stało.
-Lucy nic ci nie jest? Słyszałem ten huk.
-Żyje, ale wszystko mnie napierdala.
-Wstaniesz?
-Mhm.-powoli wstałem jednak ból nie odpuszczał. Alastor podał mi ręke, którą przyjąłem. Poszliśmy do pokoju. Ogarnąłem się, przebrałem i położyłem pod kołdrę. Zamykałem oczy i poczułem jal coś od tyłu mnie obejmuje.
Myślałem, że to Alastor. Jednak uścisk stawał się mocniejszy i powoli się dusiłem.
-Al..! Za mocno..-żadnej reakcji.-Al..?
To nie był Alastor. On dawno by już puścił. Zamknąłem oczy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MUHEHEHEHEHEHE, ale jestem zła. Zostawiam was z tym zakończeniem. Spokojnie, już jutro kolejna część.
CZYTASZ
{•~how did i fall in love with him?~•}
RomanceRadiowy Demon, Alastor i Król Piekła Lucyfer...enemies to lovers historia