Bliski koniec 34

40 5 2
                                    

Pov Narrator

A co jeśli wam powiem że życie bywa przewrotne i lubi zaskakiwać?

Od całego wydarzenia minął równo półtorej miesiąca surowej walki. Spytacie się pewnie kogo z kim? Węgra z własnymi myślami i domowników z całą sytuacją. Czas leciał jak szalony a wspomnienia pozostawały wywiercając wielką dziurę w umysłach każdego uczestnika tej akcji. Nikt jeszcze nie zdołał się pogodzić z całą sytuacją.

Każdy inaczej przeżywał pamiętne wydarzenia z tego dnia. Na swój chory i różnoradny sposób. Nie do ukrycia było że wszystko odbiło się najgorzej na Węgru i rodzinie Polski. Dwadzieścia cztery na dobe był pilnowany przez wszystkich, a najbardziej to Węgra. Chłopak wpadł w stan depresji po całym tym zajściu. Nie robił nic innego oprócz siedzenia obok łóżka biało włosego. Nie opuszczał na krok jego pokoju, chyba że do toalety. Zaniedbał swoje życiowe potrzebny takie jak jedzenie, kompanie się czy wychodzenie na dwór. Zaszył się w czterech ścianach przy boku swego ukochanego. Wszyscy jego znajomi nawet rodzina Polski twierdziła że chłopak oszalał.

Jak pewnie każdy wie wszyscy młodzi bohaterowie chodzą do szkoły. Węgier tego nie robi , za to Czech z Słowacją już tak. Byli przygnębieni tym wszystkim ale ojciec chłopaków pomimo całej tej sprawy nie pozwalał im opuszczać oni jednego dnia w szkole. Po lekcjach odrazu zjawiali się w domu Polaka i wraz z Węgrem przy boku przesiadywali przy ciele kraju. Chudy jak patyk, do tego blady jak sufit. Oczy zamknięte a usta lekko otwarte i wyschnięte mimo częstych pocałunków od Węgra. Wyglądał jak trup czekający tylko na swoją kolej w kostnicy.

Żył dalej pod wpływem okrutnego zaklęcia. Nocami i częstymi popołudniami miewał codziennie koszmary które źle przechodził. Z dnia na dzień można było zauważyć coraz bardziej pogarszające się sny chłopaka. O tym czym śni wie on tylko sam.

Wigilia niby cudowny czas ale bez biało włosego przy stole nie potrafił być ten sam. Była akurat kolacja wigilijna a pogoda bardzo temu dopisywała. Jak to na zimę przystało za oknem od chuja śniegu i dzieci płaczących od mrozu. Wszystko co jesienne straciło swój dawny smak by odstawić to co pomarańczowo - brązowe do pudeł i otworzyć dopiero na kolejny rok. Za to ozdoby świąteczne zastąpiły to wszystko na krótki okres czasu.

"Rodzina,, w składzie rodziny Polaka, Czech i Słowacji i sam Węgier. Do tego Grecja a wraz z nią Ukrainiec który nie wiadomo czemu siedział przy ich wigilijnym stole. Wjebał się na chatę i jak to tradycja przystała z talerzem dla obłąkanego wędrowca siedział przy stole zajadając się makaronem z makiem.

Cisza była nie przyjemna i okrutna. Najlepiej trzymająca się osobą w towarzystwie był Czechosłowacja ojciec bliźniaków. On jednak sam sie nie odzywał, wolał zachować cisze. Gdyby tradycja tego nie wymagała najprawdopodobniej nie została by nawet postanowiona choinka. Mówiąc wprost wyglądała jak gówno , ale kto teraz sie przejmuje takimi sprawami?

Węgier dał się siłą zaciągnąć do stołu i usiąść wraz z domownikami. Nie miał ochoty na nic, tym bardziej na jedzenie. Od dłuższego czasu samo patrzenie się na jaką kolwiek potrawę wytwarzały u niego ruchy wymiotne. Siedział jak zbity pies obserwując zajadających się zgromadzonych. Miał ochotę wstać od stołu i wrócić do swojwgo ukochanego i przy nim spędzić ten czas. Ale z zasady i grzeczności siedział jeszcze chwilę po jakimś czasie wstając od stołu. Bez słowa ruszył spowrotem do sypialni chłopaka z wielkim uśmiechem na twarzy.

Sama myśl o nim sprawiała Węgrowi radoche życiową. Więc z babanem na ryju wszedł do pomieszczenia w którym niezmiennie leżał nieprzytomny Polak. Podszedł do niego i złożył na jego ustach krótki skromny pocałunek.
- Wesołych świąt kochanie!- powiedział klękając przed łóżkiem. Swoją głowę usadowił na niego brzuchu zatapiając się w myślach.

Bohaterowie na medal HunpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz