Prolog

131 8 2
                                    

2 lata później
Patrzyłem na dziewczynę siedzącą obok mnie.
- Znowu zerwaliście? - zapytała cicho.
- Ta - kiwnąłem głową potwierdzając słowa blondynki.
- Wrócicie do siebie - szturchnęła mnie ramieniem.
Przewróciłem oczami bo była to prawda. Szczególnie, że rozstaliśmy się drugi raz w tym miesiącu.
Czasami zastanawiałem się dlaczego nie możemy być w normalnym związku.
Budzić się codziennie rano obok siebie.
Najlepszy był czas zanim zostaliśmy oficjalnie parą.
Miłość zniszczyła nasze uczucie? Zastanowiłem się chwilę bo u Faustyny było podobnie. Tylko, że u niej była to zazdrość.
- A co tam u Fausti? - zapytała opierając się o oparcie kanapy.
- W porządku. Chodzi do psychologa i jest z nią coraz lepiej - wzruszyłem ramionami - podobno się z kimś spotyka.
- To chyba dobrze - stwierdziła.
- No nie wiem - westchnąłem - a jak zrani ją tak jak... No wiesz.
- To go zajebie, już z jednym się udało - uśmiechnęła się.
- To nie takie proste Hanka.
- Nie zamartwiaj się tym na razie. Zadzwonię po Kingę. Tylko ona umie sprawić, żebyś się szczerze uśmiechnął.
Znów westchnąłem.
Tęskniłem za Kingą. Za Fausti. Za przyjaciółmi za czasów początku liceum.
Ale najbardziej tęskniłem za Bartkiem.
Jebanym chujem, który zrujnował życie mojej siostrze.
Najlepszym przyjacielem, któremu mogłem powiedzieć wszystko.
Osobą, która pierwsza mnie zrozumiała.
Schowałem twarz w dłoniach czując nieprzyjemny dreszcz na plecach.
Blondynka wstała z kanapy i wyszła z pokoju.
Zabolało mnie to, że ona też kogoś potrzebowała. Każdy od paru miesięcy był w swoim świecie skupiając się na swoich problemach. Tylko nie ona.
Hania codziennie przychodziła do mnie sprawdzić jak się czuję, a z nią nie było lepiej.
Zerwała ze Świeżym parę tygodni wcześniej. To była jedyna osoba, która umiała ją pocieszyć.
Każdy miał taką w swoim życiu. Każdy.
Ale Hania nie chciała się z nim spotkać. Mówiła, że strata czasu bo ona sobie świetnie radzi.
Bolało mnie to, że próbowała okłamać nawet własną siebie.
- Kurwa - jęknąłem.
Miałem tego dość.
Faustyna była w szpitalu bo się zadźgała.
Hania udawała, że wszystko jest okej.
Kinga od miesiąca nie dawała znaków życia.
Bartek, to po prostu pierdolony śmieć, za którym tęsknię.
A ja gubię się we własnych myślach.
Dlaczego to wszystko jest tak pojebane?
Dlaczego to wszystko musiało spotkać akurat moich bliskich?
Spojrzałem na podłogę. Przez łzy nie widziałem już nic.
Dosłownie nic.
Słyszałem tylko rozmowę Hani.
Ktoś wszedł do pokoju.
Kurwa jebana mać
Kinga.

Love is dumb, and I hate it Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz