I Korowód krzywołapów

5 0 0
                                    

W tym roku w lipcu słońce zachodziło szybciej i wstawało później niż zazwyczaj. A przynajmniej tak zdawało się Egonowi, który na palcach jednej ręki mógł policzyć dzień bez ulewy. Od pierwszego dnia wakacji padało jak z cebra. Wysuszona intensywnym słońcem ziemia zdawała się gnić gdzieniegdzie od nadmiaru życiodajnego nektaru, a wykończony dynamiką swoich ostatnich życiowych doświadczeń siedemnastoletni czarodziej dorobił się największych dotąd czarnych sińców pod oczami. Przy zachowaniu obecnego tempa, włosy będzie miał niedługo całkowicie siwe, ale to nie dziwiło nikogo, kto wiedział o jego nieustannej walce z czasem. 

Nad całym Londynem coś roztoczyło aurę mokrej, nieco zmierzłej tajemniczości. Być może sprzyjającej pogaduszkom we wszelkiego rodzaju dusznych barach przy osłodzie czerwonego wina, ale przy tym także pomocnej w załatwianiu podejrzanych interesów na Nokturnie, gdzie Egon pomieszkiwał. Podejrzane towarzystwo, do jakiego należała komorna wiedźma, nie kojarzyło się z czasami świetności społeczności czarodziejów, lecz raczej gdy światem rządziły ciemne moce i najniższe instynkty. W szynku na parterze co wieczór odbywały się pijackie burdy, nad którymi nikt nie próbował zapanować, nawet właściciel. Chłopak zajmował jedną z naprawdę najpodlejszych suteren, jakie były do dyspozycji, ale przynajmniej tę od podwórka, nie bezpośrednio pod lokalem. 

Pomieszczenie, za które każda kwota wydawałaby się nadpłatą, składało się z przestrzeni o niskim stropie, wielokrotnie zalewanym przez sąsiadów z góry, stąd różnego rodzaju plamy na suficie. Nie było tam kuchni, za to w rogu pokoju stało łóżko z pojedynczym materacem, zdefasonowanym po poprzednim lokatorze, który gabarytami znacznie przeważał nad nowym. Obok pryczy stała komoda, gdzie Egon mieścił cały swój dobytek, dlatego stara szafa ze sklejki stałaby pusta, gdyby nie urzędujące w niej insekty. Chłopak brał to miejsce z dobrodziejstwem inwentarza, choć nie miało nawet pełnoprawnego okna; mógł tylko nieco uchylić lufcik, przez który nie zmieściłaby się nawet do końca ludzka ręka, o sytuacji nagłej ewakuacji nie wspominając. Za prowizoryczną zasłoną stał brodzik, o takiej prezencji, że już lepiej było wystawić się na dwór, na deszcz, aby zmyć z twarzy lgnący do skóry pył i brud wszechobecny i jakby zawieszony w powietrzu Śmiertelnego Nokturnu. Egon często przemierzał aleję w deszczu: wtedy najwięcej można było załatwić, a przy tym najlepiej się ukryć. Wracał zwykle przemoczony do suchej nitki, ale i tak w pokoju panowały wilgoć i zaduch. Nigdy nie przychodziło mu do głowy właściwie całkiem sensowne pytanie, dlaczego uczeń Hogwartu w ten sposób spędza swoje wakacje? Zwłaszcza pochodzący z tak niegdyś dobrze prosperującego rodu czarodziej. Akceptował swój los, nawet leżąc w śmierdzącym płaszczu na jeszcze bardziej cuchnącym materacu. Mokra poduszka była tak samo dobra jak domowa pierzyna. 

Po Wielkiej Wojnie, czystokrwista rodzina Valterów popadła w niełaskę obecnej "dobrej władzy". Sam Egon nie dysponował dużą liczbą galeonów, a to, co w ogóle posiadał, musiał ukrywać przed wierzycielami swoich krewnych. Wobec tego bliżej mu było do nędznego półświatka, przetrzymującego wszystkie wojny i dalej skupiającego nędzarzy, dla których nie ma przeważnie miejsca w porządnych lokalach. Czasem, zachodząc do szynku, trafiał na ludzi, którzy po prostu nigdy nie byli "przy farcie": raz podwinęła im się noga i popadli w lichwę, a wtedy łatwo o uzależnienia i inne takie, o czym Egon już w tak młodym wieku zbyt dobrze zdawał sobie sprawę. Można byłoby określić go mianem konformisty: zgadzał się na każde zaproponowane mu warunki i zdawało się, że woli na wszystko przytaknąć, byleby szybko umknąć uwadze swego rozmówcy czy kontrahenta. Dlatego też, kiedy siadał przy barze, wsiąkał w cudze rozmowy jak wspomnienie w myślodsiewnię. Zdawało mu się, że z każdym dniem świat wymaga coraz więcej własnej inicjatywy.

 Tylko tymczasowo mieszkał na Nokturnie; jak się przekonywał, do momentu, gdy zdobędzie pewność, że jedna z dwóch osób zastanych po powrocie z Hogwartu w rezydencji w Northumberland, to na pewno była jego matka. Przezorność nakazywała chłopakowi nigdy nie wierzyć w to, co się widzi, dlatego na ogół sprawiał wrażenie zalęknionego paranoika. Nic nie mógł poradzić na to, że jego złowróżebne wizje przeważnie się sprawdzały, a "pod łóżkiem naprawdę okazywał się być potwór". Życie na Nokturnie, gdzie schronił się tego lata, było prostsze, niż "na zewnątrz", gdzie za pięknymi maskami kryły się niekiedy zakłamane twarze ludzi, którzy znaleźliby swoje miejsce w którymś kręgu piekła. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Korowód krzywołapówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz