Od razu jak zobaczyłem ciocie Silvie uśmiechnęłem się. Podeszliśmy do drzwi. Ciocia od razu do nas podbiegła.
- Sol jak ty wyrosłeś- przytuliła go z całych sił- jak zdrowie? Na ile przyjechałeś? Czy w domu wszyscy zdrowi?
- Ciociu spokojnie zaraz mnie udusisz- powiedział ze śmiechem Sol
- dobrze, dobrze przepraszam- uśmiechnęła się szeroko
- a poza tym jak miałem urosnąć, jak nie widzieliśmy się tylko miesiąc- zdziwił się rudzielec
- no przecież urosłeś tak z kilka centymetrów- wykłócała się ciocia
- uh, no co najwyżej 1 cm
- to też dużo
- no tak, tak przynajmniej nie jestem tak niski jak Arion- Sol spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem
- ej wcale nie jestem niski nie przesadzaj- odwróciłem się obrażony- mam 170 to całkiem sporo- dodałem ciszej na co wszyscy się zaśmiali.
Sol od zawsze fleksował się tym że jest 2-3 cm wyższy chociaż w praktyce tego nie widać, ale on zawsze musiał to powiedzieć. I tak zostałem niziołkiem w jego oczach na zawsze, zresztą nie tylko jego.
- no tak śmiejcie się, jeszcze urosnę i będę miał 2 metry, wtedy ja będę się też z was śmiał- powiedziałem obrażony
- no tak, tak będziesz jeszcze wysoki nie obrażaj sie- powiedział Victor
Ciocia jeszcze chwilę rozmawiała z Solem. Niestety jeszcze Victor musiał to przetrwać.
- o Właśnie Victor ciebie nie było u nas już z tydzień to też bardzo długo co nie?- uśmiechnęła się
- no coś około tego- speszył się Victor
Pozadawała mu jeszcze tak z milion pytań i w końcu mogliśmy wejść do środka. Ciocia zrobiła nam na kolację jakiś pyszny makaron z serem. Ja swojego nie dokończyłem bo nie dałem rady za to Sol żarł za 8 i mój talerz też dokończył. Victor zjadł swoją porcję i dostał dokładkę. Na szczęście mnie ciocia nie zmuszała do jedzenia bo wiedziała ile jem i że i tak tego nie zjem. Kiedy już wszyscy zjedli ciocia zaczęła mówić :
- dobra Arion chętnie bym wam pomogła rozłożyć rzeczy i inne, ale niestety jutro nie mam wolnego jak wy i muszę iść do pracy- powiedziała szybko
- spokojnie ja wszystko posprzątam nie bój się i idź spać my sobie poradzimy
- a my pomożemy- dodał Victor
- oh ale wy jesteście pomocni dziękuję- powiedziała i podeszła do mnie- dobranoc Arion- przytuliła mnie i poczochrala mi włosy które i tak wyglądały okropnie
- uhhhhh- jęknąłem a ciocia się uśmiechnęła- dobranoc dobranoc- też ją przytuliłem
- dobranoc chłopaki!
- dobranoc - powiedział Victor
- miłych snów ciociu!- krzykną do niej Sol bo już szła na górę
Szybko ogarnęliśmy kuchnie. Ja z Victorem zmywaliśmy naczynia a Sol ścierał stół. Gdy doprowadziliśmy kuchnie do porządku zabraliśmy się do przygotowania przekąsek. Do misek wsypałem czipsy i żelki.
- Sol weź zrób popcorn bo Victor próbuje rozłożyć kanapę jak widzisz- wskazałem na Victora który walczył o życie
- Emosie nawet ja już mam wprawę w rozkładaniu tej kanapy
- ej nie jestem emo- powiedział szybko Victor ale nikt nie zwrócił na to uwagi
Nagle przypomniała mi się bardzo śmieszna sytuacja że aż się zaśmiałem.

CZYTASZ
I Will Never Forget You Kyouten
FanficArion Sherwind, na co dzień uśmiechnięty chłopak bez żadnych problemów. Zawsze wesoły, pomocny, zabawny... A co jeżeli jest inaczej? Co jeżeli jego uśmiech jest tylko głupią maską, a tak naprawdę jest to chłopak z poważnymi problemami? Myślał, że ni...