Rozdział 1

3 0 0
                                    

Nie szczególnie zainteresowana rozmową, w której dzięki Bogu nie uczestniczyłam udałam się w stronę głównego bufetu. Zaczęłam nakładać sobie jedzenia . Prawdopodobnie zjadłabym więcej jednak choć piękna lecz ciasna suknia nieco utrudniała mi to zadanie. Z drugiej strony może to lepiej ? Chcąc odejść już w stronę swojego stolika dostrzegłam w tłumie solenizanta. Miał rozmach. Na swoje dwudzieste trzecie urodziny nie dość, że wynajął jedną z najpiękniejszych sal w jakich było mi dane przebywać to w dodatku sprosił do niej ludzi z każdego zakątka świata. Nie wątpliwie była ekskluzywna uroczystość. Mimo to, to  właśnie imprezy odbywające się u niego w domu po oficjalnej części były tymi najlepszymi . Każdy chciał być na nie zaproszony . Do pewnego czasu sama należałam do grona jego wielbicielek . Codziennie błagałam wszechświat, by choć na ułamek sekundy zwrócił na mnie uwagę . Prawdopodobnie dalej tkwiłabym w tamtym zaślepieniu gdyby nie zmiana priorytetów. W momencie, w którym zaczęłam robić się bardziej rozpoznawalna otworzyły mi się oczy. Tak. Zrozumienie, że moim szczytem możliwości nie jest ktoś nie stały w swoich uczuciach, ktoś kto nie ma nic czego dotąd bym nie miała, nic co rzeczywiście mogło by mnie rozwinąć zajęło mi około pięciu lat . Długo prawda? Na tą chwile nie mogłam powiedzieć, że potrzebowałam partnera. Owszem miałam sporu adoratorów jednak, w każdym z nich coś mi nie pasowało . Odstawiając jedzenie ruszyłam w stronę Jaysona .

- Wszystkiego najlepszego - Uśmiechnęłam się życzliwie . Nie miałam z nim jeszcze okazji zamienić słowa. Jak widać solenizant nie szczególnie dbał o gości, którzy się pojawili .

- Dziękuje Auroro - Zna moje imię. Doprawdy imponujące.

- Czemu wydajesz się zdziwiona ? - Spytał zdezorientowany.

- Zaskoczona. - Poprawiłam go upijając szampana, którego przed chwilą wzięłam z tacy kelnera.

- Tym, że Ci dziękuje ?- Podniósł brew i przekręcił delikatnie głowę .

- Tym, że znasz moje imię. - Uśmiechnęłam się szerzej .

- Nieznanie twojego imienia byłoby karygodne- Przewrócił oczami mówiąc sarkastycznie. Zaśmiałam się pod nosem .

- Jestem pewna, że jeszcze do nie tak dawna nawet nie miałbyś pojęcia jak wyglądam . - Nie miało to zabrzmieć nie miło . Nie czułam do niego odrazy. Aktualnie dla mnie poprostu żył . Wiedziałam, że ktoś taki istnieje ale nie szczególnie interesowałam się jego życiem .

- Przepraszam . To miał być żart. - Dodałam nerwowo się śmiejąc wciąż nie widząc żadnej reakcji z jego strony .

- Nie. Zasadniczo masz racje . Nigdy nie byłem zbytnio stały w swoich uczuciach . - Uśmiechnął się do mnie. Nastała nie zręczna cisza .

- Przyjedziesz ? - Zapytał nagle. Niestety ja nie posiadając bladego pojęcia o czym on tak właściwie mówi wysiliłam się na posłanie mu pytającego spojrzenia.

- Na aftera . Wiesz u mnie w domu...- Zaczął tłumaczyć trochę zdumiony, że nie zrozumiałam od razu aluzji .

- Aaa. Zobaczę.- Miałam wątpliwości czy iść. Nie miałam się w co przebrać, a co gorsza miałam mnóstwo roboty . Planowałam wrócić do domu . Nie do końca chciałam to zmieniać. Z drugiej jednak strony spełniłoby się moje marzenie z przed kilku lat.

- Załóżmy, że będzie to twój prezent. Impreza bez Ciebie to nie impreza . - Rozszerzył oczy starając się zrobić oczy szczeniaka . No właśnie . Starając . Kładąc nacisk na to słowo.

- Przez ostatnie dwadzieścia trzy lata całkiem dobrze sobie radziłeś. - Wytknęłam mu śmiejąc się.

- Racja ale skoro już doznałem zaszczytu poznania Ciebie szkoda przepuścić taką okazję. Nie sądzisz?- Poprawił mankiety marynarki .

Stressed outWhere stories live. Discover now