Rozdział 11.1

775 60 4
                                    

JOSEPHINE

Byłam wdzięczna Kaydenowi, który zdecydował mi się pomóc, następnie dołączyła do mnie Poppy, czego się po niej nie spodziewałam. Złapała mnie za łokieć, po czym razem ruszyłyśmy do wyjścia ze strefy VIP.

Gdy tylko przekroczyłyśmy drugą część klubu dało się zauważyć szok wymalowany na twarzach reszty dziewczyn. Jedna do drugiej podchodziła by to skomentować.

Od dawna zauważyłam, że ani jej ani mnie nie lubiły i byłyśmy wykluczone z towarzystwa. Nawet Emma trzymała się od Poppy z daleka, mimo iż była przydzielona do naszej grupy, ale czemu, to nie miałam zielonego pojęcia.

Gdy przeszłyśmy przez bar, Emma znieruchomiała, a jej usta uformowały się w literę o. Obok niej krzątała się Luiza, która uśmiechnęła się do nas i zaczęła wlewać piwo do kufla dla gościa, który podszedł do baru i zaczął do niej zagadywać.

Wracając do Emmy. Udała po chwili niewzruszoną, po czym zajęła się wycieraniem blatu. Czy ona była o mnie zazdrosna, czy jak? Bo tego nie czaję. A może była zła na nas obie? Sama już nie wiem.

Poppy pociągnęła mnie w kierunku kuchni, ale nie stawiałam się, bo tak naprawdę bardzo chciałam opuścić tamto miejsce i najlepiej w ogóle nie wracać. Nie chciałam nigdy więcej widzieć tego obrzydliwego, chorego dziada, który miał coś do swoich wnuczek, na co dosłownie bełta nie puściłam, tym bardziej do Samuela, który w moich oczach podupadł już na same dno. Był dla mnie skończony i tyle na to.

Usiadła na sofie, a ja zaraz po niej.

Najdziwniejsze było, że w ogóle nie zamieniłyśmy ze sobą słowa.

Nie mogłam dłużej i na nią spojrzałam. Patrzyła na telewizor, na którym leciała akurat reklama. Zauważyła że się jej przyglądam, bo po chwili zdecydowała się na mnie zerknąć.

Postanowiłam się jej lepiej przyjrzeć. Miała długie blond, proste włosy. Brązowe rzęsy, które postanowiła sobie przedłużyć, mały nosek, naturalnie średniej wielkości usta. Miała o delikatnych rysach twarz, którą ozdobiła sporą ilością piegów, co było tutaj popularne, bo wiele dziewczyn to robiło. Malowała się, ale wybierała jasne barwy. Zamiast brązu, używała więcej różu, tak samo było z cieniami, a usta malinowe.

Była nieco ode mnie wyższa, może z jakieś pięć centymetrów. Była podobnej postury, co ja. Mała i zaokrąglona gdzie trzeba. Jedynie różniłyśmy się charakterami. Ja byłam wybuchowa, głośna i wredna, a ona cicha i miła. Różniłyśmy się diametralnie. Ogólnie różniłam się od nich wszystkich, ale nie miałam zamiaru tego zmieniać, czy im się podobało czy nie.

Walić Samlinsona chujka i jego zakazy.

– Czemu mi pomagasz? – z ciekawości zapytałam.

– Tako – wzruszyła ramionami i złapała za winogrono, które miałyśmy w koszyczku na ławie.

– Tako? – co jak co, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.

– Ta – wrzuciła jedno do ust.

– Aha – mruknęłam, bo co innego miałam powiedzieć. Nie chciała gadać, trudno, naciskać też nie będę.

Po chwili westchnęła, po czym szturchnęła mnie w ramię swoim ramieniem.

– Tak naprawdę szukam koleżanki. Chcesz się kumplować? – zerknęłam na nią oszołomiona, co nie uszło jej uwadze, bo po chwili się uśmiechnęła.

Zemsta Diabła [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz