Rozdział 3

54 3 3
                                    

Kemping dzień 0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pov Vaggie

Wszystko było gotowe wszedliśmy do samochodu i dojechaliśmy na wyznaczone przeze mnie i Charlie miejsce. Gdy wyszliśmy szybko wypakowaliśmy rzeczy z bagażnika. -Kto rozkłada namiot?- zapytała Charlie patrząc na swojego tatę i Ala. Wiedzieli już że to zadanie przypisała im

Pov Al

-Tato Al? Rozłożycie namiot?- spojrzała na nas słodkimi oczkami. Oboje kiwneliśmy głowami i wyciągnęliśmy ten ogromny namiot piętrowy -Wow- powiedziałem widząc wielki namiot -W sumie nie jest taki duży jak ten wcześniejszy co nie Charlie - powiedział Lucek i zaczął się cicho śmiać. Nawet trochę słodki jest gdy się uśmiecha, ZARAZ ZARAZ O CZYM JA MYŚLĘ. Wszyscy zauważyli że zrobiłem się czerwony - Alastorze coś nie tak? - zapytał Lucyfer podchodząc do mnie a reszta dalej robiła to co wcześniej (oczywiście Angel dalej patrzył) -Nie wszystko w porządku ale ...- nagle zapiekły mnie miejsca szwów -Kurwa- krzyknąłem a z miejsc szwów zaczęła lecieć krew. Lucyfer podszedł bliżej i zatamował krwawienie swoją anielską mocą, gdy to zrobił przestało mnie boleć a krew już nie płynęła lecz dalej kapały mi łzy -Co to było?- zapytał zmartwiony - To nic ważnego - skłamałem -Ja już wiem nie musisz się tego wstydzić ktoś ci ten uśmiech wyszył?- powiedział a ja spojrzałem mu w oczy i przytaknąłem - Wiesz kto?- zapytał -Tak ale nie znam jej imienia- powiedziałem i nagle zakręciło mi się w głowie, zemdlałem.

Pov Lucek

Przeraziłem się że coś z nim nie tak gdy zemdlał - Charlie - zawołałem z niepokojem -Alastor zemdlał - krzyknąłem. - Tato czy to twoja sprawka? - powiedziała paraliżując mnie wzrokiem -Oczywiście że nie!- ona kiwnęła głową przepraszając że mogła tak pomyśleć. Wziąłem go na ręce i poleciałem z nim do jakiegoś cichego miejsca i starałem się go obudzić.

Pov Alastor

Gdy zemdlałem zobaczyłem ją ta kobieta dopiero teraz to zauważyłem to była Lilith!!
-Alastorze czy zapomniałeś kto ma nad tobą władzę?- powiedziała z sadystycznym uśmieszkiem -Nie...- odpowiedziałem jej krótko - Czy ty masz w ogóle pojęcie że nie możesz być z nim - powiedziała z oburzeniem - Wiem że to twój były ale błagam nie rób mu krzywdy - na te słowa ona zaczęła się śmiać - Jeśli nie zrobię mu to zrobię tobie!!- krzyknęła dalej się śmiejąc i zaczęła rozcinać moje blizny po ataku nieba na hotel. Krzyczałem i zaczęły lecieć mi łzy. Nagle obudziłem się i ujrzałem Lucyfera które tamował krwawienie ran które zrobiła mi Lilith podczas mojego "snu"
-Alastor ty żyjesz!!- krzyknął radośnie płacząc, nagle niespodziewanie przytulił mnie a ja ocknąłem się już do końca i co dziwne nie czułem bólu ran. - Lucyferze jak ty to zrobiłeś -zapytałem i zacząłem kaszleć krwią, a ten pokazał mi swoją rękę która była w złotej krwi. - Zrobiłeś to dla mnie?-
Przytaknął lecz po chwili jego rana zniknęła.
- Krew aniołów jest bardzo przydatna a co dopiero archanioła - wytłumaczył po czym uśmiechnął się do mnie delikatnie -Wracajmy zanim Angel na wymyśla głupoty - powiedział - A tak w ogóle jak się tu dostaliśmy jeśli jesteśmy daleko od kempingu? -zapytałem rozglądając się po swoim pokoju - Lecieliśmy - uśmiechnął się pokazując skrzydła. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem mu w oczy - Czyli jak niby mnie tu wziąłeś? - zapytałem by go wkurzyć - Wziąłem cię na ręce i poleciałem - powiedział i bardzo delikatnie się zaczerwienił ale i tak to zauważyłem.

Pov Lucyfer

O nie powiedziałem to, zaraz zaatakuje mnie. - No to lecimy spowrotem? - zapytałem spokojnie, ale nagle Al przyciągnął mnie do siebie i delikatnie mnie pocałował. Był tak samo czerwony jak jego włosy - Przepraszam.... poniosło mnie - powiedział poddenerwowany - Nic ... Się nie stało - odpowiedziałem zaskoczony. Po chwili odwróciłem się - Tak będzie najszybciej - pokazałem że może mi wejść na barana, zaczerwienił się ale ostatecznie złapał się moich barków i polecieliśmy do kempingu.

Pov Charlie

Każdy kogo zaprosiłam odmówił przyznam byłam trochę smutna - Charlie twój tata już leci tu z Alem - powiedziała trochę zdziwiona - To ....super - zrobiłam przerwę bo zobaczyłem że mój tata wziął Alastora na plecy - Widzę że Niski król znalazł sobie kogoś - powiedział Angel tak że każdy zaczął na niego krzyczeć że przecież nie mogli wrócić inaczej bo samochód mamy tu a to ostudziło jego entuzjazm. Gdy przylecieli przytuliłam obojga -Dziękuję tato że go uleczyłeś nie wiesz jak bardzo się martwiłam - zaczęłam płakać i ściskałam ich jeszcze mocniej - Charlie wszystko już w porządku ale przestań tak go ściskać bo rany mogą się otworzyć - powiedział tata a ja od razu ich puściłam -Al ty odpocznij tato zajmiesz się tym w pojedynkę? - zapytałam patrząc na namiot - Jasne Charlie - odpowiedział spokojnie

Pov Al

Faktycznie tak jak powiedział Lucek gdy mnie ściskała rana trochę się otworzyła ale nie na tyle bym krwawił - No to co tak długo tam robiliście bo byliście w hotelu przez godzinę - zapytał Angel ze swoim uśmieszkiem - Ja byłem przez długi czas nieprzytomny a Lucyfer jak się obudziłem nakładał na moje rany swoją krew - powiedziałem lecz wiedziałem że to Angelowi nie wystarczy - No dawaj nie wstydź się na pewno robiliście coś jeszcze - powiedział patrząc mi w oczy - NIC TAK SIĘ NIE DZIAŁO WIĘC PRZESTAŃ BYĆ TAKI NACHALNY!!!- krzyknąłem i zacząłem się zmieniać w demoniczną wersję gdy nagłe zobaczył to Lucyfer szybko podleciał - Alastor nie możesz bo się wykrwawisz!! - krzyknął łapiąc mnie za ramię bym się uspokoił. Zadziałało ale i tak rana się otworzyła. Lucek znowu rozciął sobie kawałek skóry i posmarował ranę - Nie musiałeś tego znowu robić - powiedziałem chociaż odczuwałem wielki ból na klatce piersiowej - Musiałem bo mógłbyś zginąć - powiedział chłodno.

Pov Lucek

Posmarowałem kolejny raz jego ranę a potem wziąłem się za namiot który dosyć szybko rozłożyłem. Gdy już w środku też mieliśmy gotowe była 21 więc postanowiłem rozpalić ognisko. Gdy to zrobiłem każdy piekł sobie kiełbaskę i jakiś chleb. Gdy zjedliśmy Husk wyciągnął jedną butelkę alkoholu a Niffty zaczęła zabijać karaluchy w okolicy - Tato tak się zastanawiam bo są tylko cztery pokoje w namiocie a jeden jest zbyt wąski na kogokolwiek oprócz niffty Husk zgodził się spać z Angelem, ja śpię z Vaggie ale nie starczy pokoi dla was obu więc czy mógłbyś współdzielić pokój z Alem? - zapytała patrząc na mnie tymi słodkimi oczkami że nie mogłem im zaprzeczyć kiwnąłem głową a Al zrobił to samo. Było już późno każdy się już przebrał i szliśmy spać, zgasiłem ognisko i spojrzałem na Alastora i widziałem że się na mnie gapił - Idziesz spać? - zapytał zmęczonym głosem co wcale do niego niepodobne -Tak idę a tak w ogóle to Charlie chciała na początku mieć pokój ze mną a ty byś miał z Vaggie ale zmartwiło ją to co ci się stało i powiedziała że według niej tak będziesz bardziej bezpieczny - po mojej przemowie Al spojrzał mi w oczy a ja czułem dziwną presję bo nie mogłem spuścić wzroku, po jakiejś minucie spuścił wzrok i wszedł do naszego "pokoju" poszedłem za nim, a gdy wszedłem - Byłem ciekaw jak długo wytrzymasz mój wzrok jak widzę to dość długo - powiedział spokojnie - Al serio to był jakiś test? - powiedziałem patrząc mu w oczy z sarkastycznym uśmieszkiem, a ten nie zniósł mojego wzroku więcej niż 15 sekund, spuściłem wzrok i powiedziałem -Dobranoc- a ten szepnął mi to samo do ucha. Po chwili zasnęliśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak wam się podoba ostatnio bardzo długo mam wenę więc piszę póki mnie nie opuści tym razem jeszcze dłuższy rozdział niż ostatnio ale cóż... Papatki

Walka z Przeznaczeniem | RadioApple Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz