Wczoraj wróciłam niemal odrazu po poznaniu Connora i Blake'a.
Zrzuciłam to na zmęczenie po podróży, która wcale nie była długa. Leciałam samolotem z Miami do Filadelfii około trzy godziny, a podróż samochodem trwała niecałe trzydzieści minut.
Niestety wczorajszy stres przejął nade mną kontrolę.
Poznanie trzech nowych osób z nowej uczelni, w nowym mieście było fajnym, ale zarazem stresującym przeżyciem.
Wczoraj trochę wybawiłam się z blondynką, ale po wyjściu na papierosa wróciłam na kampus.
Dochodziła wtedy dwunasta. Cindy wróciła dopiero nad ranem, dlatego jako dobra koleżanka postanowiłam pójść do sklepu, żeby kupić nam jedzenie i coś na porządnego kaca.
Wiem, że blondynka będzie mi za to bardzo wdzięczna.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne ponieważ nie chciało mi się malować, po czym wyszłam z naszego pokoju.
Blisko naszego collage'u znajdował się sklep, zapamiętałam drogę, ponieważ wczoraj rano tędy przyjeżdżałam.
Na dworze nie było jeszcze zbyt zimno, dlatego miałam na sobie zwykłe, szerokie dżinsy i czarny, zwyczajny top z biustem. Na wierzch zarzuciłam sobie białą bluzę.
Po dziesięciu minutach spaceru znalazłam się już pod sklepem. Weszłam do środka, po czym złapałam za koszyk. Rozglądałam się po składnikach na rosół z przepisu mojej babci.
Kochałam jedzenie mojej babuni.
Rose uczyła mnie od małego swoich przepisów. Dzięki niej nauczyłam się gotować. Moja mama nigdy nie miała zbytnio na mnie czasu, dlatego zawsze uciekałam do babci.
To babcie bardziej kochałam.
Całe życie powstrzymywałam się przed tym faktem. Wmawiałam sobie, że to że tak myślę jest niedorzeczne, ale taka była prawda.
Mama nie dawała mi atencji, nie zajmowała się mną tak jak robiła to moja babcia.
Nie kochała mnie tak, jak kochała mnie Rose....
Po dwudziesto minutowych zakupach wróciłam do naszego pokoju. Gdy weszłam do środka zastałam Cindy siedzącą na łóżku z miną, jakby miała zaraz conajmniej się porzygać.
- Witam serdecznie śpiącą królewnę. Jak było wczoraj? - zapytałam się podśmiechując się pod nosem. Blondynka miała koka, z którego wysypała się połowa jej rozjaśnianych włosów.
- Nawet nie pytaj. Przestałam liczyć ile wypiłam po jakimś dziesiątym drinku. Jedyne co pamiętam to początek imprezy i koniec, kiedy Blake zanosił mnie na rękach przez całą drogę do kampusu. Już nigdy nie tknę alkoholu, przysięgam - przyrzekła salutując, na co wybuchnęłam śmiechem.
- Przypomnę ci o tym następnym razem, kiedy będziesz szykować się na następną imprezę - odgryzłam się, na co wystawiła mi język.
- Oo byłaś na zakupach? - zapytała się, po czym podeszła w moją stronę.
- Tak, kupiłam nam trochę jedzenia i składniki na zupę. Zrobię ci rosół na kaca, wiem że tego potrzebujesz - uśmiechnęłam się.
- Spadłaś mi z nieba. Jestem pewna, że nie przełknę dzisiaj nic innego niż zupa - odpowiedziała, na co posłałam jej porozumiewawcze spojrzenie.
Zaczęłam grzebać w szufladach w naszej małej kuchni, po czym uświadomiłam sobie, że nie mamy żadnego garnka.
- Cholera! Mamy wszystko oprócz garnka. I co teraz? - zapytałam się blondynki.
- Chłopacy powinni mieć, zapytaj się czy możesz pożyczyć. Napewno się zgodzą - odparła.
- Jest dziesiąta, myślisz że już wstali? Są po imprezie. Nie chce ich obudzić.
- Connor jest rannym ptaszkiem, wydaje mi się że już nie śpi - oznajmiła, a ja na wzmiankę o brunecie lekko się zestresowałam. Miałam flashbacki z wczorajszego wieczoru.
- Okej, trzymam cię za słowo. Jeśli ich obudzę zwalę winę na ciebie - zaśmiałam się, na co blondynka zrobiła przerażoną minę.
- No cóż..ostatnim razem gdy ich obudziłam przyszli na następny dzień rano z wiadrem wody. Wylali go na mnie gdy spałam czaisz to? Myślałam, że umieram! Nie wiedziałam co się dzieje, bo nie było wtedy śmigusa dyngusa. Byłam pewna, że zaraz zobaczę białe światło..- odpowiedziała kręcąc głową w geście poddania, a ja znowu zaczęłam się chichrać. Cindy miała niesamowite poczucie humoru.
- Okej, pójdę po ten garnek. Mam nadzieję, że nikogo nie obudzę i..że nie wyleją jutro na mnie wiadra wody podczas mojego snu - odparłam, na co blondynka parsknęła cichym śmiechem.
- Gdzie mają pokój? - dopytałam.
- Pokój numer 81, musisz iść w lewą stronę - odparła, na co cicho podziękowałam, po czym opuściłam nasz pokój. Nie chciałam dać po sobie znać, ale lekko stresowałam się kolejną interakcją z Connorem. Wczorajszego wieczoru, gdy brunet do mnie podszedł moje serce biło nienaturalnie szybko. Zwalam winę oczywiście na alkohol, ale wydawało mi się, że biło tak głośno, że aż brunet stojący dwa kroki przede mną był w stanie je usłyszeć.
To było głupie, alkohol i moje lekkie załamanie nerwowe spowodowane stresem, po prostu namieszały mi w głowie.
Tak, to wina tych wszystkich czynników, po prostu nałożyły się na siebie, i to dlatego po powrocie na kampus przez pół nocy myślałam o tej sytuacji.
Tak tłumaczę sobie wczorajszy incydent.
Stanęłam przed pokojem pod numerem 81.
Serce zaczęło mi bić coraz szybciej z sekundy na sekundę, dlatego nie owijając w bawełnę, szybko zapukałam do drzwi.
Po niecałej minucie drzwi się otworzyły, a w nich stanął Connor.
Miał mokre włosy, które były w nieładzie a na sobie miał..cóż.
Miał na sobie tylko, i wyłącznie krótkie spodenki.
Mój wzrok automatycznie powędrował w stronę jego mocno wyrzeźbionego brzucha.
Szybko się ogarnęłam, po czym nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Było mi głupio, i to strasznie.
Byłam pewna, że moje policzki były całe czerwone. Brunet mnie onieśmielał, i to bardzo.
W tamtym momencie o wiele ciężej było mi utrzymywać z nim kontakt wzrokowy, niż jak wczoraj. Przez wczorajsze drinki, interakcje z ludźmi były łatwiejsze.
- Przepraszam jeśli przeszkadzam ja..- zaczęłam głupio. Serce znów nabrało szybszego tępa.
- Spokojnie, nic się nie stało. Nie przeszkadzasz, coś się stało? - zapytał dosyć troskliwie, co lekko mnie uspokoiło. Wzięłam głęboki wdech.
- Nic takiego, po prostu Cindy ma kaca, a ja chciałam ugotować jej zupę, i tak się złożyło, że nie mamy garnka i..- nie zdążyłam dokończyć, bo z łazienki wyszła rudowłosa dziewczyna.
Ona również miała mokre włosy.
Oni..byli razem pod prysznicem.
Chyba jednak trochę im przeszkodziłam.
- Kto to? - usłyszałam kobiecy głos zza jego pleców. Po chwili rudowłosa znalazła się tuż obok Connora, zawiesiła rękę na jego ramieniu.
Była dosyć wysoka, napewno wyższa ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów wzwyż.
- To Diana, nowa współlokatorka Cindy - oznajmił myląc moje imię. Z niewiadomych przyczyn zrobiło mi się trochę przykro. Nawet nie pamiętał mojego imienia.
- Jestem Alice, miło mi cię poznać - podała mi rękę, którą uścisnęłam.
- Właściwie nazywam się Daisy..- poprawiłam go, po czym przełknęłam ślinę.
- A tak, przepraszam pomyliłem się - złapał się za głowę.
- Nic się nie stało, przyszłam tylko po garnek. Oddam wam najszybciej jak będę mogła, obiecuję - powiedziałam szybko, bo chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Ta sytuacja była dla mnie bardzo niezręczna. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Ze stresu zaczęłam bawić się suwakiem od swojej bluzy.
Brunet w końcu przerwał nasz długotrwały kontakt wzrokowy, który był cholernie ciężki do utrzymania. W jego spojrzeniu było coś cholernie przyciągającego i hipnotyzującego, lecz zarazem coś mocno onieśmielającego.
Mocno przełknęłam ślinę.
- Och tak garnek, już ci go daję - oznajmił, po czym szybko udał się w stronę kuchni.
Spojrzałam się na rudowłosą, która posłała mi ciepły uśmiech. Wydawała się być bardzo ciepłą osobą, ale w moim żołądku ciągle odczuwałam coś w rodzaju ścisku. Postanowiłam to zignorować, oddałam uśmiech, który niestety był lekko wymuszony. Po paru sekundach brunet pojawił się z garnkiem w dłoni. Podał mi go, a ja lekko się uśmiechnęłam w geście wdzięczności.
Ostatni raz spojrzałam się w jego ciemnobrązowe tęczówki, po czym podziękowałam i rzuciłam szybkie „narazie".
Błyskawicznie wróciłam do naszego pokoju.
Oparłam się o drzwi, po czym wzięłam głęboki wdech....
Jadłam z Cindy przygotowaną przeze mnie zupę, oglądając razem Dirty Dancing. Okazało się, że obie kochamy ten film a tak po za tym, to blondynce bardzo zasmakował mój rosół. Powiedziała, że nigdy nie jadła jeszcze tak dobrego rosołu, a mi zrobiło się bardzo miło. Z tego co się dowiedziałam jej mama nie umiała zbytnio gotować więc zaproponowałam, że mogę czasami jej coś upichcić albo nawet nauczyć ją niektórych przepisów.
- Tak się zastanawiałam..wiesz może czy Connor i Alice są razem? Gdy weszłam oboje mieli mokre włosy, chyba byli razem pod prysznicem - wzruszyłam ramionami. Na to wspomnienie poczułam lekkie zażenowanie, było mi głupio że im przeszkodziłam.
- Ich relacja jest trochę skomplikowana..nie są razem ale czasami ze sobą sypiają. Connor nie wchodzi zbytnio w związki. Mówi, że związki nie są dla niego. Po za tym ani ona, ani on nic do siebie nie czują. Żadnych uczuć, żadnej więzi.
Po prostu zwykły nieobowiązujący seks - odparła jak gdyby nigdy nic wzruszając pod koniec ramionami.
- Och..okej - odpowiedziałam w lekkim szoku, biorąc do ust kolejną łyżkę zupy.
- Czekaj..proszę powiedz mi, że Connor ci się nie spodobał - spojrzała się na mnie z litością w oczach.
- Co? Jasne, że nie. Pytam tak o. Z czystej ciekawości - odprychnęłam.
Taka była prawda, nie podobał mi się.
Okej, być może był przystojny. Przecież miał ładne, ciemne i gęste włosy. Był też ładnie wyrzeźbiony i miał ostre rysy twarzy. Oczy też były okej..ale to nic nie znaczyło. Nie był osobą, którą kiedykolwiek mogłabym obdarzyć sympatią, i pewnie z wzajemnością.
- To dobrze, wiem że Connor prędzej czy później złamałby ci serce. Związki mu nie wychodzą, nigdy - zaakcentowała ostatnie słowo.
- Nie złamie mi serca, bo nigdy nic między nami nie będzie. Nie jest w moim typie, tak samo jak ja pewnie nie jestem w jego. To, że jest przystojny nie oznacza, że zacznę się do niego kleić - odparłam wstając od stołu, aby wsadzić miskę do zlewu. Oparłam się o blat kuchenny biorąc głębszy wdech.
- Nie o to mi chodziło Daisy, po prostu próbuje cię ostrzec. Uczucia czasami są silniejsze niż nam się wydaje, ale nie zawsze możemy pozwolić im wygrać - oznajmiła, na co pokiwałam głową aby pokazać jej, że zrozumiałam.
Resztę dnia spędziłyśmy leżąc w moim łóżku i oglądając różne filmy. Cindy była cudowną osobą. Jak na dwa dni znajomości bardzo dobrze się z nią dogadywałam. Czułam, że może zostać moją przyjaciółką. Była bardzo sympatyczna, pomocna i inteligenta. Dawała mi rady związane z uczelnią. Byłam jej wdzięczna za to, że tak ciepło mnie przyjęła, lecz stres spowodowany nowym życiem wciąż dawał po sobie znać.
Na samą myśl o tym, że jutro rozpoczęcie roku akademickiego żółć podchodzi mi do gardła.
Wiem, że życie tutaj nie będzie tak łatwe, jak moje stare życie w Miami.....
Dziś było rozpoczęcie roku akademickiego na uniwersytecie Penn.
Chciałam ładnie wyglądać żeby zrobić dobre wrażenie. Założyłam czarną spódniczkę do połowy uda, biały top z dłuższymi i szerszymi rękawami, a na szyję założyłam bordowy krawat.
Lekko wyprostowałam sobie włosy i starannie się pomalowałam. Chciałam wyglądać dobrze.
Za wszelką cenę chciałam pomalować się tak, aby zatuszować moje bardzo jasne oczy.
Nie lubiłam ich, nie podobały mi się.
Od zawsze wolałam ciemne oczy. Od dziecka zazdrościłam innym dzieciom ciemniejszych tęczówek.
Z wiekiem znienawidziłam swoich jasnoniebieskich oczów jeszcze bardziej.
„Przestań patrzeć się tak na mnie tymi swoimi cholernymi oczami! Nie mogę się na ciebie patrzeć..twoje oczy są straszne, wręcz nieludzkie."
Moje oczy zaszkliły się na to wspomnienie, lecz nie pozwoliłam się im wydostać.
Jestem silna, dam radę.
Makijaż trochę pomógł, moje tęczówki nie wydawały się być tak jasne jakie są w zwyczaju.
Strzepałam niewidzialny kurz z mojej spódniczki, po czym wyszłam z łazienki.
Cindy również była gotowa, zajadała się truskawkowym jogurtem, który kupiłam wczoraj na zakupach.
- Daisy, wyglądasz prześlicznie - zeskanowała mnie wzorkiem, gdy skończyłam ubierać swoje lakierowane buty na obcasie, w bordowym odcieniu.
Cindy miała na sobie białą sukienkę bombkę, która również sięgała jej do połowy uda.
Miała na sobie również sporo biżuterii i brązowe rajstopy na nogach. Ubrała czarne półbuty ze złotymi zdobieniami. Ustylizowała sobie włosy w grube loki. Wyglądała obłędnie.
- Ty też Cindy. Jak Blake zobaczy cię w takim wydaniu to chyba padnie przed tobą na kolana, a jeśli nie to ja to zrobię - oznajmiłam na co cicho się zaśmiała. Zrobiło jej się miło, widziałam to po jej zarumienionych policzkach. Słodka.
- To co? Idziemy? - zapytałam chwytając swoją czarną torebkę. Moje serce nabrało szybszego rytmu. Byłam lekko zestresowana.
- Idziemy - odparła wrzucając łyżeczkę do zlewu.
Również wzięła swoją torebkę w dłoń, po czym opuściłyśmy nasz pokój.

CZYTASZ
Heartbeat
RomanceDaisy White przeprowadza się ze słonecznego Miami, do Filadelfii w stanie Pensylwania, do nowej uczelni. W dzień przeprowadzki poznaje swoją współlokatorkę Cindy, która automatycznie zdobywa jej serce. Dziewczyny udają się na wieczorny wypad do klu...