Rozdział 10

5 1 0
                                    

HAZEL

Tak jak uzgodniliśmy z Amalią i Felicją, poszłam w prawą stronę rozdroża. Szłam i podziwiałam widoki, szelesty były dla mnie niepokojące ale uważam że nie ma się czym martwić, każdy kto spaceruje po lesie wie że zawsze jakieś zwierzęta są wokół, nawet jeśli są to tylko ptaki. Szelesty ustały i stwierdziłam że wrócę z powrotem do dziewczyn, gdy się odwróciłam zobaczyłam mężczyznę w masce i dresach, chciałam użyć mojej mocy ale poczułam że ktoś łapie mnie od tyłu i przekłada jakiś materiał do buzi. Starałam się wyrwać ale uścisk był zbyt mocny, szybko zrzuciłam pierścionek z mojego palca żeby moje przyjaciółki mogły łatwiej mnie znaleźć. Wiedziałam że nie dam rady się więcej wyrywać i czułam jak zaczynam tracić przytomność. Chciałam użyć mojej mocy ale czułam się coraz słabiej i straciłam przytomność.
                                           
Powoli otworzyłam oczy, czułam że siedzę luzem na jakiejś obskurnej kanapie, chciałam wstać ale nie mogłam, właściwie nie mogłam ruszać żadną kończyną. Mogłam jedynie mrugać i używać mojego wzroku więc zaczęłam przyglądać się pomieszczeniu, była komoda a na niej jakieś rzeczy ale nie widziałam jakie dokładnie. Byłam zdezorientowana, niczym mnie nie związali ale i tak nie mogłam się ruszyć. Zaczęłam się trochę stresować, a głosy które usłyszałam zestresowały mnie jeszcze bardziej. Zaczęłam nasłuchiwać o czym mówili.
- Ty pieprzony idioto, jak mogłeś zgubić tą głupią chusteczkę?!
- To tylko chusteczka, o co ta cała drama?
- Tylko chusteczka? Z nią były jeszcze inne dziewczyny, przez ciebie mogą nas łatwiej znaleźć!
- Oj tam nie przesadzaj, i tak będą mieli utrudnione zadanie wyciągnięcia jej, substancja paraliżująca potrafi działać pięć godzin.
Super, wstrzyknęli mi coś i teraz będę musiała posłusznie siedzieć, boje się co mogą mi zrobić, będą mnie torturować dla informacji? A może chcieli zwabić tutaj resztę i ich zabić? Obym się myliła.
- Idź zobacz czy się obudziła.
Zamarłam, czułam jak serce mi prawie stanęło. Musiałam szybko myśleć co zrobić ale nie byłam w stanie przez stres. Poczułam rękę na moim ramieniu, wciągnęłam powietrze i czekałam co dalej mi będą robić. Mężczyzna wziął rękę i stanął na przeciwko mnie z wielkim uśmiechem, ściągnął kominiarkę i zawołał swojego towarzysza, po nim przyszedł kolejny. Zbliżyli się do mnie a ja zaczęłam wspominać wszystkie dobre chwile z moimi przyjaciółkami, chciałam aby przyszły i mnie uratowały.
- Szef będzie zadowolony, przewieziemy ją za dwie godziny.
- Nie lepiej teraz?
- Nie. Przecież siedziba szefa jest parę kilometrów stąd.
Patrzyłam na nich z przerażeniem, wiedziałam że mają szefa ale nie spodziewałam się że jest nie daleko, i w dodatku chcą mnie do niego dostarczyć. Ta myśl prowadziła mnie do zawrotów głowy, co oni ode mnie chcieli? Co ja im zrobiłam?
Jeden kucnął przede mną i zaczął się znowu uśmiechać, nie wiedziałam czy on to robi aby przestraszyć mnie jeszcze bardziej czy rzeczywiście go coś bawiło.
- Zastanawiasz się dlaczego mnie to wszystko bawi?
Spojrzał intensywnie w moje oczy a ja nie byłam w stanie nic zrobić. Chwilę się przyglądał a potem wstał i patrzał na mnie z góry.
- Wasza nauczycielka Anna Carter nie mówi wam wszystkiego, a potem macie mętlik w głowie.
Podszedł do komody i wziął parę strzykawek. Zaczęłam wymyślać najróżniejsze czarne scenariusze, mogli mi zrobić wszystko co im się podobało a ja mogłam jedynie siedzieć i mając nadzieję że przyjaciółki po mnie przyjdą. Podszedł do mnie i pomachał mi strzykawkami przed twarzą, z trudnem brałam wdechy i wydechy a on to widząc zaczął się szerzej uśmiechać.
- Te strzykawki nie mają zwykłych substancji w przeciwieństwie do reszty. One są specjalne gdyż przyjaciółka Anny zrobiła je dla nas, oczywiście pod szantażem zabicia jej ale trzeba przyznać, jako alchemiczka zrobiła świetne substancje paraliżujące.
Patrzyłam na niego z szokiem, nie spodziewałam się takiej nagłej informacji.
- A w dodatku wiemy o was wszystkich i gdzie mniej więcej się znajdujecie. Szef chce jednego z was aby się o tym dowiedzieć bardziej.
Odsunął się ode mnie nie mówiąc nic więcej. Z skąd wiedzieli i przede wszystkim kim jest przyjaciółka pani Ani?
- A i jeszcze jedno kwiatuszku, nie jesteście jedyni. - puścił do mnie oczko i zapakował do torby swoje narzędzia i jakieś dokumenty.
"Nie jesteście jedyni" czyli było więcej magików. Dlaczego pani Ania nam nic nie powiedziała? Wiem że chce nas chronić ale fajnie by było wiedzieć takie rzeczy bo są ważne. Chcieli mnie zabrać a ja poczułam falę stresu której nigdy wcześniej nie czułam. Nagle zobaczyłam jak w drzwiach stanęli moi przyjaciele i odetchnęłam z ulgą. Mogłam trochę ruszać głową ale wciąż to było za mało. Spojrzeli na mnie ze współczuciem. Wiedziałam że po mnie przyjdą, wiedziałam że mnie uratują.

Magiczne Zdolności Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz