🕊️

26 3 11
                                    

Dobra wstałem jak codzień rano i poszedłem do pokoju mojego chłopaka Jimina, dzisiaj wyjeżdżamy do polski, bardzo się stresuje, ale też cieszę, bo jestem bardzo religijny i chcę zobaczyć pomnik mojego nauczyciela na żywo.

- Hej kochanie
- Witaj misiu pysiu, jestem gotowy na tę podroż?
- Tak ale bardzo się stresuję lotem
- Nie masz czego się bać, spokojnie będę z tobą
- Dobrze dziękuję

Uśmiechnąłem się do chłopaka i zabrałem walizkę z szafy, odłożyłem ją do auta, nie zabraliśmy dużo ubrań, ponieważ jedziemy tylko na kilka dni... chciałbym zostać na dłużej, bo chciałbym też iść na pielgrzymkę do Częstochowy, ale trudno może kiedyś mi się uda pójść.

Wsiadłem do auta i czekałem na chłopaków, założyłem słuchawki. Po około 10 minutach przyszedł Jimin i usiadł obok mnie, a zaraz po nim do auta wsiadł Jin, który zawoził nas na lotnisko. Włożyłem Jiminowi jedną słuchawkę do ucha i akurat leciał mój ulubiony utwór, który zacząłem śpiewać Jiminowi:

- Hiro, hiro, super hirooooooo, tego wieczoru wyrwij mnie z domuuu..
- Nie mam peleryny ale nowy dres
- Kurwa cicho chłopaki - odezwał się Jin i razem z Jiminem zaczęliśmy się śmiać wniebogłosy a Jin tylko westchnął.
Do końca podróży na lotnisko już się nie odzywaliśmy, bo Jin już był wyjątkowo na nas zły.

- Dziekujemy Jin za podwózkę.
- Nie ma za co, za dwa dni jestem po was z powrotem.
- Oki doki.

Zabraliśmy walizki z auta i poszliśmy na lotnisko, gdzie nie działo się nic niezwykłego, oddaliśmy walizki i czekaliśmy na nasz samolot. Po małym opóźnieniu weszliśmy do samolotu, niestety razem z Jiminem miałem miejsca osobno, więc jedyne co mi pozostało to przespać się, żeby podróż minęła jak najszybciej, założyłem słuchawki i włączyłem utwór "WEJDE WYJDE" od Skolimka i spróbowałem zasnąć.

*time skip*

Właśnie wylądowaliśmy, więc aż pisnąłem zadowolony.

- Jezu to już! POLSKA! Zaraz zobaczę Jezuska!!
- Jezu idioto ciszej!

Podszedł do mnie Jimin i walnął mnie w dupę.

- Kurczaki Jimin to bolało.
- Miało boleć, wstyd robisz debilu.

Zdenerwowałem się, bo bardzo to bolało, ale nie mogę przeklinać bo dzisiaj rano byłem u spowiedzi, więc zrobiłem tylko wkurzoną minę.

Wyszedłem z samolotu odebrać walizki, niestety walizka Jimina, się zagubiła, więc będziemy musieli mu kupić ubrania. Mam już nawet dla niego idealną koszulkę z pięknym napisem "I Love JEZUS" i z obrazkiem Jezuska na plecach. Myślę, że bardzo mu się spodoba, ja na pewno też taką sobie kupię, zastanawiam się czy innym chłopakom z zespołu takich nie kupić, chyba kupie i cała nasza siódemka będzie miała super koszuli z najlepszym i największym nauczycielem świata.

- Kochanie chodź, taxi już jest.
- Dobrze, misiu.

Poszedłem do Jimina, podałem mu moją walizkę i wsiadłem do auta. Przywitałem się z taksówkarzem i czekałem na Jimina, który dogadał się z uprzejmym panem, żeby zawiózł nas do naszego hotelu. Złapałem Jimina za rękę a on splótł nasze palce razem, zarumieniłem się, bo leciała też bardzo romantyczna muzyka, nie znam polskiego za dobrze, więc nie znam tekstu, ale leciała jakoś tak: ''Idę z mamą do lasu na grzyby, patrzę na stopy widzę grzyby'', chyba jakoś tak, dokładnie nie pamiętam, ale brzmiało romantycznie.

- Kochanie wysiadamy.

Nawet nie zauważyłem i już byliśmy na miejscu. Wysiadłem z taxi i czekałem na Jimina, który wyjął moją walizkę, łapiąc mnie za rękę wszedł do hotelu i poprosił panią w recepcji o klucz od pokoju. Przechodziliśmy korytarzem kiedy nagle jakiś czarny idiota zaczął na mnie szczekać i machać jakąś butelką z wodą przed moją twarzą, powtarzając że mam mu coś przeczytać na tej butelce. Byłem przerażony, na szczęście mój Jiminek mnie uratował wyjmując zza pleców swój kij bejzbolowy i pierdolnął temu typowi w łeb. Uśmiechnąłem się i odszedłem od dziwnego typa, wchodząc do naszego pokoju.

- Misiu musimy się pospieszyć, bo zaraz mamy autokar religijny, który zawiezie nas pod pomnik Jezuska.
- Omg no dobrze już umyje sobie twarz i lecę.

Umyłem twarz jak najszybciej umiałem i powiedziałem Jiminowi, że możemy już wychodzić. Mój chłopak zabrał plecak z wodą, jedzeniem i wyszedł z pokoju, a ja zaraz zanim.

- OMG BTS !!!
- Kooki spierdalamy.
- CHŁOPAKI CZEKAJCIE, GDZIE SUGAAAA, MUSZĘ GO ZOBACZYĆ!!!

Jimin wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i zaczął uciekać jak najszybciej. Ta mała fioletowo włosa fanka biegła za nami i krzyczała jakieś niezrozumiałe słowa. Uciekaliśmy aż do autokaru ksiądz nas na szczęście uratował wylewając na tę małą psycholkę całą wodę święconą. Jimin postawił mnie na ziemie i dziękował księdzu za ratunek, ja też podziękowałem i usiadłem z Jiminem na wolnych miejscach.

Podczas podróży słuchaliśmy i śpiewaliśmy religijne piosenki. Są one naprawdę świetne i przemawiają do mojej duszy. Jimin mnie trochę nie rozumie, bo on nie oddał się w stu procentach Jezusowi, ale mój kochany chłopak bardzo mnie wspierał w każdej mojej decyzji.

- Drodzy bracia oraz siostry właśnie dojechaliśmy pod pomnik, życzę wam udanego zwiedzania.

Powiedział ksiądz i wysiadł jako pierwszy z autokaru. My z Jiminem wysiedliśmy, a następnie do moich uszu doszedł okropny fałsz jakiejś dziewczyny. Chciała chyba ładnie śpiewać jakieś religijne piosenki, ale jej nie wychodziło. To było okropne. Jimin aż zatkał uszy i podszedł do niej mówiąc, że ma nie śpiewać, bo nie potrafi, a ona zaczęła na niego krzyczeć, że on jest jakimś patusem i lubi chyba takie intrygi, po czym rozpłakała się i uciekła do chyba swojej siostry. Jimin się tym nie przejął jakoś bardzo i podszedł do mnie, całując mnie namiętnie, oddałem pocałunek uśmiechając się.

- Kochanie może zrobimy sobie zdjęcie i wyślemy chłopakom. Niech zazdroszczą.
- Super pomysł, zapytajmy może kogoś czy zrobi nam zdjęcie.
- Dobry pomysł.

Jimin podszedł do jakiś trzech dziewczyn i poprosił je o zrobienie zdjęcia, one zaczęły się śmiać i zabrały telefon od Jimina, każąc nam się ustawić. Jimin złapał mnie za biodra i pocałował namiętnie, a dziewczyny zrobiły zdjęcie. Ten pocałunek był tak wyjątkowy, że aż prawie odleciałem.

Nagle usłyszałem krzyki wokół siebie, ludzie wykrzykiwali niezrozumiałe słowa. Kiedy się z Jimimnem odwróciliśmy w stronę Jezusa, zobaczyliśmy że go tam nie ma. Moje oczy powędrowały ku górze i nagle zobaczyłem, że Jezus latał w powietrzu. Przeżegnałem się, a Jezus wylądował na swoje miejsce.

KONIEC.

Fly high || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz