Kto chciał zabić Króla śmierci?

113 5 4
                                    

-Lloyd-

Cóż pójdziemy się zabawić.
Wszedłem do bielej sali.Znajdowali się w niej wszyscy nasi uczestnicy.
-Witajcie.-powiedziałem z modulatorem Głosu.Miałem założona maskę więc nikt oprócz Kai'a nie wiedział kim jestem.Nadal nie poinformował o tym swoich przyjaciół więc to było mi na rękę.Nya była przykuta tuż obok Kai'a.
Widziałem jak nim potrząsała by się obudził.Płakała.Dusila się łazami nie mogąc nic zrobić.
-Ratuj go!-krzyknęła w moją stronę.Lecz ja tylko tam stałem i patrzyłem.Skylor była już tak wykończona ,że zemdlała.Jay pocieszał Nyę ,a Victoria i Cole cóż.Cos pomiędzy nimi było.Nie odzywali się do siebie.Czasem lubiłem być obserwatorem.Wtedy dawałem innym mówić ,a sam słuchałem.Wiedzialem jakie sa ich słabe punkty.Wiedzialem na czym lub na kim im zależy.Kai'owi zależało na dawnym mnie.Wiec mu to odebrałem.Stalem sie bezlitosnym potworem.Za to Avery.Avery była ciężka do rozgryzienia.Nie wiedziałem czego się boi .Aż do teraz.
Bała się ,że będę taki jak jej ojciec.Więc się taki nie stalem.Stalem sie jeszcze gorszy.

-Na serio Nya?Czy aż tak bardzo się domyślić?-spytałem.
Dziewczyna nie wiedziała o co chodziło.
-Co?-spytała czarnowłosa.
Wszyscy spojrzeli się na mnie.
-Jesteście tacy naiwni i głupi.-powiedziałem.
Zdjąłem kaptur z głowy i powoli ściągałem maskę.
Przysięgam ,że gdy ją zdjąłem wszyscy pobledli.Wyglądali jakby zobaczyli ducha.W sumie wyglądali jakby zobaczyli samą śmierć.
-Co zdziwieni?-zaśmiałem się.
-Tak.Zdziwieni.-powiedział Zane.
-A ty się może nie odzywaj kupi złomu.-powiedziałem.Wiedziałem ,ze go tym zraniłem.Bo ja umiałem tylko ranić.R
Śnić i zabijać.Nie znałem słowa „miłość" czy „rodzina".
Szczerze z przed tego życia prawie nic nie pamiętam.Wyłączyłem emocje.Nie chciałem czuć.To tak bardzo wtedy bolało.A teraz już nic nie czuję.Chyba ,że złość.
-Zmieniłeś się.-powiedział Jay.
-To zabawne.-odparłem.-To samo powiedziała mi Avery.
-Właśnie!Gdzie do cholery jest Avery!-krzyknęła Victoria.
-Gdzieś .-odparłem.-A teraz muszę zająć się swoją robotą więc jakbyście łaskawie zamknęli swoje gęby byłoby mi bardzo miło.-uśmiechnąłem się sarkastycznie.

Demen powiedział bym trochę się nad nimi poznęcał ,a potem mam zabrać ich moce.
Wyjąłem z pochwy nóż .
Na ten widok dziewczyny się przeraziły.
-Spokojnie.Narazie was nie tknę.-powiedziałem.
Skierowałem się w stronę innych mistrzów żywiołu.
-Ty jesteś wybrańcem.-powiedziała Jedna dziewczyna.Nazywała się Henedra?Nie to nie to.
-A ty kim przepraszam dziewczyno jesteś?-spytałem.
-Jestem May.-powiedziała dziewczyna.
-A więc May.Czego ode mnie chcesz?-spytałem.
-Możesz pomóc nam ich wszystkich zniszczyć.Jesteś przecież najpotężniejszym mistrzem żywiołu.-Powiedziała.
-Dosyć.
-Ale-nie dokończyła bo jej przerwałem.
-Dosyć!-podniosłem Głos.-TO BĘDZIE MOJA PERFEKCYJNA WYGRANA!TYLKO MOJA!-krzyczałem.Nie panowałem już nad emocjami.-I nikt mi nie wejdzie w paradę!-krzyknąłem.
Wszyscy się przerazili.Nawet ci dowcipnisie którzy podczas turnieju śmiali się z innych jak przegrywali.

W końcu udało mi się przejść do "tortur" no cóż nie są to tortury które ja bym zrobił ,ale Demen powiedział bym ich za bardzo nie poturbował.Wiec tak oto skończyło się na paru siniakach i nacięciach na skórach uczestników.(dziwnie mi się to pisze ,ale cóż fabuła musi istnieć ,a ja kocham pisać dziwne rzeczy)

Wyszedłem z pomieszczenia i poszedłem obmyć się z krwi.Wszedłem do swojego małego lokum i wszedłem pod prysznic.Obmyłem z siebie cały brud i przebrałem się w wygodne ciuchy.Nie był to garnitur lecz czarny kombinezon który miał pełno kieszeń oraz puchę na noże.Chciałem poćwiczyć ,a tylko w tym czułem się wygodnie i swobodnie.
Skierowałem się w stronę sali treningowej.Na niej znajdował sie tor przeszkód oraz worki bokserskie i sztangi.Demen dba tu o mnie.Takich warunków nie miałem od zawsze.
A co dopiero przez ostatnie kilka miesięcy.Nie dowiadywałem ,że już tyle czasu minęło.

Był już zmierzch gdy postanowiłem skończyć trening.Postanowiłem ,że pójdę sobie na spacer.
Pogoda o tej porze była idealna na takie przechadzki.
Chodziłem tak z godzinę gdy postanowiłem już powoli wracać.
Usłyszałem jakiś cichy szelest w krzakach.W moich dłoniach pojawiła się fioletowo czarna moc.
Nagle z zarośli wyskoczyła czarna postać.Miała maskę wiec nie widziałem jej twarzy.
W ręce trzymała nóż.Noż z trucizną.
Zacząłem z nią walczyć.Nawet nie pytałem się kim jest ponieważ kto może być takim idiotą by mnie zaatakować?
Po kilku chwilach walki cudem postać uniknęła mojego ciosu i po tym uciekła.
Kto do chuja pana mnie atakuje?
Kto do chuja odważył zaatakować króla śmierci?

-Avery-

Byłam zamknięta w swoim „pokoju".Jak mogę to nazywasz w taki sposób.
W pomieszczeniu nie było żadnego okna ,a jedyne co tu się znajdowało to łóżko ,mała komoda oraz biurko.
Kilka godzin temu byłam pełna zapału by stąd uciec. waliłam  w drzwi i krzyczałam.Lecz teraz.Teraz nie miałam siły nawet wstać.
Byłam wykończona tym całym gównem.
Chciałam tylko spać.
Byłam tak zmęczona ,że po chwili po prostu zamknęłam oczy i zasnęłam mając nadzieję,że wkrótce wszyscy się stąd wydostaniemy bezpieczni...

PowróciłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz