XVII. Ruchy, ruchy, dzieciaki.

344 12 4
                                    

VALERIA

Odważyłam się wziąć Pedra za rękę! Odważyłam się wziąć Pedra za rękę. O boże.

Chłopak po tym jak gadałam mu o jednej książce, która akurat była na wystawie księgarni koło której przechodziliśmy, zniknął na chwilę z mojego pola widzenia, ale po chwili już z powrotem byłam koło niego.

Nie mogłam tego jakoś racjonalnie wytłumaczyć, ale gdy znajdowałam się blisko Pedra czułam się bezpieczna. Podświadomie wiedziałam, że przy nim nic złego mi się nie stanie.

Kiedy znaleźliśmy się na miejscu zbiórki, byliśmy grubo przed czasem dlatego całą naszą grupką zajęliśmy miejsca koło jednej ławki. Ja z dziewczynami siadłyśmy na drewnianej ławce, a chłopcy siedli przed nami na ziemi. Pedro siadł na przeciwko mnie i uniósł swoje dłonie na moje kolana, mocno je ściskając i gładząc skórę kciukiem. Czułam dziwne mrowienie w tamtym miejscu, ale nic się nie odzywałam, żeby wziął tą rękę. Ani mi się śniło to powiedzieć.

- Val, czy słyszałaś o naszej pięknej historii poznania się z Pedrem? - zapytał mnie Vals, na co spojrzałam na niego ciekawsko.

Po jego rozbawionej minie, wiedziałam, że to będzie śmieszna historia. I chciałam ją poznać. Chciałam poznać bliżej chłopaka, który siedział przede mną. Który sprawiał, że czułam się bezpieczna.

- Nie słyszałam, zgaduje że chcesz nas oświecić i ją opowiedzieć, prawda? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.

- Otóż to, młoda. - mrugnął do mnie okiem, na co cicho się zaśmiałam.

- Stary, przemyśl czy to jest dobry pomysł zanim to opowiesz. - odezwał się Pedro, na co spojrzałam na niego z góry.

Ciskał gromami w swojego przyjaciela, co wyglądało komicznie. Parsknęłam tak głośnym śmiechem, że byłam wręcz pewna, że ludzie w Madrycie mnie słyszeli. Brunet przeniósł na mnie swoje zielone tęczówki, popatrzył na mnie z dziwnymi iskierkami i jeden kącik jego ust poszybował do góry. Wyglądał pięknie. Pasował mu uśmiech. Ten uśmiech.

- A co tobie tak do śmiechu, Vally? - zapytał całkowicie poważnie, przez co złapałam się za brzuch i pochyliłam lekko do przodu.

Przez mój ruch nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie, spielam się przez chwilę, jednak Pedro uśmiechnął się lekko, podniósł i zostawił całusa na moim czole. Przymknęłam na chwilę powieki i poczułam motylki w brzuchu. Coraz częściej w towarzystwie tego chłopaka tak się czułam.

- Dobra, zakochańce, teraz szykujcie popcorn, bo opowiem wam piękną historię poznania się zajebistych osób.

- Polemizowałabym z tymi zajebistymi osobami. - mruknęła Ama, która siedziała po mojej prawej stronie na ławce.

Starałam się nie zaśmiać. Serio się starałam, ale z nimi nie da się być poważnym nawet przez pięć minut. Parsknęłam śmiechem i uderzyłam się w nogę, czując łzy w oczach. Dziewczyny dołączyły do mnie i wszystkie głośno rechotałyśmy, kątem oka widziałam jak chłopcy przyglądają się nam z uśmieszkami na twarzach. Patrzyli na nas z dziwną troską i czułością.

- Ej, dobra, stop. Boli mnie już brzuch. - wystawiłam rękę przed siebie, a drugą ścierałam łzy z policzków, którym udało się wypłakać spod moich powiek.

Po kilku czy nawet kilkunastu minutach w końcu się uspokoiłyśmy, głośno odetchnęłyśmy i znowu cicho parsknęłyśmy na ten dźwięk. Na szczęście to było pojedyncze parsknięcie, więc po chwili patrzyłyśmy z rozbawieniem na chłopaków przed nami.

Camp loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz