Rozdział 26

8 2 2
                                    


Groźny kogut dziadka stał na środku podwórka i uważnie śledził jej każdy krok, obawiała się, że ją zaatakuje, teraz nie było przy niej Filipa by w razie czego ją obronił. Nagle uświadomiłasobie, że Filip nie będzie zawsze kiedy ona poczuje strach, zdała sobie sprawe z tego, że sama musi nauczyć się z nim walczyć, w innym razie zawsze będzie słaba, a przecież chciała być silna, dla Filipa i samej siebie, jeśli chciała być z Filipem nie mogła bać się zwierząt, bo chłopak je kochał, a ona kochała jego, dlatego przystanęła i odważnie spojrzała na ptaka, po czym pewnym głosem odezwała się w jego stronę

- Posłuchaj mnie uważnie, nie mam zamiaru się ciebie bać, bo jesteś przyjacielem dziadka, a ja go szanuje i lubię, a po za tym kocham jego wnuka i mam zamiar uratować go z czarnej dziury w której się znalazł, więc nie masz powodu by się martwić o swoich bliskich i mnie straszyć. Daj mi szanse, a udowodnię ci, że mówię prawdę, ja też wiele przeszłam, ale nie o mnie teraz mówimy, jeśli uznasz, że cię okłamałam i twoi bliscy będą przeze mnie nie szczęśliwi pozwolę ci mnie podziobać czy co tam będziesz tylko chciał, a teraz musze odnaleźć Filipa i z nim porozmawiać, rozumiesz?

Kogut patrzył na nią tak jakby ją rozumiał i chyba tak było, bo po chwili ptak ruszył przed siebie, po kilku krokach przystanął i obejrzał się na nią i, gdy zauważył, że stoi cały czas w tym samym miejscu zapiał donośnie i znów zaczął iść, a ona wtedy zrozumiała, że ma iść za nim, trochę się wahała, lecz po wzięciu głębokiego oddechu, czystego i świeżego powietrza ruszyła za kogutem

Ptak zaprowadził ją pod stajnie, gdzie planowała przyjść od samego początku, uchyliła lekko masywne wrota i na końcu pomieszczenia dostrzegła skuloną postać. W budynku panował mrok, a mimo to była pewna, że tą postacią jest Filip

- Dzięki za pomoc, obiecuje, że cię nie zawiodę - zwróciła się do koguta który na jej słowa spojrzał na nią z nadzieją w oczach, po czym dostojnym krokiem odszedł, a ona musiała przyznać Filipowi racje, o tym, że zwierzęta są czasem mądrzejsze od ludzi

Weszła po cichu, po czym zamknęła za sobą wrota by światło słoneczne nie rozpraszało zadumy Filipa. W mroku nie widziała za wiele, a mimo to jakimś cudem udało jej się pokonać tych parę kroków w stronę chłopaka przytrzymując się ścian. Po kilku minutach usiadła obok Filipa, zapatrzyła się w punkt w który wpatrywał się Filip załzawionymi oczami. Przed nimi w boksie leżał przepiękny biały koń o smutnych błękitnych oczach

- Należał do niej, byli dla siebie stworzeni, dbała o niego tak samo jak o mnie, kochała nas tak samo, mawiała, że ma dwoje synów i nikt nie miał prawa powiedzieć na to nic złego, a od kiedy jej zabrakło, on i ja czujemy się już nikomu nie potrzebni, opuszczeni, samotni, pomimo, że otaczają nas bliscy. Tak bardzo ją kochaliśmy, była dla nas wszystkim, to dla niej przeniosłem się do miasta, tam skończyłem studia, tam znalazłem prace i mieszkanie, chciałaby bym był kimś, osiągnął sukces by ludzie mnie doceniali, by nie wyzywali mnie od biedaków i niczego nie wartych wieśniaków, pragnęła dla mnie lepszego życia, tata jest w oczach miastowych tylko wiejskim lekarzem, a mama zwykłą sprzątaczką w przychodni dla miastowych, to wstyd być dzieckiem takich ludzi, pewnie zastanawiasz się co chłopak ze wsi robił w mieście, jeździłem tam do szpitala na oddział onkologiczny, byłem chory na chemie, byłem łysy i moje szanse były marne, a miałem dopiero 14 lat, dzieciaki w placówce zamiast wspierać tylko dokuczali i wyśmiewali, mówili, że jestem nikim i lekarze nie powinni tracić na mnie czasu by mnie ratować, a ja im na przekór wyzdrowiałem, włosy mi odrosły i nabrałem sił pozbierałem się i 2 lata później pojechałem z kumplem na obóz konny, po liceum dostałem się na studia prawnicze i na staż do jednej z najlepszych kancelarii prawniczej. Szef był tak ze mnie zadowolony, że przyspieszył wszystkie moje egzaminy na uczelni, uczyłem się dniami i nocami, czasami miałem już dosyć, ale koniec końców opłaciło się. Zdałem wszystko na najwyższą ocenę, wtedy nie byłem już stażystą. W wieku 21 lat zostałem jednym z najlepszych prawników, otrzymałem budynek od miasta za najlepsze wyniki od wielu lat, mieszkanie i auto. W budynku otworzyłem własną kancelarie, wszyscy byli dumni i szczęśliwi, a najbardziej mama, ale rok temu wszystko się skończyło, mama uległa wypadkowi samochodowemu i zginęła na miejscu, jakiś baran wymijał na trzeciego, wpadł w poślizg i zatrzymał się na aucie mamy spychając je dodatkowo do rowu. Ja po tej tragedii nie jestem w stanie się pozbierać tak samo jak Leo - wskazał na konia - A wiesz co jest w tym najgorsze? A no to, że tamten kierowca był pijany i przeżył, a moja nie winna kochana mamusia nie - zakończył i rozpłakał się na dobre

OstojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz