Rozdział 1

14 4 1
                                    

Wirujące krążki oplatają się wokół gwiazd tworząc dyski lub też "bączki". Rozlega się głośny, lecz rozproszony krzyk, a to dziwne bo w kosmosie nie jest to możliwe. Słychać pukanie.

Puk Puk Puk.

Na końcu światło, tak jasne, że mogłoby wypalić oczy każdemu kto choć dłuższą chwilę by na nie spoglądał.

-Wstałeś już? Rozlega się głos, znajomy choć strasznie niewyraźny.

-Ren wstawaj, siódma trzydzieści na zegarze!

Obudził się. -Eee? -Zajazgotał

-Za półgodziny masz do szkoły. O której poszedłeś spać, że tak ciężko Cię obudzić? -Zapytała, z lekkim zdenerwowaniem, mama. Brązowowłosa, niska, z małym nosem, dużymi brązowymi oczami i zadartymi brwiami, przywitała Rena z samego rana w dość kiepskim nastroju. Ale nie ma co się dziwić. Zazwyczaj sam wstawał i to o siódmej żeby mieć czas przygotować się do szkoły, a tu takie coś. Nawet nie pamięta o której zasnął.

-Leć się ogarniać. -Ponaglała, powoli wychodząc z pokoju. Ren poleciał do łazienki zostawiając nie ogarnięte łóżko. Spojrzał na siebie w lustrze. Jego ciemne włosy były roztrzepane, powieki pod brązowymi oczami podkrążone, zielonkawa koszulka pognieciona, a na lewym nadgarstku wciąż zapięty zegarek. Byłem tak zmęczony, że nawet nie zdjąłem zegarka? -Pomyślał. -No w sumie nawet nie przebrałem się do spania, bo zazwyczaj się bez koszulki i w krótkich spodenkach lub bokserkach. Co takiego wczoraj robiłem?

Zrzucił z siebie ubrania i wszedł pod prysznic. 5 minut i człowiek znów ma świeży umysł. Ubrał się w szkolny mundurek składający się z białej koszuli z herbem szkoły na lewej piersi i brązowych chinosów. Umył zęby z myślą, że śniadanie zje dopiero po pierwszej lekcji. Wszedł jeszcze raz do pokoju żeby ogarnąć łóżko stojące po prawej stronie od drzwi. Chciał też wziąć plecak który zazwyczaj kładzie obok biurka stojącego pod oknem, na przeciwko wejścia, ale nie było go tam. Zaczął szukać i po chwili znalazł. Wsadził plecak do szafy stojącej metr na lewo od łóżka. Czas zejść na dół.

Mama robiła jedzenie. Tosty z serem i pieczarkami. Dość nietypowe śniadanie, ale to dlatego, że mama lubi zagraniczną kuchnię i często przytowuje posiłki, których na codzień w Japonii się nie je. Wcześniej w beżowej koszuli nocnej którą ubiera do spania na zmianę razem z niebieską. Teraz ubrana już w "codzienne ciuchy do pracy" czyli elegancką białą koszulę i granatowe spodnie garniturowe, a na to założony zielony fartuszek w falbanki, żeby nie pobrudzić ubrań robiąc śniadanie. Włosy spięte w kucyk, ewidentnie odmładzały ją o jakieś 10 lat. -Zjesz teraz? Zapytała chłopca. -Nie zdążę już, zjem w szkole. -Odpowiedział, zerkając na ojca który jak co ranek, siedział przy stole czekając poranną gazetę. Elegancko ubrany, również jak matka, w koszulę i spodnie garniturowe, tyle że czarne, a na wieszaku czekała jeszcze marynarka. Matka, Erine, pracuje w biurze, gdzie ma pod sobą około 100 osób. Kieruje zespołem do spraw marketingowych. Codziennie chodzi na 9 do pracy. Ojciec natomiast, Uryuu, jest koordynatorem zarządzania lotniskiem. -Synu. - Powiedział Tata z papierosem w ustach. -Nie powinieneś już wychodzić? -Ren spojrzał na zegarek. Cholera -Pomyślał. -Za 10 minut mam lekcje. -Tak, już wychodzę. -Odpowiedział, pożegnał się i wyszedł.

Ren mieszka w Tokyo, a dokładniej w Shinjuku. Szkoła mieści się jakieś 400 metrów od jego domu, więc zazwyczaj chodzi na piechotę. No chyba, że w taki dzień jak dziś. Komunikacja miejska działa naprawdę sprawie, więc lepiej mu będzie podjechać te dwa przystanki autobusem, niż iść na piechotę, szczególnie, że autobusy jeżdżą co 3-4 minuty.

Wybiła ósma, Ren wyszedł na przystanku pod szkołą. Pędził ile sił w nogach, na pierwsze piętro, potężnego budynku Liceum Aichi, do klasy gdzie właśnie zaczynała się matematyka. Na jego szczęście, nauczyciel jeszcze nie przyszedł więc w spokoju mógł zająć miejsce w klasie. Siedział obok swoich dwóch najlepszych przyjaciół - Misakiego i Keigo. Misaki - wysoki, krótko obcięty, niebieskooki i z blizną na lewej brwi. Najlepszy przyjaciel Rena od podstawówki. Keigo, mniej więcej wzrostu Rena (jakieś 173cm), średniej długości blond włosy, nieco głupkowaty, ale przy tym zabawny. Porozmawiali na temat pracy domowej o której, jak się Renowi wydawało, zapomniał. Jak się jednak okazało, odetchnął z ulgą, gdy wyciągając zeszyt od danego przedmiotu, zastał tam również pracę o prawdopodobieństwach. Może to dlatego siedziałem wczoraj do późna? -Pomyślał. -Mam zupełną pustkę w głowie.

Recover Forgotten MemoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz