"Przepraszam" FINAŁ

4 0 0
                                    

-Wszystko będzie dobrze...ciii spokojnie-mówiła do mnie mama, kiedy płakałam bo jakiś pan zabierał mnie po drabinie na ziemie, bo nasz domek....naszego domu nie było. Miałam 7 lat kiedy zaczął się pożar. Wszyscy domownicy jak i zwierzęta nie ucierpieli, lecz moi rodzice...ich nie dało się uratować. Ja i moja siostra błąkaliśmy się kilka lat po domu dziecka, jeśli mam być szczera tam się wychowywaliśmy. Aż nie przyszła kobieta i jakiś mężczyzna i nas zabrali...w ich domu dopiero po kilku latach poczułam co to szczęście, miłość i odpowiedzialność.

~

20:19
A teraz siedzę na ławce, płaczę, koło mnie nie ma nic...tylko ciemność.

20:34
Zasnęłam jakimś cudem, bo ta ławka jak każda ławka nie była zbyt miękka.

21:45
Poczułam ciepło...ale jak, na zgadywanie było jakieś 11 stopni. Otworzyłam oczy a tam ujrzałam moją mamę i tatę który trzymał rękę na ramieniu mojej mamy, świecili się..jakby duchy.

-Hej słońce-powiedziała mama otwierając ręcę tak żebym mogła ją z łatwością przytulić. I to zrobiłam, po policzku spłynęła mi łza, do uścisku dołączył się tata. W tamtej chwili nie liczyło się dla mnie nic, tylko żeby zostać w ich uścisku jak najdłużej. Ale moja głowa miała inne cele.

-Jak...wy...czy ja ??-spytałam.

-Nie kochanie, nie umarłaś to my się pojawiliśmy u ciebie-wytłumaczyła blondynka. Zawsze byłam bardziej podobna do taty.

-Wiemy że teraz jest ciężko i chcemy dać ci radę - idź do niego i mu powiedz co czujesz...a na koniec zobacz jego reakcje-powiedziała mama. Moi rodzice byli jak rodzeństwo, kłócili się, kochali się, mówili sobie sekrety i takie tam. Zawsze byli dla mnie wzorem do naśladowania, chodziaż ja i tak szłam własną drogą.

-Kochamy cię bardzo! Jesteśmy i będziemy dumni zawsze! Papa!-dwójka dorosłych zaczęła znikać a ja tylko patrzałam na nich i wiedziałam że muszę zrobić to o co prosiła mama.

~

Cześć-usłyszałam kiedy wracałam do domu.

-O! Hej...-staliśmy jak wryci, ja się gapiłam w ziemie a on mi prosto w oczy. On do mnie podszedł i mnie przytulił a ja zawisłam mu na szyji i latałam nad ziemią

W tamtej sekundzie przypomniałam sobie wszystkie nasze spotkania, przytulenia i pocałunki...

Ej! Nie przestań! Diego!-chłopak mnie łaskotał. Postanowiliśmy iść w niedzielne popołudnie do parku na piknik, brunet przestał i spojrzał mi się w oczy.

-Przestane jeśli zgodzisz się jutro iść do kina-jak już powiedziałam była niedziela czyli jutro idziemy do szkoły, a wymknięcie się z niej nie było dobrym pomysłem.

-Dobra, ale musisz później razem ze mną wszystko ponadrabiać-uśmiechnęłam się zwycięsko, wiedziałam że chłopak nie lubił się uczyć.

-Dobra, wygrałaś-chłopak zaczął mnie całować a ja to odwzajemniłam.

Wspomnienia latały mi po głowie, dobre i te złe aż ustało na najgorszym wspomnieniu...o którym już zapomniałam.

-Cam! Camellia! To nic! Nic mnie z nią nie łączy-chłopak krzyczał do mnie a ja się nie zatrzymywałam.

-I co?! Mam ci wybaczyć że całowałeś moją siostrę?! Przeprosiny od "tak" nie pomogą-Krzyknęłam i się zatrzymałam a z oczu leciały mi łzy.

-Ja...nie chciałem...ja-nie dokończył bo sobie poszłam, chłopak który mnie uszczęśliwiał, prowadził uśmiech na moją twarz, on mnie skrzywdził, a ja...nic nie mogę zrobić.

-Ja...nie chciałem podnieść na ciebie głosu, przepraszam..-wyszeptał mi do ucha Może i dla was to tym czasowa kłótnia ale dla mnie to za dużo. Ten chłopak skrzywdził mnie już za dużo razy a ja za dużo razy mu dawałam drugą szanse. Ustałam na prostych nogach, i spojrzałam mu się w oczy. W tych oczach już nie było tego blasku co widziałam w tych oczach była...pustka.

-Jak ludzie mówią...doceniasz dopiero kiedy stracisz-powiedziałam a bardziej wygrzebałam z końca gardła.

-Co masz na myśli?-spytał głosem jakby zaraz miał się rozpłakać.

-Że...to nasz koniec-pocałowałam go ostatni raz co chłopak nie odwzajemnił widać było że płaczę i jest zdziwiony.

I odeszłam bez słowa, bez niczego...jedyne co mam to złamane serce.

KONIEC

Winter Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz