Rozdział 34

188 13 2
                                    

Dochodziła godzina dwudziesta druga. Mikołaj zaparkował niedaleko wejścia do głównej sceny, a potem wysiedliśmy i podeszliśmy do wolnego drewnianego stolika z ławkami.

— Kurde, dziwnie się czuję, że będziemy na żywo słuchać piosenek do łóżkowych uniesień — od razu skomentował Krystian.

— No cóż, mogliśmy iść na Kaleo i zaśpiewać najbardziej jego znaną piosenkę Way down We Go — odpowiedziałam — Ale Labrinth to klasa z tego gatunku muzyki. Aż sama nie mogę się doczekać.

— Coś masz na myśli, moja droga? — Lena podniosła brew, a potem uśmiechnęła się łobuzersko.

— Nic przecież — zaśmiałam się, pocierając dłonie o siebie, a potem wsuwając je między moje uda.

Dzisiaj od rana nie czułam się zbyt dobrze. Brały mnie dziwne drgawki, kręciło mi się w niespodziewanych momentach w głowie, uszy mi się chwilowo zatykały. I cały czas było mi zimno. Byłam jeszcze przed okresem, ale nigdy nie przychodziłam go z takimi objawami. Przez pierwsze dwa dni trochę bolał mnie brzuch, ale potem już do końca nie czułam nic uciążliwego.

Chłopcy poszli kupić po piwie (dla Leny i Krychy, bo wiedziałam, że brunet nie przepada za nim, a dodatkowo był naszym kierowcą), ale Miko sam zaproponował, że weźmie mi sok owocowy. Chyba widział, że mój stan nie należał do oczekiwanych na dobrą zabawę na muzycznym festiwalu.

Kiedy dostałam swój napój (ze słomką — istne błogosławieństwo), uśmiechnęłam się do będącego po mojej prawej stronie chłopaka i podziękowałam mu szczerze.

— Nie ma sprawy. To nic takiego — spojrzał na mnie z taką troską i ciepłem w oczach, że miałam wrażenie rozpływania się w tej chwili. Rumieńce oblały moje policzki, a ja szybko odwróciłam głowę, spoglądając w stronę sceny, bo zaraz miał pojawić się na niej wokalista.

I tak też było. Rozpoczął od jednej ze znanych utworów, a potem przeszedł do kolejnych piosenek ze swojego repertuaru na występ. Te, które znałam, nuciłam cicho pod nosem. Ręce miałam nadal między udami, by je rozgrzać. Siedziałam w bluzie, chyba jako jedyna w naszym bliskim otoczeniu, ale gdybym ją zdjęła, zrobiłabym się jak z lodu. Błagałam w myślach, by nie wyszło z tego jakieś choróbsko. Nie na początek wakacji!

Kiedy z głośników wybrzmiewał refren Still Don’t Know My Name, poczułam czyjąś dłoń na moim kolanie. Sięgała z prawej strony, więc od razu mój wzrok skupił się na tej sytuacji. Przesunął palcami po mojej nodze, a gdy dotarł do mojej kieszeni bluzy, wyciągnął moją dłoń i splótł ze swoimi palcami. Uśmiechnęłam się lekko, choć próbowałam się od tego powstrzymać.

— Jego dłoń jest tak ciepła… Skąd… — dywagowałam w myślach, przy okazji dostając dreszczy przez zmysłową muzykę.

Po chwili jego kciuk musnął moją skórę po zewnętrznej stronie. Przygryzłam dolną wargę, czując jak fala gorąca oblała moją klatkę piersiową. Miałam ogromne szczęście, że siedzący naprzeciwko nas Lena z Krystianem odwrócili się w stronę sceny i tam skupiali swoją uwagę. Lekko ścisnęłam jego dłoń, przez co od razu jego spojrzenie spoczęło na mojej twarzy.

— Coś się stało? — wyszeptał.

— Nie, nic takiego — odparłam, przysuwając się bliżej niego i opierając głowę na jego ramieniu.

Westchnął, ale potem na jego ustach zagościł drobny i strasznie uroczy uśmiech. Jezusie, wariowałam przy nim. Czy naprawdę aspekt zakochania aż tak musiał dawać mi w kość?

***

W połowie koncertu przeniosłam się z Leną do części, gdzie znajdowała się scena pod namiotem. Tam spotkałyśmy Amelię, która już czekała na nas przy samym wejściu. Uściskała nas na przywitanie, a potem podeszłyśmy razem bliżej podwyższenia.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz