Larissa nawet nie zauważyła mojego zamyślenia, z uśmiechem chwyciła mnie za ramię, ciągnąc w stronę parkingu. W ostatniej chwili złapałam nadgarstek Kylie, która z kolei trzymała Tessę trzymającą Willow.
Musiałyśmy wyglądać absolutnie komicznie idąc gęsiego za chłopakami, ale chyba żadna z nas się tym nie przejmowała.
Ilość samochodów na parkingu jasno sugerowała, że większości się nie spieszyło do domu. Z małego klifu jeszcze lepiej można było zauważyć pustki jakimi świeciła plaża, miejsce już ani trochę nie przypominało tego z początku imprezy.
Jednak przecież tak właśnie się działo, ze wszystkim. Wszystko w końcu przemijało, zmieniało się często absolutnie nie do poznania.
A ja chciałam ślepo wierzyć, że niektóre rzeczy, uczucia czy też osoby mogą pozostać nietknięte tą życiową zmiennością. Nie byłam pewna czy przez tak popieprzone refleksje powinnam zostać abstynentką, czy może po prostu nie trzeźwieć.
Nie miałam jednak czasu na zagłębienie się w tą poważną debatę, ponieważ doszliśmy do odpowiednich samochodów.
Larissa pomogła Will i Kylie usadowić się w Chevrolet’cie blondynki, a następnie podsunęła foliowy woreczek Dylanowi, siedzącemu z przodu.
Tessa z kolei zajęła miejsce pasażera w czarnym BMW, które najpewniej należało do Liam'a. Jaden nadal smacznie spał na tylnich siedzeniach, dlatego nikt nie zamierzał go budzić, jeszcze zarzygał by dywaniki.
Ja z kolei bez pośpiechu oparłam się o maskę znanego mi czarnego Audi i odpaliłam papierosa. To nie tak, że nie miałam ochoty na bliższe pożegnanie z przyjaciółmi, najzwyczajniej w świecie nie miałam już na to siły.
Moja energia społeczna zeszła gdzieś poniżej zera, dlatego pomachałam Larissie na pożegnanie, gdy wyjeżdżała z parkingu, a Liam'a pozdrowiłam kiwnięciem głowy, wreszcie mogąc w pełni skupić się na swojej fajce.
- Jak się bawiłaś? W końcu to twoja impreza. - usłyszałam niski głos, rozumiejąc, że jednak nie będę mogła w pełni skupić się na mojej fajce. Westchnęłam cicho wypuszczając przy tym dym oraz zbierając w sobie całą energię, aby mu odpowiedzieć.
- Świetnie. A ty? - odbiłam pytanie nie siląc się na nic więcej. Nie chciałam być wredna, ale zmęczenie coraz bardziej mi dokuczało i ciężko było mi jakkolwiek nad tym zapanować.
Słyszałam dokładnie każdy szmer otoczenia. Spadające liście, szum fal i przelatującego ptaka. Słyszałam to wszystko, a to jedynie kumulowało mój nagły przypływ irytacji.
Przytłaczało mnie to, lecz nie tylko te wszystkie dźwięki. Najbardziej przytłaczał mnie fakt braku kontroli nad moimi własnymi emocjami. Udawałam ją świetnie, ponieważ lubiłam mieć wszystko pod kontrolą, ale w rzeczywistości byłam jednym wielkim bałaganem.
- W porządku, chociaż zbyt często mi uciekałaś. - powiedział z lekkim uśmiechem brunet, przerywając tym samym gonitwę myśli w mojej głowie.
Ostatni raz zaciągnęłam się papierosem, a następnie wyrzuciłam go tuż pod stopy, gasząc go wysokim butem. Chciałam pozbyć się tego uczucia irytacji. W końcu Alec był mi coraz bliższy, nie chciałam się na nim wyżywać.
Zresztą nie miałam nawet podstaw do czucia się w ten sposób, dlatego postarałam się opanować jak najbardziej tylko byłam w stanie. Odezwałam się jednak dopiero, gdy zajęłam miejsce w samochodzie bruneta.
- Wybacz. Faktycznie dosyć mało dziś rozmawialiśmy. - przyznałam mu rację, czując jak irytacja ustępuje poczuciu winy. Co prawda nie unikałam Alec’a celowo, ale wiedziałam że mogłam robić to podświadomie po naszej dziwnej interakcji podczas gry.
CZYTASZ
Hard Happiness
Любовные романыNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...