mała wojna

0 0 0
                                    


To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. On także niegdyś uwierzył w sens życia. Od zawsze był naiwny.

Kolejny dzień, nowe możliwości i te same pułapki, które czyhają na niego w każdej, najmniejszej czynności. Bądź jej braku. Nie pomodli się, nie pójdzie się umyć i nawet nie spróbuje zadbać o siebie samego, nie mówiąc już o Małej. Przynajmniej już dawno temu nauczyła się, że obowiązek wychowania spoczywa tylko i wyłącznie na niej samej. Sama się obudzi i jak zwykle wyjdzie po cichu z domu, idealnie aby zdążyć na szkolny autobus. Tak bardzo zależało jej, aby ją tam zapisał, więc teraz musi mierzyć się z konsekwencjami swoich działań. Na niego nie mogłaby na pewno liczyć i bardzo dobrze, że zdawała sobie już z tego sprawę. Poradzi sobie, w końcu ma siedem lat. A może to już osiem? Zresztą to bez różnicy, bo i tak nigdy nie świętowali niczyich urodzin. Najważniejsze, że zobaczy jak życie wygląda naprawdę, i to dużo wcześniej niż on. To z pewnością ją zahartuje.

Nigdy nie sprząta domu, w końcu tym zajmuje się Mała, a on i tak nie ma na to siły. Znowu będzie obiecywał sobie, że od jutra wszystko się zmieni. Dopóki jedna, nieperfekcyjna czynność nie wytrąci go z równowagi, a on znów powróci do swoich starych nawyków, w których zakorzenił się już na dobre. Kiedyś przerwie to błędne koło, tylko jeszcze nie dzisiaj. Może jutro, może za miesiąc, może gdy Mała będzie pełnoletnia i się wyprowadzi, a może dopiero wtedy, gdy umrze. Kiedyś na pewno.

Wolał poświęcić swoją cenną energię na obliczanie rachunków, tak aby móc stale powiększać swoją różnobarwną kolekcję wszelakich napojów alkoholowych. Każda z nich stanowiła stały element rozczarowań nad codziennością. Z pewnością zadba o nią wieczorem, gdy będzie popijał piwo za piwem, aby nie słyszeć własnych myśli i poczucia winy. Pewnie znowu włączy telewizor, aby zagłuszyć swoje sumienie i wspomnienia na temat tak wielu, przeszłych zdarzeń. Za wszelką cenę chciały, aby poświęcił im jak największą uwagę. Poddawał się im jak wszystkiemu innemu na tym świecie.

Gdy Mała zjawi się w domu nie zapyta ją o nic. Zobaczy, że na tym świecie można liczyć tylko i wyłącznie na siebie. W końcu tego nauczyła go żona, zostawiając go samego z dzieckiem. Niech więc Mała nauczy się czegoś na błędach własnej matki. Jeśli będzie w nastroju to trochę na nią pokrzyczy, aby nieco ożywić atmosferę, a gdy zacznie płakać będzie pewny, że osiągnął swój cel. Wówczas ona wyciągnie kolejną, dobrą lekcję z ich interakcji. Nie ufaj nikomu, nie darz nikogo żadnym uczuciem.

Poprzez karanie Małej udawało mu się wywoływać w sobie wyrzuty sumienia z nadzieją, że okażą się być zasłużoną karą za jego wszystkie, przeszłe czyny.

To wszystko nie było nawet jego winą. Myślał wielokrotnie, czym zasłużył sobie na taki los, ale nigdy nie udało mu się znaleźć właściwej odpowiedzi. Porzucił wiarę w cokolwiek, łącznie z samym sobą. Dopiero z perspektywy czasu dotarło do niego, że wybranie życia zamiast śmierci na tym świecie pełnym traum i zasadzek było aktem niebywałej odwagi, na którego nigdy nawet nie było go stać.

Wielokrotnie przecierał palcem wytatuowane cyfry na nadgarstku, jak gdyby licząc na to, że te nagle rozmyją się w powietrzu, zabierając przy okazji ze sobą wszystkie przeszłe wspomnienia. Ten numer mógłby równie dobrze figurować na jego nagrobku w miejscu daty śmierci, nie zrobiłoby mu to większej różnicy. Ba, taki gest dodał by jego odejściu nawet bardziej rzeczywistego wymiaru, bowiem to wszystko było nieustannie zapisane w jego pamięci; obrazy, spotkania, zdarzenia...

Jadąc autobusem czuł się jak w wagonie pędzącym do obozu, przez co wielokrotnie musiał używać przycisku STOP, aby móc zatrzymać pojazd i własne myśli tylko napędzające u niego kolejne ataki paniki. Każdy, z pozoru niewinny dźwięk, był dla niego sygnałem ostrzegawczym. Wielokrotnie łapał się na tym, że automatycznie próbował chronić swoją nieobecną żonę. Jednak ostatnio zaczął dostrzegać, że ona coraz mniej pozwalała mu się odnajdywać. Zapominał dźwięku jej głosu i widoku wiecznie roześmianych, błękitnych oczu. Nie miał najmniejszego pojęcia kto i kiedy zaczął pozwalać jej tak nagle odchodzić. Owszem, jest to całkiem łagodne, bo wszystko powoli z czasem przemija. Zupełnie jak gdyby te znikające szczegóły chciałyby pozostać niezauważone. Tak właściwie to on zdecydowanie wolałby przestać je zauważać. Może życie przestałoby smakować na co dzień tak cierpko.

Przeżyli to samo, nic więc dziwnego, że była mu tak niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Pierwsza i ostania osoba, jaką udało mu się pokochać. Miał nadzieję, że Mała nie obdarzy nigdy nikogo tak ryzykownie bolesnym uczuciem. Musiał więc pozostawać wobec niej zimny i nieczuły. To wszystko dla jej dobra, gdy przyzwyczai się do złego będzie przygotowana na najgorsze. Nie to co on niegdyś.

074522 to jego drugie imię. Mała wielokrotnie pytała dlaczego wytatuował sobie akurat takie liczby i co one dla niego oznaczały. Na usta cisnęły mu się wówczas słowa takie jak „śmierć", „klęska" i „piekło", jednak wolał ich nie używać i zamiast tego wybierał swój klasyczny atak złości. Chciałby wybaczyć tym wszystkim ludziom: swoim oprawcom oraz swojej żonie i córce. Za to że się urodzili, a ich drogi skrzyżowały się z jego życiem. Chciałby to zrobić dla siebie samego, aby nareszcie móc poczuć się nieco lżej. Niestety nie przypominał sobie, aby ktoś kiedykolwiek upoważnił go do rozgrzeszania innych.

Słychać dzwonek do drzwi, najwyraźniej musiało być już popołudnie, skoro Mała wróciła ze szkoły. Otwiera powoli ociężałe od przeszłych myśli powieki i zdaje sobie sprawę z tego, że nie da rady już dzisiaj wstać. Mała jakoś wejdzie do mieszkania i sama się sobą zajmie, zresztą to nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz, gdy coś takiego się zdarza. Miał kupić dzisiaj nowy worek kaszy i tygodniowy zapas alkoholu, ale skończy się na tym, że poprosi ją o podanie mu kilku, pozostałych jeszcze, puszek z lodówki. Nie wyśle ją po kaszę, jeśli będzie głodna to pójdzie sama. Warto zbadać jej instynkt przetrwania. Zresztą powinna wyczuć, aby się dziś do niego nie odzywać.

Podaje mu przyjemnie zimną puszkę piwa z lodówki, tylko ten aluminiowy przedmiot zdaje się go wówczas rozumieć. Bąka coś pod nosem. Postanawia się na nią nie złościć, domyślając się, że zapewne pyta o nowy worek kaszy. Jednak po skupieniu nieco większej uwagi docierają do niego inne słowa, i to takie, których kompletnie się nie spodziewa.

- Tato, mógłbyś być czasami romantyczniejszy.

Z dziwnym jak na siebie pokładem cierpliwości tłumaczy jej wówczas, że takie słowo nawet nie istnieje, a romantyczność to coś, co odnosi się do dwóch, dorosłych już ludzi, a nie tak jak w ich przypadku – zupełnie obcych sobie dorosłego i dziecka. Ona jednak tylko wzrusza ramionami i odchodzi, tym samym chcąc pozostawić wyraźny ślad w jego pamięci.

Udaje jej się to. Postanawia wówczas, wbrew swojemu wcześniejszemu przekonaniu, wstać z łóżka, a nawet odłożyć na chwilę puszkę piwa na bok. Siada na krawędzi mebla i chowa twarz w dłoniach. Zaczyna łkać, czuje jak ulatują z niego uczucia radości, goryczy i zawodu. Czy to możliwe, że ostatni raz ronił łzy jeszcze przed wojną?

Nawet nie zauważa kiedy Mała wchodzi do pokoju z kolejnym piwem w ręku. Zaczyna się na niego gapić swoimi wielkimi, błękitnymi oczami odziedziczonymi po matce. Patrzą tak na siebie przez chwilę. Obraz córki pierwszy raz zamazuje mu się przed oczami nie z powodu alkoholu, lecz łez. Mała nic nie mówi. Z delikatnym poczuciem strachu podchodzi i stara się go objąć swoim malutkim, niczemu winnym ciałem ubranym w tę samą co zawsze, różową poharataną sukienkę.

- Romantyczniejszy... - szepta wówczas do siebie pozwalając objąć się w uścisku, którego tak bardzo potrzebował.

Dopiero kilka dni później odnalazł pod starym, zgrzybiałym materacem w pokoju Małej pewne wygniecione zdjęcie. On i jego żona przed wojną. Miłość, radość i niekończące się szczęście. Zdjęcie, na którego odwrocie odnalazł słowa, które odmieniły wszystko.

„Kocham cię od zawsze i na zawsze. Jesteś najromantyczniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek poznałam."

074522Where stories live. Discover now