Cały ten tydzień był jednym wielkim armagedonem. Treningi były coraz mocniejsze, prasa nie dawała im spokoju, a próby odpoczynku zazwyczaj były przerywane przez inne obowiązki, które zaniedbywał. Frustracja narastała z dnia na dzień, a fakt, że Granger była uparta i niechętna do umówienia spotkania z jego matką i ciągle odkładała w czasie terminy irytowała go jeszcze bardziej. Potrzebował odprężenia, kilku drinków, dobrego seksu i spędzenia czasu z kimś, kto absolutnie nie będzie wspominał ani słowem o Quidichu i Mistrzostwach. Składało się wręcz idealnie, bo na ostatniej gali poznał uroczą kobietę, która prawdopodobnie chętnie wyskoczyłaby z nim na niezobowiązującą randkę, a potem spędziła wspólnie noc. Napisał kilka czarujących zdań na pergaminie i podał go ogromnemu puchaczowi, który pieszczotliwie uszczypnął go w dłoń domagając się przedpłaty za wykonane zadanie. Dzień zapowiadał się wręcz idealnie, zero zmartwień, zero problemów.
Po uzyskaniu odpowiedzi od Julii, czarującej szatynki z gali poczuł dziwną mieszankę podniecenia i zdenerwowania. Wiele czasu minęło od ostatniego spotkania z kobietą w sposób inny niż szybki numerek w pokoju hotelowym. Chciał zrobić dobre pierwsze wrażenie, chciał być może spróbować czegoś poważniejszego, chciał przestać czuć się samotnym. Ostatnie miesiące uświadomiły go, że czas na zmianę w życiu, taka, która pomoże mu wreszcie poczuć się chcianym i potrzebnym.
- Gdzie się tak stroisz? - usłyszał rozbawiony głos Hermiony, opartej o futrynę jego garderoby. Dookoła rozrzucona była ogromna liczba koszul, marynarek, krawatów, a sam Malfoy stał pośrodku i rozglądał się, intensywnie myśląc nad dopasowaniem kolorów i krojów.
- Wychodzę na randkę, pierwszy raz od naprawdę... dawna - odpowiedział zrezygnowany przeczesując nerwowo włosy ręką. Chwycił 2 krawaty, granatowy i grafitowy i przykładając je do białej koszuli zapytał:
- Ten, czy ten? Oba wydają mi się być zbyt oficjalne.
Szatynka podeszła do niego stając bardzo blisko. Wyciągnęła obie części garderoby z jego dłoni, chwyciła za przedramię i rozpięła mankiety. Podwinęła rękawy będąc bardzo skupiona na swojej pracy. Zatrzymała chwilkę spojrzenie na Mrocznym Znaku, ale szybko odrzuciła od siebie wszelkie myśli na ten temat. Malfoy zauważył jej wahanie i chciał przerwać jej działania, ale dziewczyna wydawała się być niewzruszona.
- Granger, ja...
Uciszyła go gestem dłoni, sięgnęła do kołnierzyka i rozpięła pierwsze 2 guziki.
- Teraz wyglądasz tak, jakbyś faktycznie był sobą, całkiem przystojnie - rzekła i natychmiast oblała się szkarłatnym rumieńcem. Zabrzmiała desperacko, jakby sama rozważała w głowie to, czy się jej podoba, nie mogła jednak zaprzeczyć, że naprawdę tak było. Skradał jej serce nie tylko wyglądem, ale także charyzmą i pozą księcia na białym koniu, nie mogła poradzić nic na fakt, że czuła się przez niego zaopiekowana.
- Dzięki, czy myślałaś już o terminie wizyty? - Podszedł do lustra nie móc patrzeć jej w oczy wypowiadając to pytanie, które od jakiegoś czasu wywoływało wiele stresu i niepotrzebnych napięć.
- Tak - odparła ku jego zaskoczeniu. - Dziś o 20 mam pierwszą sesję terapeutyczną.
- Nie wiedziałem, jeśli chcesz, mogę przełożyć, jeśli potrzebujesz...
- Nie - zablokowała słowotok blondyna. - Poradzę sobie.
Tym zdaniem jasno dała do zrozumienia, że rozmowa jest skończona. Wyszła z garderoby trzymając łzy w oczach, nie chcąc by spłynęły po policzkach.- Hermiona? Wszystko w porządku? - minęła Meg na korytarzu i pech chciał, że dziewczyna była niesamowicie spostrzegawcza za każdym razem, jak tylko coś była nie tak.
- Tak, po prostu... - teraz łzy poleciały już na dobre, nie wiedziała, czy ze smutku, frustracji, czy po prostu zbyt wielu emocji.
- Chodź, herbata dobrze nam zrobi, na zewnątrz jest paskudnie, poczekaj... - dziewczyna udała się do kuchni, i po chwili wróciła z dwoma parującymi kubkami.
- No więc...
- Czy wiecie, dlaczego ten pajac tak stroi się przed lustrem od 2 godzin? - do salonu wpadła Sophie z kieliszkiem wina w dłoni.
- A o którym palancie konkretnie mówisz? Mamy ich tu kilku - parsknęła Meg.
- Malfoyu oczywiście. Przez jego trzęsące ręce musiałam nałożyć milion zaklęć czyszczących na ulubioną białą koszulę. Wiecie, jak ciężko doprac jedwab z wina? - skarżyła się, po czym opadła na sofę upijając łyk alkoholu.
- Malfoy wychodzi na randkę - szepnęła Hermiona.
Oczy Sophie natychmiast zwróciły się w jej stronę. Popatrzyła z ogromnym współczuciem na szatynkę, dodając dwa do dwóch.
- Nie martw się, pomogłam mu z decyzją odnośnie stroju. Zaraz powinien sobie iść. - dodała cicho.
- Poprosił Cię o to? - Meg wyglądała na nieźle wkurzoną. - Co za palant. Herm, czy chodzi o...
- Przepraszam, mam dziś terapię, to pewnie przez to, źle znoszę myśl o stawieniu czoła Narcyzie Malfoy.
- Bzdura... czy ty... czy Malfoy zrobił coś, co sprawiło, że... no wiesz... - Meg kręciła się w kółko chcąc taktycznie podejść do dziewczyny tak, żeby nie urazić jej uczuć i nie wzbudzić fali płaczu.
- Meghan próbuje zapytać, czy przespałaś się z Malfoyem i obiecywał ci gwiazdy na niebie i cały świat? - Sophie wypaliła bezpośrednio, nie mogąc patrzeć na próby przyjaciółki.
- Merlinie, nie... ja tylko... nie ważne.
- Ważne Hermiono, on nie zasługuje na łzy kogoś takiego, jak ty.
- Wydawało mi się, że może moglibyśmy no nie wiem, spędzić trochę czasu razem, sami. Wzbudził we mnie coś... nie potrafię tego nazwać. Był bardzo troskliwy, wydawał się... inny niż w szkole. - Hermiona westchnęła cicho i pociągnęła nosem. - Ale myliłam się, jestem po prostu głupia, że myślałam o nim jak o mężczyźnie, podczas, gdy on myślał o mnie, jak o koleżance potrzebującej terapeutki.
- Na pewno tak nie myśli... - zaczęła Meg. - Malfoy jest... daj mu czas
- Zaraz po tym, jak poinformował mnie o ważnej randce, przed którą się stresuje, zapytał o to, czy umówiłam się na terapię. Nadal myślisz, że nie mam racji? - Oburzyła się szatynka.
- Palant. - podsumowanie Sophie było niesamowicie trafne.
CZYTASZ
Jestem obok - Dramione
FanfictionOna - niesamowicie zdolna, chorobliwie ambitna czarownica, która zmaga się z przeszłością i teraźniejszością nie wiedząc, co przyniesie jutro On - sportowiec, łamacz damskich serc, którego życie jest idealnie nieidealne Oni - ludzie, którzy potrzebu...