VII. Jedenaście cyfr

1.1K 41 24
                                    

Hej, miłego czytania <3

Wybaczcie porę, ale zeszło mi się ze sprawdzaniem.

Zaczynamy...

~*~

Uderzał w worek treningowy, chcąc dać upust emocjom. Po tym jak Ridley opuściła jego gabinet jego wzburzenie nadal utrzymywało się na zaskakująco wysokim poziomie. Miał dosyć. Dosyć kasyna, dosyć sytuacji z Hope i jeszcze do tego Verdaz zaprzątała mu głowę, choć przecież nie zalazła mu niczym za skórę.

- Jesteś rozproszony. - Nawet nie wysilił się, aby zerknąć na Vance'a. - Powiesz coś w końcu,czy urządzimy sobie koło milczenia?

Z ich dwójki to zawsze Hughes mówił najwięcej. Przyjaźnili się ze sobą od dziecka i choć Riaz niechętnie to przyznawał, był jedyną osobą, której ufał i która względnie go nie drażniła. Mimo tak długiego czasu nie potrafił się jednak do końca przed nim otworzyć, za co Hughes go nie winił. Wiedział, że Dexter ma problem z okazywaniem słabości. Nie popierał często jego decyzji, ale był jego przyjacielem i nie zamierzał wpieprzać się z butami w jego życie, co było momentami niezwykle kuszące - szczególności, gdy traktował ludzi z pogardą.

- Urządzimy sobie koło milczenia. - Uderzył mocniej w worek, czując jak przeszywający ból przechodzi przez jego knykcie. Ból był potrzebny. Ból pozwalał się oczyścić.

- Możesz tuszować to do woli, ale widzę przecież, że coś cię dręczy, Dex - mruknął ciche przekleństwo pod nosem. - Możesz ze mną o tym pogadać - zerknął na Vance'a, który chwycił w dłonie worek i spojrzał na niego w wymowny sposób.

- Kurwa. - Wykonał ostatnie uderzenie, a następnie sięgnął po wodę. Odkręcił korek i upił łyk napoju. - Hope kogoś ma. - Hughes zmarszczył brwi.

- I? - Vance uniósł pytająco brew. - Przecież mówiłeś, że masz w dupie to, czy się z kimś spotyka.

- Bo mam. - Poprawił bandaże na nadgarstkach. - Chce go przestawić Mel - Vance rozchylił lekko wargi. - A na to nie pozwolę.

- Dexter, to było wiadome, że kiedyś któreś z was, prędzej czy później, się z kimś zwiąże - Riaz spojrzał na niego spode łba. - Dobra, wiadome było, że Hope się z kimś zwiąże - poprawił się. - Może lepiej, żeby Hope nie ukrywała swojego faceta przed Mel. Ona i tak jest zagubiona.

- Jesteś po jej stronie? - Vance opuścił dłonie wzdłuż ciała.

- Nie, jestem po twojej stronie - przejechał dłonią po wilgotnych włosach. - Nawet z nią nie porozmawiałeś.

- Mel zadzwoniła do mnie w nocy z płaczem, że nie chce innego taty - Hughes się skrzywił. - Moim zdaniem rozmowa była niepotrzebna. - Napiął mięśnie ramion. - Nie pozwolę, żeby jakiś kutas wychowywał moją córkę.

- Nie wiesz, jaki plan ma Hope. - Starał się być delikatny, gdyż znał doskonale to spojrzenie. - Pogadaj z nią. Nie rozdzierajcie Mel na pół. To dziecko. Chce was oboje przy sobie.

- Skontaktowałem się ze swoim prawnikiem. - Vance oparł czoło o worek. Wiedział co zaraz usłyszy. - Chcę mieć nad nią całkowitą opiekę - rzucił butelkę w róg podestu.

- Zastanów się nad tym jeszcze - zaczął boksować. - Dexter, to, że wy nie możecie się dogadać, nie znaczy, że Melanie nie ma prawa mieć obojga rodziców - warknął, celując w sam środek worka. - Nie stoję po stronie Hope, bo wiem co zrobiła, ale kurwa mać, spróbuj się z nią dogadać. Mel ma pięć lat i wątpię, żeby ciąganie jej po sądach było dobrym pomysłem.

Ruthless, FLUSH#1 | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz