Rozdział 6

144 17 3
                                    

Nie wiedziała czego się spodziewać, kiedy strażnicy otwierali drzwi dla Veriela, który stał przed nią. Poczuła się jeszcze bardziej zdezorientowana, kiedy zobaczyła, że pomieszczenie, do którego weszli było puste. Była to piękna komnata wykonana z szarego kamienia. W środku zobaczyła kilka obitych materiałem ław, parę wysokich świeczników, a także kolejnych strażników, którzy stali po obu stronach ogromnego portalu, który prowadził w głąb zamku.

Calvia próbowała zachować czujność. Nie była pewna na co się przygotowała, ale na pewno cisza i pusta przestrzeń były ostatnią rzeczą, którą spodziewała się być otoczona. Słyszała jakieś odległe rozmowy, może nawet i muzykę płynącą z oddalonych części zamku, ale nikt nie próbował się do niej zbliżyć. Wszyscy poza Verielem zachowywali dużą odległość, posyłając w jej stronę zaciekawione spojrzenia.

Veriel przeszedł przez duży portal i obejrzał się do tyłu, dając znak Calvii by podeszła do niego. Calvia szybko postawiła kolejne kilka kroków i znalazła się w ogromnej sali, która swoimi rozmiarami przerastała przynajmniej dwudziestokrotność wnętrza jej domu. Z każdej strony otaczały ją odcienie niebieskiego, szarości i bieli. Jasna, błyszcząca posadzka z kamienia zdawała się być wypolerowana niczym lustro, a cztery, wysokie białe kolumny podtrzymywały sufit, który był zawieszony wiele metrów ponad jej kruchą postacią.

Kilkanaście metrów przed nią, na podwyższeniu, znajdowały się dwa trony, do których prowadził ciemnoniebieski chodnik wyszywany w motywy gwiazdozbiorów. Po obu stronach tego podestu wiły się półkolem schody, prowadzące na zabudowany balkon łączący tę salę z pierwszym piętrem budynku. Calvia widziała wampiry i wampirzyce, które przechadzały się ponad salą, w jakiej się obecnie znajdowała. Po chwili marszu postacie znikały po prawej lub lewej stronie pomieszczenia. Nie umknęło jej uwadze, że większość wampirów ubrana jest w stroje w odcieniach szarości lub granatu.

Odchyliła swoją głowę do tyłu i spojrzała na malowany sufit. Ujrzała nad sobą malowidło przedstawiające gwieździstą noc. W samym centrum namalowany był biały księżyc w pełni. Calvia wiedziała, że może w innych okolicznościach miejsce to wydałoby jej się piękne, ale ogromna przestrzeń tego wnętrza sprawiała, że czuła się jeszcze bardziej bezbronna i słaba.

- Będziemy się kierować w stronę prywatnych komnat, panno Venest. Lepiej nie stać zbyt długo na widoku. Sądzę, że wiele ciekawskich spojrzeń wymierzono w naszą stronę. – Usłyszała przy uchu głos Veriela.

Calvia próbowała zrozumieć znaczenie tego komunikatu. Prywatne komnaty? Czy oni chcą ją zabrać do samego księcia?

Poczuła, że lodowaty chłód przeszywa jej ciało, gdy do jej myśli dotarła bardzo nieprzyjemna wizja. Czy została zaproszona na ten zamek po to, by arystokraci mogli się nią posilić? Spojrzała na wampira, który patrzył na nią wyczekująco. Cały wieczór Veriel był dla niej wyjątkowo miły. Czy jest to możliwe, że spojrzenia wampirów, które mijała nie były pełne ciekawości, a pełne głodu?

Spojrzała za siebie i zobaczyła, że strażnicy wciąż śledzą ją wzrokiem.

- Dlaczego mam iść do prywatnych komnat? – zapytała, próbując zyskać na czasie.

- Ponieważ tam czeka na panią książę i będzie tam więcej przestrzeni do rozmowy – odpowiedział jej Veriel cierpliwie.

- Nie wiem jaki interes mógłby mieć książę wobec ludzkiej dziewczyny. – Powiedziała Calvia czując frustrację.

- Panno Venest, bardzo chciałbym panią uspokoić, ale zobowiązałem się dochować tajemnicy powodu pani pobytu na zamku. Książę osobiście chce pani wyjaśnić zaistniałą sytuację.

Śmiertelna Królowa - WERSJA POPRAWIONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz