🕷impreza...🕸

64 2 9
                                    

P.O.V. Peter

*obecnie*

Właśnie z Gwen skończyliśmy robić dla reszty niespodziankę.

- Jarwis wyślij do wszystkich Avengersów na telefony wiadomość przekazując że równo o 18 mają się tu pojawić dodaj że to pilne. - powiedziałem z uśmiechem. Heh..

- Jasne Peter. - po chwili odezwała się ponownie. - dodałam cię na grupę avengers i napisałam tam wiadomość może być?

- Tak jasne to nawet lepiej. - spojrzałem na uśmiechniętą Gwen. Była piękna nawet jak miała trochę sosu na twarzy.. Postanowiliśmy wziąść prysznic a później poczekać na wszystkich na górze. I tak również zrobiliśmy. Po godzinie znowu byliśmy czyści i pachnący.

Teraz zostało na wszystkich czekać..

- Peter Pan Stark, Pani Natasha, Pan Bucky, Pan Steve, rodzeństwo Maximoff, Pan Clint i Pan Bruce jadą już windą. - wreszcie. Brawo nawet się nie spóźnili są punktualnie. Nagle z Gwen usłyszeliśmy piknięcie windy a ona się otwarła.

Z niej wyszła wspomniana przez Friday ósiemka. Każdy był widocznie zdezorientowany w końcu nie dziwię im się na stole stały stosy alkoholu, kubeczków, chipsów, ciastek i takich innych.. A salon? Był zapełniony jakimiś balonami nawet znalazł się tam różowy dmuchany flaming...

- Zrobiliśmy to wszystko.. Bo jest mi trochę głupio za tą ścianę, za Wandę i wszystkie kłótnie bo to że mam konflikt ze Starkiem nie oznaczy że wy też musicie tego wszystkiego słuchać... Ale na wstępie jeszcze powiem że na pewno pełno się ich jeszcze na słuchacie. - powiedziałem bardzo nie pewnie. Czułem jakbym się wygłupił. Znacie te uczucie kiedy nauczycielka bierze was do tablicy a wy nic nie umiecie i tak stoicie nie wiedząc co ze sobą zrobić? To właśnie tak podobnie się czułem. Zauważyłem że ich zdezorientowanie minęło a zamiast zaczęli się uśmiechać. Tak przyjaźnie i z radością uśmiechać.

- No to już wiemy czemu wywaliłeś nas z wieży. - powiedziała uśmiechnięta Natasha.

- Ejejej nie wywaliłem was spytałem tylko czy chcecie iść na pizze! - zacząłem się bronić. - i jeśli pozwolicie to zostaniemy jeszcze na noc jeśli chcemy balować.

- Tak oczywiście. - zapewnili praktycznie wszyscy na raz.

- Zostańcie ile tylko chcecie możecie nawet tu zamieszkać. - powiedział Stark. Halo halo starszyzno nie zapędzaj się bez przesady..

Zauważyłem że Stark jest jakiś zamyślony ale nie za wracałem sobie tym dłużej głowy. Wziąłem butelkę wishy do ręki i ją podniosłem do góry. - To kto pije? - spytałem radośnie. Może nie powinienem znaczy na pewno nie powinienem ale.. Czułem się na swoim miejscu jest tu Kas, Gwen, Avengers... Czułem się jakby to był mój dom.. Nawet Gwen zaczynała się tu tak czuć a to było dla mnie najważniejsze.. Kurwa Peter ogarnij się!

I tak zaczęła się nasza impreza wszyscy byli już nieźle upici Oczywiście musiał być ktoś kto nic nie wypił.. Ehh.. Stark. Po 3 godzinach wparowałem już schlany w trzy dupy na stół i krzyknąłem z butelką w ręce..

- Frinday!! Kochona pusc " Napijme se piva."- po chwili całe piętro było wypełnione dźwiękami muzyki.. ( macie do góry) ... A ja zacząłem śpiewać to jednak przez to że byłem upity słychać było jedynie seplenienie. Dołączył do mnie Clint na stole. Położyliśmy sobie nawzajem ręce na ramiona i zaczęliśmy skakać raz na prawej raz na lewej nodze... Inni też zaczęli tańczyć nawet zauważyłem że w rogu salonu chyba całowała się z kimś Wanda. O kurwa... Dobra sorry ja nic nie widziałem. I w końcu musiało się to stać.. Wyjebaliśmy się do tyłu... Ale co się dziwić jak oboje byliśmy najebani? Jednak w ostatnim momencie udało mi się przytrzymać Clinta tak że udało mi się złapać równowagę jednak ja upadłem plecami na stół... Zabolało nie powiem. Szybko się podniosłem i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu zauważyłem że Stark już biegł do mnie jednak kiedy zobaczył że nic mi nie jest wrócił popierać ścianę. Po kolejnych 2 godzinach Clint spał cały rozwalony na stole.. Steve z Pietrem leżeli na kanapie chodź leżeniem tego nazwać nie było można... Wanda i Natasha poszły spać przynajmniej tak nam powiedziały po czym wyszły a reszta na podłodze jednak ja i Stark jeszcze się trzymaliśmy. Wyłączyliśmy muzykę by nikogo nie obudziła i wgasiliśmy wszystkie światła jedynie ja jeszcze wziąłem Gwen i położyłem ją w naszym pokoju nakrywając kołdrą i poszedłem trochę posprzątać po cichu górę pomógł mi w tym Stark. Kiedy on był trzeźwy ja nadal co jakiś czas popijałem wódkę w mojej ręce. Trwaliśmy w ciszy. Kiedy wszystko było już sprzątnięte chciałem wziąść kolejną butelkę wishy jednak Stark wyrwał mi ją z ręki.

- Dzieciaku tobie już wystarczy.. - powiedział po czym odłożył butelkę.

- Zosztan mie.. - powiedziałem nie zrozumiale i już ledwo co chodziłem ponieważ chciało mi się spać..

- chodź zaprowadze cię do twojego pokoju.. - powiedział łapiąc mnie za ramiona delikatnie.

- zosztan mi ne potrebuj tojej polocy... - wyszarpałem się. Przez chwilę widziałem jakby.. Smutek w jego oczach? Nie wiem. Chwiejnym krokiem poszedłem do windy nie protestował.. Kiedy wszedłem sam do mojego i Gwen pokoju położyłem się delikatnie by jej nie obudzić na łóżku i od razu zasnąłem.

Zjebałeś StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz