Rozdział 12

12 0 0
                                    

Victoria

Jednak wróciłam do Miami. Długo nad tym myślałam, ale to Jasper był miłością mojego życia a nie meksykański Pedro.

Ja:
Cześć Jasper, wróciłam do Miami. Rozumiem, że masz do mnie żal, ale chcę cię przeprosić. Jeżeli mogę to chciałabym mieć też kontakt z Blair.

Jasper Blood:
Co już ci się Pedro znudził? Wybacz, ale Blair nie ma już matki.

-Jebany chuj-mruknęłam cicho sama do siebie jadąc taksówką do domu.
-Słucham?-zapytał taksówkarz.
No kurwa.
-To nie do pana-powiedziałam uśmiechając się nie winie.
Skoro Jasper mnie nie chciał to jebać go. Zasługuje na kogoś o wiele lepszego niż szmaciarza z bachorem. Zajście w ciążę było najgorszym błędem a jeszcze większym było to, że ojcem tego dziecka był nikt inny niż pierdolony Jasper Blood. I uwierzyć, że kiedyś podobało mi się te nazwisko i marzyłam aby sama należeć do tej rodziny.
Oprócz tego nie zostałam zaproszona na ślub Lily i Zayn'a. Wszyscy są siebie warci. Kiedyś będą mnie błagać na kolanach abym im przebaczyła.
-To będzie siedemdziesiąt dolarów-powiedział kierowca.
-Okej, już daje-powiedziałam wyciągając banknot z torebki Prada. -Bez reszty-powiedziałam zostawiając spory napiwek.
Ubrana w krótka czerwoną miniówkę która ledwo zasłaniała mi tyłek, czarny obcisły top z głębokim dekoltem, bo miałam czym się pochwalić. Piersi miałam duże nie tak jak Lilianna Star i ta druga suka. Do tego długi skórzany płaszcz i kozaki na wysokim obcasie do połowy ud tego samego koloru co płaszcz. Z pewnością siebie szłam głównymi ulicami Miami a wszyscy patrzyli na mnie tak jakby chcieli mnie przelecieć i się im nie dziwiłam. Laski z zazdrością, mężczyźni z pięknością. Nie ważne, że właśnie coś przekręciłam. Może do mądrych nie należałam, ale za to na pewno wyróżniałam się urodą i naturalnymi dużymi cyckami.
-Victoria?-usłyszałam głos za sobą więc się odwróciłam.
-Cześć?-zapytałam dostrzegając przystojnego mężczyznę jednak nie miałam pojęcia kto to.
-Zmieniłaś się-powiedział lustrując mnie z góry do dołu trochę dłużej zatrzymując się na moim dekolcie.
-Kto ty?-zapytałam wyciągając go z transu.
-Harry, nie pamiętasz mnie już?-zapytał.
Miałam kłopoty i to ogromne.
-Wybacz, nie poznałam cię-powiedziałam próbując zachować kamienny wyraz twarzy tak jakbym się wcale nie bała.
-Ja tam Meksyk? Znudził ci się już?-zapytał ciekawy.
-Skąd wiesz?-zapytałam już szczerze przerażona.
-O czym? Skarbeńku-zapytał słodkim głosem.
-Nie nazywaj mnie tak. Wybacz, spieszę się. Pa-powiedziałam wymijając go a następnie szybkim krokiem poszłam w nieznanym mi kierunku.
Czego on do cholery chciał?

Nagle dostałam wiadomość:

Nieznany:
Znajdę cię Davis.

Przez całe ciało przeszły mnie ciarki. Kto to? Harry?

Ja:
Kim jesteś?

Nieznany:
Znasz mnie bardzo dobrze, wystarczy, że trochę pomyślisz kto cię nienawidzi.

Lies || Lies #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz