148. (+18)

345 26 95
                                    


Trzy lata później

- Nie wierzę, że Adama już z nami nie m. Tak szybko odszedł - Charlie otarła samotną łzę spływającą jej po policzku.

- Trzy lata to całkiem długo - mruknęła Vaggie pocieszając dziewczynę.

- A ja tam się cieszę, że ten zboczeniec w końcu został odkupiony - wtrącił Angel pijąc poranną herbatę.

Większość pracowników, jak nie wszyscy, czuli ogromną ulgę, gdy Stwórca przybył jakiś tydzień temu do hotelu oznajmiając, że pierwszy mężczyzna z powodzeniem przeszedł swą próbę i śmiało może powrócić do Nieba, gdzie czekają na niego jego żony, o dziwo wciąż kochające go szczerze. W przypadku Eve tak było, co do Lilith... nie ma pewności.

Wczoraj odbyli huczną imprezę pożegnalną dla Adama pijąc w towarzystwie Boga. Patrząc wstecz nie jest to zbyt pobożne, ale kto zabroni Wszechojcu robić cokolwiek, a skoro pozwolił ten jeden raz... poza tym on sam nie zachowuje wstrzemięźliwości.

- Przynajmniej alkohol był dobry - wymruczał skacowany Husk (czyli nic nowego) pocierając oko i wspominając nieziemski smak amborozji.

- Tak, jedyny plus - potarł go Angel.

- Dajcie spokój chłopaki. To było naprawdę wspaniałe przyjęcie - przekonywała ich księżniczka.

- Mhn... zdecydowanie, szczególnie moment kiedy Adam pokazał nam swoje słynne na całe Niebo i Piekło wyposażenie - Angel poruszył sugestywnie brwiami przyprawiając księżniczkę o zawstydzone rumieńce spowodowane wspomnieniem.

Tak, był to doprawdy interesujące wieczór.


(+18)

Tymczasem, pałac królewski

W ogromnej posiadłości, zdecydowanie przesadzonej jak na liczbę zamieszkujących ją osób, jednakże ukazującej majestat oraz status właściciela, cisza odbijała się po pustych kątach, w które świeciło poranne słońce wpadające promieniami do pomieszczeń. Pomimo opustoszenia, budynek był strzeżony niczym tajne dokumenty skrywane w podziemiach Waszyngtonu oraz nie posiadał nawet jednego zakurzonego miejsca.

Donośne jęki wybrzmiewał z sypialni zamkniętej szczelnie na cztery spusty, z pilnujący jej na straży cieniem czujnie krążącym po rezydencji.

Na ogromnym małżeńskim łożu leżał zarumieniony do granic możliwości, dyszący ciężko Alastor, z którego gardła wybrzmiewały bolesne sapnięcia. Cała jego sylwetka był w nieładzie, zmieszanym z nadmiernym pobudzeniem. Głodne oczy patrzyły na najistotniejszą dla niego osobę w całym wszechświecie. Stan demona był spowodowany jęczącym Lucyferem siedzący na jego biodra i podskakującym rytmicznie.

Diabeł przejął nad nim całkowitą kontrolę oferując poranne pieszczoty, które w niewiadomym monecie przerodziły się ognisty, nienasycony seks, gdy spokojne tempo przeszło w mordercze zmieniając je w walkę o dominację. Bezustannie towarzyszyły im również dzikie warknięcia w chwili, kiedy któreś z nich zyskiwało przewagę w tej namiętnej grze.

Byli zupełnie sami w pałacu, dzięki czemu mogli puścić wodze fantazji w tej kwestii, co przez ostatnie trzy lata robili wielokrotnie. Niedługo po deklaracji Lucyfera o powrocie do czynnego udziału w zarządzaniu Piekłem jak Król z prawdziwego zdarzenia, blondyn nie chciał sprowadzać na hotel dodatkowych i niepotrzebnych obciążeń. Oczywiście wciąż był jego rezydentem, dlatego pałac został mianowany miejscem pracy przepełniony papierkową robotą oraz pocztą napływającą zewsząd. Dzięki portalom przynajmniej był mobilnym monarchą.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz