Rozdiał 21

10 0 0
                                    

Lilianna

Byłam u fryzjera. Rozjaśniłam włosy do jasnego brązu i... byłam zakochana. Zastanawiałam się czy nie ściąć włosów, ale ostatecznie tego nie zrobiłam. Tyle lat w naturalnym kolorze czerni poszło się jebać. Miałam tylko wrażenie, że byłam inna. Zupełnie inna. A dziewczyna z czarnymi, Długimi włosami, mocnym makijażu i dużą ilością tatuażów nie była już mną. Na całe szczęście każdy mój tatuaż był ładny i przemyślany milion razy dzięki czemu żadnego bym nie usunęła. Tak jak Mia. Mia Wilson-Red lat 20 postanowiła zrobić sobie kurę na deskorolce. Zmądrzała i usunęła go mając lat 27 gdy jej dziecko zapytało się jej dlaczego ma wytatuowanego kota na desce. Dosłownie. Ta kura wyglądała jak kot. Ja miałam lilie , gwiazdę symbolizującą Zayn'a, trzy kropki które znaczyły nasze dzieci i dużo innych tatuaży, które po prostu mi się podobały. I ten jeden tatuaż który wyróżniał się na tle wszystkich. 22.09.2010 był na lewej ręce na której znajdował się tylko jeden tatuaż. Gwiazda. I oba tatuaże symbolizowały tą samą osobę. Zayn'a. A ta data oznaczała datę naszego pierwszego spotkania. I zawsze gdy na niego patrzyłam nie mogłam powstrzymać gigantycznego uśmiechu. Ludzie się zmieniają. Bardzo się zmieniają. Gdyby ktoś dwanaście lat temu powiedział mi, że znajdę miłość zaśmiałabym się „bo przecież idealni mężczyźni nie istnieją" to to powtarzałam zawsze. Po tym jak mój były zdradził mnie na moich oczach. Spotkałam Zayn'a. Tak naprawdę nie zdając sobie sprawy, że to ten sam chłopiec z którym kiedyś bawiłam się w piaskownicy. Dlatego wystarczyły dwa dni a ja uległam. I zakochałam się tak, że do teraz w tym trwałam i będę trwać do końca naszego życia i dłużej. I mając na myśli „ideał mężczyzny nie istnieje" nie miałam na myśli Zayn'a. Bo właśnie przyjechałam do domu a on siedział z trójką dzieci grając z naszym synem w piłkę podczas gdy nasze córeczki rysowały coś w domu. Było zimno. A to nie zatrzymało go żeby pograć z Elim w piłkę i spełniać jego pasje.
-I jak?-spytałam pokazując włosy zwracając na siebie uwagę Zayn'a.
On bez słowa podszedł do mnie, pocałował mnie czule w usta, podniósł i zaczął obiecać nas w okół własnej osi.
-Pięknie jak zawsze, kochanie-potwierdził.
O mój słodki pieprzony Boże.
Tak byłam z Zayn'm od 10 lat a i tak zawsze wywoływał w moim brzuchu motylki.
-Dziękuję-powiedziałam.
-Mamo?-zapytała Lia najwyraźniej mnie nie poznając.
-Co? Nie podobna?-spytałam.
-Jak ślicznie-powiedziała Rosa.
-Ładnie wyglądasz, mamo-powiedział Eli.
Uśmiechnęłam się dziękując, bo to było najsłodsze do mnie w życiu spotkało.
-Blair jednak do nas nie przyjedzie-wtrącił Zayn.
-Co? Czemu?-spytałam.
-Nie wiem. Chyba w końcu nie jedzie do tej Brazylii-powiedział. -Mam takie ploty, że padniesz. Chodź do domu młoda, bo jest zimno.
-Dobra, stary-powiedziałam.
-Zawsze jak przeczytasz kolejne romansidło to mówisz „boże czemu do mnie tak nie mówisz" a jak mówię do ciebie skarbie albo młoda to się ze mnie śmiejesz-powiedział.
-Lubię to, ale po prostu przyzwyczaiłam się, że mówisz do mnie Lila albo Lily-powiedziałam. -Jakie te ploty?
-Victoria wyprowadziła się do Rio de Janeiro i to dlatego Jasper chciał tam jechać-powiedział.
-Skąd wiesz?-spytałam.
-Któryś z chłopaków mówił. Nie pamiętam już który-powiedział.
-Serio? Boże ja też chcę do Rio. Tam jest tak pięknie-zachwyciłam się.
-Możemy tam pojechać w wakacje-powiedział Zayn. -Nigdy nie byłem w Brazylii.
-Dobra, pomyślimy o tym-zapewniłam. -Jestem cholernie głodna.
-Co ty na to żebym zrobił ten twój ulubiony makaron ze szpinakiem?-spytał a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Wiesz, że powiem tak-pokiwałam głową.
Usiadłam na blacie obserwując jak mój mąż gotował dla mnie obiad.
-Czekaj zapytam mamy-usłyszeliśmy dziecięcy głos.
-Mamo, mogę jechać do Jun?-spytała Rosa.
-Pewnie. Tata cię zawiezie jak zjemy obiad-powiedziałam.
-A kiedy będzie obiad?-spytała.
-Za około pół godziny-powiedziałam uśmiechnięta.
-Okej-powiedziała zadowolona odchodząc z kuchni.
-A moje zdanie się już nie liczy?-spytał oburzony Zayn.
-Nie zbyt-pokręciłam głową z uśmiechem.
-Ej! To ja jestem głową rodziny-powiedział udając złego, ale ani trochę mu to nie wychodziło.
-W twoich snach-powiedziałam a on odłożył szpatułkę która do tej pory mieszał szpinak.
Podszedł do mnie i stanął między moimi nogami aby złożyć na moich ustach pocałunek. Szybki, ale namiętny.
Po parunastu minutach obiad był gotowy. Zasiedliśmy do stołu całą rodzinną zajadając się przepysznym makaronem.
-To zawieziecie mnie do Jun?-spytała Rosalie po skończeniu jedzenia.
-Tak, chodź pojedziemy-powiedział Zayn biorąc kluczyki do auta.
-A kiedy będę mogła wreszcie chodzić sama-spytała. -To tylko nie cały kilometr.
-Dobra zrobimy tak, jak na następny raz będziesz chciała iść do Jun to Eli cię odprowadzi-zaproponowałam.
-No i git-powiedziała zadowolona dziewczynka.
Ja w tym czasie posprzątałam kuchnie w której był spory syf.

Lies || Lies #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz