...
Znalazłem się pośród niczego, wokół mnie jest tylko biel. Ostatnie co pamiętam to te wielkie kły znajdujące się tuż przed moją twarzą.
Czy ja naprawdę umarłem..? - Pomyślałem, po czym zacząłem szwędać się po otaczającej mnie nicości, każdy krok odbijał się echem. Było tutaj wyjątkowo spokojnie, czułem się jakby słońce muskało moją skórę, mimo że nigdzie takowego nie widziałem. Czułem się lekki, jakby nic mnie nie ograniczało.
- Jeśli tak wyglądają zaświaty to nie chce tutaj być.. To nudne. - Nie spodziewałem się żadnej odpowiedzi, ale jednak ją dostałem, wokół mnie zaczęła formować się gęsta mgła.
- Nie umarłeś. - Przemówił do mnie niosący się echem, znajomy głos. Natychmiast się odwróciłem by zobaczyć w oddali postać osłoniętą długą czarną szatą. Jej długie włosy zdawały się być rozwiewane we wszystkie strony jakby przez wiatr, a jej postura była spowita mgłą, nie byłem w stanie jej rozpoznać. Chciałem podejść, ale coś mnie przed tym powstrzymało, niczym niewidzialna ściana, która wraz z mgłą nie chciały abym poznał jej tożsamości, bynajmniej jeszcze nie teraz.
- Co masz na myśli? Gdzie jestem w takim razie. - Odrazu przeszedłem do zadawania pytań, nie lubię być trzymanym w niepewności.
- Jak to gdzie? W swojej głowie, to chyba oczywiste, tylko tutaj może być tak pusto. - Przyznam że mnie to uraziło. - Żarty żartami, ale powiesz mi wkońcu co ty odpierdalasz? Poraz kolejny jesteś na skraju śmierci, i od tak jej się oddajesz? Jesteś mężczyzna czy małym chłopcem, którego każdy musi non stop ratować. Weź się w końcu w garść ty pierdolona miernoto.
Przemilczałem te słowa.. Nie mam pojęcia co mógłbym jej odpowiedzieć, ciężko się nie zgodzić, który to już raz jestem na skraju śmierci, i od tak to akceptuje..? Spojrzałem na swoje własne dłonie zażenowany, były całe we krwi. Mimo, iż nie widziałem twarzy postaci, byłem w stanie wyczuć jej delikatny uśmiech formujący się na twarzy. Wyjęła coś z kieszeni, schyliła się delikatnie i rzuciła tym przedmiotem prosto pod moje nogi. "Daj z siebie wszystko, przyjacielu." - Po tych słowach odeszła i całkowicie zniknęła we mgle.
Przykucnąłem, i podniosłem z ziemi naszyjnik z czerwonym kryształem. Kiedy znalazł się w moich rękach, moje pole widzenia zostało ograniczone do całkowitego minimum, widziałem jedynie Stłumiony zamgleniem brylant, który zdawał się delikatnie lśnić. "Raz się żyje." - Powiedziałem sam do siebie, po czym ubrałem go na szyję, momentalnie cała mgła wokół została rozwiana.
...
NIE, KIRI!! - Usłyszałem krzyk króliczki, przez moimi oczyma widziałem otwarta paszczę bestii, gdybym miał więcej czasu mógłbym nawet zliczyć ile ma zębów. Za każdym razem godziłem się ze śmiercią, i czekałem na ratunek, ale tym razem on nie zdawał się nadchodzić. Tamta osoba miała rację. Ile jeszcze mogę trwać w słabości? Ile osób umrze przez to, że ja nie dałem rady? Zginęło już wystarczająco wielu, resztę obronie choćby i za cenę własnego życia.
Złapałem bestie za jej szczęki gołymi rękoma, niefortunnie jeden z jej kłów przebil się przez moją dłoń, grymas niebywałego bólu wyrył się na mojej twarzy, ale to tylko doładowało moją adrenalinę. Powoli zacząłem rozszerzać humanoidalną paszczę. Zupełnie jak w mojej wizji, wszystko wokół zaczęła spowijać gęsta mgła. Krew zaczęła wylewać się z mojej świeżej rany, gdy bestia poczuła ją na swoim języku wydała z siebie coś w stylu ryknięcia, a jej szczęki przybrały na sile powoli przyciskając mnie do przysłowiowej ściany. "TRZYMAJ SIĘ, KIRI!" - Usłyszałem zza swoich pleców.
CZYTASZ
Hej.. Kiri.
FantasíaTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...