#27

117 7 18
                                    

Pov Kaptur

Szlajałem się tak ulicami, Warszawa nocą nie należała do najspokojniejszych, ale na pewno do najpiękniejszych.
Za bardzo się zamyśliłem przez co trafiłem w ciemną uliczkę, od razu chciałem się wycofać, jednak usłyszałem znajomy głos..

Wiktor.

Podszedłem trochę bliżej, uważając na to żeby nie dać znać o swojej obecności. Stał przy samochodzie razem z Bambi i z nią rozmawiał.

- No ale Wikuuuś - powiedziała do niego słodko się uśmiechając.

- Skończ już, to się robi męczące. - przerwał jej ewidentnie znudzony rozmową.

- W takim razie pomogę Ci się rozluźnić.. - pocałowała go, jeżdżąc dłońmi po całym jego ciele.

Nie wyglądał jakby mu się nie podobało ani nie protestował.

Albo widziałem tylko to co chciałem zobaczyć.

Odszedłem stamtąd, nie chciałem oglądać jak się macają. Nie płakałem nie miałem siły albo nie miałem już czym.

Czułem pustkę.

Tak jak wtedy kiedy leżałem ledwo przytomny z rozciętą głową na podłodze w kuchni, modląc się żebym następnego dnia się nie obudził po tym jak mój pijany ojciec mnie pobił.

Wszedłem szybko do sklepu kupiłem 3 butelki wódki i 4 paczki papierosów. Ruszyłem w stronę domu, paląc papieros za papierosem.
Gdy już dotarłem zacząłem pisać w notatniku "listy" pożegnalne dla Eryka, mojej mamy i Wiktora, w między czasie popijając wódkę. Nie byłem pewny co do pisania czegokolwiek dla Kinny'ego, jednak chęć zrzucenia całej winy na niego była zbyt duża.

Przecież byłem już dorosły, naprawdę chciałem zrzucić całą winę na niego, sprawiając, że do końca życia będzie się za to obwiniał?

Czy kiedykolwiek dorosnę czy cały czas będę zachowywać się jak nieporadne dziecko?

Gdy wiadomości były już gotowe udałem się chwiejnym krokiem do kuchni. Tym razem żyletka nie wystarczy, potrzebowałem czegoś porządniejszego. Alkohol dawał coraz większe znaki swojej obecności, co nie pomagało.
Wyjąłem jeden z noży, usiadłem na podłodze i przejechałem nim parę razy po nadgarstkach i udach.

Uwielbiałem to uczucie, ta ulga, ten przyjemny widok płynącej krwi, ta satysfakcja kiedy wpływało jej coraz więcej.

Zacząłem się zastanawiać czy na pewno to wystarczy, wolałem mieć pewność, że to wszystko się już na zawsze zakończy.
Podniosłem się i opierając się o blat wyjąłem z szafki 2 opakowania tabletek, jedne nasenne, drugie przeciwbólowe. Przejrzałem jeszcze inne półki, na moje szczęście znalazłem 2 butelki wina.
Uśmiechnąłem się pod nosem, usiadłem i zacząłem wysypywać tabletki na dłoń. Popiłem je szybko znalezionym trunkiem, po czym wróciłem do mojego małego dzieła sztuki znajdującego się na moim ciele.
Czułem się coraz gorzej, to był idealny moment żeby wysłać wiadomości mając pewność, że nikt nie zdąży przyjechać na czas. Zacząłem od mamy, później przeszedłem do Eryka a na koniec zostawiłem Wiktora.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale po wysłaniu "listu" wysłałem jeszcze jedną wiadomość, której treść była krótka, ale łatwa do zrozumienia.

Kocham Cię.


Krew lała się już jak z kranu, ciężko było znaleźć czyste miejsce na podłodze albo byłem już taki słaby, że nie byłem wstanie zauważyć. Od wysłania wiadomości mój telefon cały czas dzwonił, nie chciałem go wyciszać, chciałem posłuchać go po raz ostatni.
Chciałem zobaczyć po raz ostatni jak ktoś się o mnie martwi.

Chciałem po raz ostatni poczuć, że żyje.

Zrobiłem kilka ostatnich cięć po czym poczułem, że odpływam.

W końcu.

Nadszedł wyczekiwany spokój.

Wokół wszystko zrobiło się ciche, obraz był tak bardzo rozmazany, że nie byłem wstanie zobaczyć swoich dłoni.

Nadszedł dzień, na który czekałem od 10 lat.

Upadłem na podłogę, nie byłem wstanie już dłużej siedzieć. Poczułem chłód kafelek, dreszcz przeszedł po całym moim ciele, a organizm miał coraz mniej siły żeby dalej walczyć.

Jeszcze tylko chwila.
Jeszcze tylko moment.
Już prawie.

- Przepraszam Wiktor, kocham cię.. - wyszeptałem resztką sił.

Nie słyszałem już nic, cisza.
Nie widziałem już nic, ciemność.

Tylko ja i spełnione marzenie.

//
WhiteCloud042

Rozmazana kreska ~ Kinny Zimmer x KapturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz