Rozdział 4

13 2 0
                                    

Noemi czasami przyłapywała się na tym, że tęskni za rodzinnym domem. Za rodzicami, z którymi zawsze miała dobry kontakt, za Andy'm, który rozumiał ją jak nikt inny i za małą Lily, która swoją beztroską przypominała jej jakie życie potrafiło być łatwe. Dlatego kiedy odczytała wiadomość od mamy poczuła straszne wyrzuty sumienia, że tak rzadko odwiedza rodzinne strony. Uświadomiła sobie wtedy, że minęły już 4 miesiące odkąd rozpoczęła studia a w Ridgway była tylko raz. Westchnęła i ponownie spojrzała na telefon.

Mama: Lily pyta kiedy przyjedziesz?
Noemi: Na święta. To już tylko niecałe 2 tygodnie.
Mama: Strasznie rzadko nas odwiedzasz.

Mama napisała to, co Noemi uświadomiła sobie kilka chwil wcześniej. Dopadło ją straszne poczucie winy, więc chciała się chociaż trochę usprawiedliwić.

Noemi: Mamo, to jest 5 godzin drogi.
Mama: Wiem córeczko. Ale strasznie za Tobą tęsknimy.
Noemi: Ja też za Wami tęsknię :(

Zrezygnowana odłożyła telefon, a ponieważ nie miała ochoty na naukę do kolokwium, które czekało ją następnego dnia, po prostu włączyła Facebooka. Bezmyślnie przeglądała tablicę nie zwracając szczególnej uwagi na to, co publikowali jej znajomi. Miała już wyłączyć stronę, gdy je zobaczyła.

Zdjęcie.

Jego zdjęcie.

W momencie, w którym poczuła ostre ukłucie serca, znienawidziła siebie. Znienawidziła swoje serce, że tak zareagowało. Że poczuła ten ból, który miał się już w nim nie pojawić. Nie z jego powodu.

Na zdjęciu Michael obejmował szczupłą brunetkę, która się uroczo do niego uśmiechała. Sądząc po ich eleganckich strojach i zastawionych stołach w tle, zdjęcie zostało zrobione na weselu lub jakiejś podobnej imprezie okolicznościowej. Noemi nie potrafiła zapanować nad szybkim biciem swojego serca. Czuła, że emocje, które tak długo starannie w sobie tłumiła za chwilę wyleją się z niej jak woda z przepełnionego koryta rzeki.

Noemi była zła. Na siebie. Bo chociaż nie miała z tym człowiekiem kontaktu od ponad roku i była pewna, że już go nie kocha, to on ciągle był obecny w jej życiu. Bo mimo, że był jej przeszłością to cały czas miał wpływ na jej teraźniejszość. I dlatego była też zła na niego. Bo gdy odchodził nie zabrał ze sobą wszystkiego. Dlaczego zostawił jej cząstkę siebie? Dlaczego gdzieś głęboko ona wciąż żyje? Dlaczego przez niego nie może ruszyć naprzód? Dlaczego się boi?

Bo Noemi się bała. Bała się, że ona sama oddała mu cząstkę siebie, którą on zabrał wraz z odejściem i której już nigdy nie odzyska. Bała się czy będzie jeszcze kiedyś w stanie kogokolwiek pokochać bez lęku, że on też odejdzie zabierając kolejną cząstkę jej. A potem odejdzie ktoś kolejny i kolejny, aż nie pozostanie w niej nic co byłoby w stanie kochać. Kogokolwiek. Tylko pustka.

- Noemi, co jest? – z zamyślenia wyrwał ją zaniepokojony głos Chloe.

Szatynka spojrzała na nią i tylko pokręciła głową, bo wiedziała, że gdyby spróbowała się odezwać głos odmówiłby jej posłuszeństwa.

- Michael? – domyśliła się blondynka.
Tym razem Noemi pokiwała głową. – Co tym razem? – Noemi odwróciła w jej stronę laptopa i pokazała zdjęcie. – No nie wierzę, tylko mi nie mów że nadal rusza Cię jak ten palant obściskuje jakąś głupią lalę.

- To nie tak, że mnie to rusza, tylko...

- Tylko co?

Noemi milczała przez chwilę po czym zrezygnowana odpowiedziała.

- No dobra, ruszyło mnie to.

Noemi nie chciała przed nikim przyznawać, że temat Michaela nie jest jeszcze do końca zamknięty. Udawała, że to odległa przeszłość, która już nic dla niej nie znaczy. Próbowała oszukać zarówno siebie, jak również innych. Ale przed Chloe nie chciała i nie umiała udawać. Nie miała już na to siły. Pragnęła doczekać chwili, w której nie będzie musiała udawać. W której to wszystko minie. A przede wszystkim Noemi marzyła o momencie, w którym pomyśli o Michaelu albo spojrzy na jego zdjęcie i nie poczuje nic. Zupełnie nic. Tak. Noemi czekała na ten moment.

Trudne szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz