Część 21 ~ Koszmarna opo(wieść)

47 15 3
                                    

Znajdywałam się obecnie na chmurze, a moja praca powoli dobiegała końca. Mimo, że Giulia nadal nie opuściła szpitala, ostatnimi czasy szło mi całkiem sprawnie. Kto wie, może to dlatego, że w Nowej Zelandii rozpoczęły się niedawno wakacje, dlatego ubyło koszmarów? Na pewno jednak nie ubywała obawa o Ashera, która mąciła mi w głowie już od dobrych paru godzin. Nie potrafiłam się skupić i popełniałam wiele błędów. Jednym z takich było przypadkowe zanurkowanie do dobrego snu. Ileż się nagłowiłam, co takiego może być nie tak z różowym puchatym kucykiem skaczącym na tęczy?

Wróciłam do sali snów. Skończyłam jako jedna z pierwszych, co zdarzało się coraz częściej. Musiałam przyznać, że byłam w tym dobra. Spojrzałam na zegarek. 

6:30. Asher powinien już być, albo właśnie wraca.

Zamiast udać się do  swojego, postanowiłam iść do pokoju chłopaka i tam na niego zaczekać. Tak jak zawsze panował w nim idealny porządek. Każda płyta, figurka, poduszka i inne rzeczy miały swoje stałe miejsce. Przyglądałam się zapełnionym regałom, gdy nagle dostrzegłam brązowy, skórzany brzeg albumu ze zdjęciami. Odsunęłam pustą puszkę z limitowanej edycji na bok i sięgnęłam po znalezisko.

Album był dosyć gruby, jednak był zapełniony tylko w niewielkiej części.  Pierwsza fotografia przedstawiała małego Ashera w granatowym sweterku z logo szkoły, spod którego wystawała za duża koszula. Obok szczerzącego się chłopczyka stała ciemnowłosa niska kobieta, z równie dużym uśmiechem, trzymająca go za ramiona. To pewnie była jego mama.

Następne zdjęcie przedstawiało starszego już Ashera z czapeczka urodzinową na głowie, zdmuchującego świeczki w kształcie jedynki i czwórki, które wbite były w czekoladowy tort z pokaźną sumą posypki. Na każdej kolejnej stronie zdjęcia stawały się coraz nowsze i było na nich coraz mniej Ashera. Niektóre przedstawiały malownicze krajobrazy, inne były całkowicie zamazane i dla mnie niezrozumiałe, kolejne ukazywały przyjaciół chłopaka i przeżyte z nimi chwile. Jedno z nich szczególnie przykuło moją uwagę. Asher, ubrany w kwiecistą wakacyjną koszulę i kąpielówki, stał na nim trzymając w ręce kolorowego drinka z palemką i osłaniając oczy robiąc daszek z dłoni. Było to w jakimś ciepłym egzotycznym kraju, ponieważ stał on przy brzegu lazurowej tafli morza. 

Było to zwyczajne zdjęcie, a jednak dosyć mocno mną wstrząsnęło. Był to pierwszy raz, kiedy widziałam Ashera w blasku promieni słonecznych. Jego orzechowo blond włosy wyglądały w nich zjawiskowo. Były przesiąknięte światłem, wyglądając jakby były delikatnymi złotymi falami. Prawdopodobieństwo, że kiedyś zobaczę to na żywo, na własne oczy, było dosyć małe. Chyba, że wysłaliby nas razem na Ziemię. Raz do roku, łapacze mieli tydzień wakacji, jednak nie wszyscy w tym samym czasie. Byliśmy podzieleni grupami, które wyjeżdżały w różnych porach roku. O ile w jeden czy dwa dni nieobecności nas wszystkich nie stałoby się nic wielkiego, to po tygodniu koszmary zrządziły by niezły bałagan, dlatego musiała panować taka zasada.

Nagle usłyszałam, jak ktoś przekręca klucz w zamku i otwiera drzwi. Z prędkością światła zamknęłam album i skoczyłam ku nim z pewnością, że to Asher. Jednak zamiast niego ujrzałam...

- Leah?

- Aurelia? - powiedziała w tym samym momencie dziewczyna - W sumie to nie powinno mnie to zaskakiwać. Przypuszczałam, że tu będziesz.

- Mi też miło cię widzieć, kochana. Rozumiem, że ty też oczekujesz, aż przyjdzie?

- Dokładnie tak samo jak ty - odparła z zadziornym uśmiechem siadając na łóżku - Co to?

Spojrzałam na wskazywany przez nią album, który obecnie trzymałam tuląc do piersi. Chyba nie zrobiłam niczego złego, prawda?

- To album z jego starymi zdjęciami z Ziemi - powiedziałam i zajęłam miejsce obok niej.

Rozkwitłam w świetle KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz