Rozdział 17: Elizabeth

12 4 0
                                    

— O czym wczoraj rozmawiałaś z Richardem? — zaatakowała ją Lauren w piątkowy poranek.

— Emm... Dzień dobry? Dobrze spałaś? Chcesz tosty?

— Co im powiedziałaś?

Kelly i Grace spojrzały najpierw na Lauren, a potem z zaciekawieniem na Liz.

— Że on i Jasmine idealnie do siebie pasują, bo żmija żmii nie ugryzie. Czy teraz mogę zjeść śniadanie w spokoju, bez wspominania o moim ex? Mam przed sobą eliksiry i potrzebuję dużo energii.

— Dokładnie — potwierdziła Kelly, nakładając sobie szósty tost na talerz. — Wkurzanie Jasmine jest bardzo energochłonne.

Lauren zmarszczyła nos, odsuwając od siebie talerz.

— Ile wy macie lat? Kończymy w tym roku Hogwart i naprawdę wciąż macie siły, by...

— Oho, przyszła pani maruda — skomentowała Kelly, skupiając się na dżemie malinowym. — Gracie, co tak ucichłaś?

Spojrzały na nią. Grace trzymała w dłoniach kawałek papieru, na którym coś było nabazgrane krzywymi literami. Dziewczyna cała pobladła, a Liz zajrzała jej przez ramię i odczytała słowa na głos:

— „Udławcie się tym szlamy i zdrajcy krwi". Milutko.

Podniosła głowę i zaczęła się rozglądać po Wielkiej Sali, szukając wzrokiem kogoś, kto im się przygląda.

— Była pod moim talerzem — wyjaśniła Grace, drżącym tonem. — Może lepiej nic nie jeść...

— Nie otruliby nas — odparła pewnie Liz.

— Na pewno?

— Na pewno.

Liz nie miała stuprocentowej pewności, ale nie chciała, aby Grace wpadła w jeszcze większą panikę. Już wystarczająco obawiała się o swoje życie, a będąc w Hogwarcie, powinna czuć się bezpieczniej. To był azyl dla każdej z nich. Dla każdego z uczniów. Będąc w szkole, odcinali się od niebezpieczeństw, które czyhały na nich w świecie czarodziejów.

Kelly ostrożnie odłożyła nadgryziony tost na talerz, wypluwając nieprzegryzione resztki w chusteczkę.

— Chyba straciłam apetyt. Idziemy na lekcje?

— Powinnyśmy komuś o tym powiedzieć — szepnęła Lauren.

— Tak? I co z tym zrobią? — spytała Liz, potrząsając kawałkiem papieru. — To tylko kilka słów. Każdy mógł to napisać i każdy mógł to podrzucić. Jesteśmy w Wielkiej Sali, do której każdy ma dostęp. Nie przesłuchają każdej osoby.

— Co jeśli naprawdę coś się nam stanie? — spytała cicho Grace.

— Nie stanie. Ktokolwiek podrzucił tę kartkę, nie zrobi nic więcej prócz nic nieznaczących gróźb.

Liz spojrzała uważnie na Grace, która siedziała ze zwieszoną głową. Najwyraźniej dziewczyna była głównym celem. Elizabeth przeniosła wzrok na Parkesa i jego przyjaciół. Wśród nich dostrzegła oprawcę Grace. Eric Salter radośnie rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi, a gdy wyczuł na sobie spojrzenie Liz, bezczelnie się do niej uśmiechnął i mrugnął jednym okiem. Gryfonka przewróciła oczami, tak, że prawie zobaczyła wnętrze swojej czaszki. Nienawidziła tego człowieka z całego serca, ale jeszcze nie wymyśliła dostatecznej kary. Rozważała odcięcie rąk i wciąż uważała, że to jeden z lepszych pomysłów.

W kilka minut później Liz i Kelly czekały pod salą od eliksirów, a Lauren i Grace ruszyły na zielarstwo. Na szóstym i siódmym roku każdy dostawał indywidualny plan lekcji, który był dopasowany do przedmiotów, które wybrały pod koniec piątego roku oraz do poziomu, na jakim napisały SUMy.

Dzieci GryffindoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz